Dialog wewnętrzny, czytane w maszynopisie, Twórczość 5/1978

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

DIALOG WEWNĘTRZNY

Narracji (jest to narracja poetycka, z dyskursem nie ma to nic wspólnego) Edwarda Stachury w Fabula rasa potrafię towarzyszyć duchowo tylko w części. Nie jest to rzecz wyjątkowa, tak się dzieje bardzo często. U wielkich, małych i różnych pisarzy, zwła­szcza zaś u różnych myślicieli i filozo­fów, istnieją sfery słowa niedostępnego, przyjmuje się ich istnienie do wiado­mości, przemierza się je dla spraw­dzenia, czy w niedostępności nie pojawi się dostępność, próby sprawdze­nia ponawia się czasem, potwierdzają one często trwałość tego stanu rzeczy, zdarza się jednak, że ciemne stacje się ni stąd ni zowąd jasne, że do niedostępnego udaje się dostąpić.

Nie podam przykładów, narzucają się tu przede wszystkim przykłady wiel­kich dzieł, sugerowałyby one z góry jednoznaczną ocenę utworu Stachury. Do żadnej jednoznacznej oceny tego utworu nie jestem zdolny. Utwór ten jest dialogiem dwóch ludzi wewnętrz­nych, którzy u Stachury uzyskali poe­tyckie imiona „człowiek-Ja” i „człowiek-nikt”. Pierwszego znam co naj­mniej równie dobrze jak Stachura, o drugim mam całkiem mizerne wyobrażenie, podejrzewam możliwość jego ist­nienia, może nawet wiem, że musi ist­nieć, że istnieje, nie miewam jednak żadnych pokus, żeby z nim się tak zi­dentyfikować, jak to się dzieje u Stachury. „Człowiek-nikt” to dla mnie tylko i wyłącznie zewnętrzna perspek­tywa poznawcza wobec „człowieka-Ja”. Myślowo potrafię wyjść z siebie, żeby o sobie z zewnątrz pomyśleć, istnieć „poza sobą” ani mogę, ani chcę.

Nie ma powodów nie wierzyć w autentyczność doświadczeń duchowych, o których Stachura w Fabula rasa opo­wiada. Poza świętymi, w których wstę­pował Bóg, poza przeklętymi, w któ­rych wstępował szatan, przez wewnę­trzne doświadczenie depersonalizacji przechodzili geniusze (na przykład Toł­stoj, Słowacki, Mickiewicz) i mistyfikatorzy, jest ono ideą naczelną wielu filozofii (zwłaszcza wschodnich), powo­łują się na nie lub wręcz szukają w nim zbawienia różne ruchy społeczne. W twórczości Stachury styk z we­wnętrznym doświadczeniem depersona­lizacji pojawiał się od dawna, bezpośrednią jego zapowiedź przynosi zbiór opowiadań Się.

Cechą główną wszelkich przeżyć depersonalizacyjnych jest iluzja nieza­wodnych rozwiązań nierozwiązywalne­go. Przykład Mickiewicza jest pod tym względem znamienny i wzorcowy. Iluzyjność rozwiązań jest u Stachury tyl­ko dlatego mniej jaskrawa, że rozwią­zania, które znajduje jego „człowiek-nikt”, dotyczą dosyć abstrakcyjnych kwestii ontologicznych i epistemologicznych, o praktykę życia zahaczając jedynie w sferze etyki.

Przeżycia depersonalizacyjne Stachu­ry dają „człowiekowi-nikt” wolny wstęp do rzeczywistości samej w so­bie, odsłania się przed nim prawda ab­solutna, otworem stoi wieczność, zni­kają dla niego wszystkie sprzeczności, w których tkwi bez wyjścia „człowiek-Ja”, człowiek zawieszony między ży­ciem a śmiercią, beznadziejnie uwikła­ny w czasie, skazany na swoje ka­lekie wymysły Boga, wolności, praw­dy, życia.

Jedynym mankamentem tych dosko­nałych rozwiązań nierozwiązywalnego jest to, że nie daje się ich przekazy­wać słowem, że słowo, czyli literatura odbiera im ich moc i prawdę. Dzia­łając słowem, „człowiek-nikt” niszczy doskonałość swoich rozwiązań, pozba­wia je skuteczności. Ten jedyny man­kament rozwiązań nierozwiązywalnego stanowi szczęśliwą asekurację pisarską Stachury.

„Człowiek-nikt” robi w dialogu z „człowiekiem-Ja” wszystko, co może, nie może jednak sprawić właśnie tego, żeby jego prawda nie była skazana na nieprawdę słowa. Prawdę „człowieka-nikt” w słowie może zapisać tylko „człowiek-Ja”.

Z wszystkiego, co z prawdy „człowieka-nikt” o sobie dociera w przeka­zie słownym „człowieka-Ja”, liczą się głównie efektowne paradoksy, piękności poetyckie, wszelaka słowna ekwilibrystyka, sztuczki intelektualne. Współist­nieje to wszystko z pustosłowiem, nie może być zresztą inaczej, skoro prawda „człowieka-nikt” jest w słowie nieprzekazywalna.

Do prawdy „człowieka-nikt” o sobie trzeba by w sobie wypracować dostęp inny niż za pośrednictwem słów, jeśli się tego zrobić nie może lub nie chce, nie pozostaje nic innego, jak skupić się nad tym, co „człowiek-nikt” mówi nie o sobie, lecz o „człowieku-Ja”. Istnie­nie „człowieka-nikt” może być iluzory­czne, „ludźmi-Ja” jesteśmy wszyscy nawet wtedy, jeśli prawdziwość nasze­go istnienia się podważa, jak to usta­wicznie robi Stachury „człowiek-nikt”. Istniejąc prawdziwie lub nieprawdzi­wie, wszystko, co się o nas mówi, mo­żemy weryfikować, ponieważ, kimkol­wiek będąc lub nie będąc, jesteśmy po­nad wszelką wątpliwość jedynymi eks­pertami od nas samych.

Punkt widzenia iluzorycznego „czło­wieka-nikt” jest w stosunku do „czło­wieka-Ja” zewnętrzny lub tylko grani­czny, ta zewnętrzność lub graniczność punktu widzenia umożliwia obserwację osoby ludzkiej w całości, widzi się ja. jak owada pod mikroskopem, prze­nika się ją wzrokiem, ogląda się jej usytuowanie. Nowość takiego patrzenia na siebie zafascynowała Stachurę, jest to jednak nowość u niego, bo prze­cież nie nowość w ogóle, człowiek jest w stanie uprzedmiotowić siebie, żeby siebie poznać, robiono to na tysiąc spo­sobów. Nie znaczy to jednak, że opera­cję, którą przeprowadza Stachura, mo­żna zlekceważyć i zdeprecjonować.

Stachura, posługując się „człowiekiem-nikt”, zobaczył osobę ludzką szczególnie wyraziście i jaskrawo, uchwycił jej zasadnicze rysy, dostrzegł jej całą biedę. Od opowiadań Jeden dzień po powieść Siekierezada albo zi­ma leśnych ludzi twórczość Stachury wyrażała pewien rodzaj pychy osoby ludzkiej, widziałem w tym zawsze pychę młodości, przewidywałem od po­czątku jej krach. Gdy do krachu do­szło, wyniknęło z tego zobaczenie całej biedy. Biedy ontologicznej i po­znawczej a przede wszystkim biedy etycznej, biedy nieskończonego uwikła­nia w ciągłym „chcieć” i w ciągłym „potrzebować”, biedy niedoskonałych uczuć i namiętności, biedy kalekich wymysłów, które biedę miałyby masko­wać, a zamaskować jej nie są w stanie. Iluzja rozwiązań nierozwiązywalne­go, którą oferuje „człowiek-nikt”, jest w tej sytuacji psychologicznie jak naj­bardziej zrozumiała. Nie ona jednak liczy się w Fabula rasa, lecz tylko i wyłącznie odważne spojrzenie w twarz „człowiekowi-Ja”, który dowiaduje się tego, o czym nie może nie wiedzieć,

jeśli „człowiek-Ja” ma znaczyć taką ludzką mądrość, jaka jest człowiekowi dostępna. Złudzenia „człowieka-nikt” na swój własny temat to produkt uboczny Fabula rasa.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content