copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
DIALOG WEWNĘTRZNY
Narracji (jest to narracja poetycka, z dyskursem nie ma to nic wspólnego) Edwarda Stachury w Fabula rasa potrafię towarzyszyć duchowo tylko w części. Nie jest to rzecz wyjątkowa, tak się dzieje bardzo często. U wielkich, małych i różnych pisarzy, zwłaszcza zaś u różnych myślicieli i filozofów, istnieją sfery słowa niedostępnego, przyjmuje się ich istnienie do wiadomości, przemierza się je dla sprawdzenia, czy w niedostępności nie pojawi się dostępność, próby sprawdzenia ponawia się czasem, potwierdzają one często trwałość tego stanu rzeczy, zdarza się jednak, że ciemne stacje się ni stąd ni zowąd jasne, że do niedostępnego udaje się dostąpić.
Nie podam przykładów, narzucają się tu przede wszystkim przykłady wielkich dzieł, sugerowałyby one z góry jednoznaczną ocenę utworu Stachury. Do żadnej jednoznacznej oceny tego utworu nie jestem zdolny. Utwór ten jest dialogiem dwóch ludzi wewnętrznych, którzy u Stachury uzyskali poetyckie imiona „człowiek-Ja” i „człowiek-nikt”. Pierwszego znam co najmniej równie dobrze jak Stachura, o drugim mam całkiem mizerne wyobrażenie, podejrzewam możliwość jego istnienia, może nawet wiem, że musi istnieć, że istnieje, nie miewam jednak żadnych pokus, żeby z nim się tak zidentyfikować, jak to się dzieje u Stachury. „Człowiek-nikt” to dla mnie tylko i wyłącznie zewnętrzna perspektywa poznawcza wobec „człowieka-Ja”. Myślowo potrafię wyjść z siebie, żeby o sobie z zewnątrz pomyśleć, istnieć „poza sobą” ani mogę, ani chcę.
Nie ma powodów nie wierzyć w autentyczność doświadczeń duchowych, o których Stachura w Fabula rasa opowiada. Poza świętymi, w których wstępował Bóg, poza przeklętymi, w których wstępował szatan, przez wewnętrzne doświadczenie depersonalizacji przechodzili geniusze (na przykład Tołstoj, Słowacki, Mickiewicz) i mistyfikatorzy, jest ono ideą naczelną wielu filozofii (zwłaszcza wschodnich), powołują się na nie lub wręcz szukają w nim zbawienia różne ruchy społeczne. W twórczości Stachury styk z wewnętrznym doświadczeniem depersonalizacji pojawiał się od dawna, bezpośrednią jego zapowiedź przynosi zbiór opowiadań Się.
Cechą główną wszelkich przeżyć depersonalizacyjnych jest iluzja niezawodnych rozwiązań nierozwiązywalnego. Przykład Mickiewicza jest pod tym względem znamienny i wzorcowy. Iluzyjność rozwiązań jest u Stachury tylko dlatego mniej jaskrawa, że rozwiązania, które znajduje jego „człowiek-nikt”, dotyczą dosyć abstrakcyjnych kwestii ontologicznych i epistemologicznych, o praktykę życia zahaczając jedynie w sferze etyki.
Przeżycia depersonalizacyjne Stachury dają „człowiekowi-nikt” wolny wstęp do rzeczywistości samej w sobie, odsłania się przed nim prawda absolutna, otworem stoi wieczność, znikają dla niego wszystkie sprzeczności, w których tkwi bez wyjścia „człowiek-Ja”, człowiek zawieszony między życiem a śmiercią, beznadziejnie uwikłany w czasie, skazany na swoje kalekie wymysły Boga, wolności, prawdy, życia.
Jedynym mankamentem tych doskonałych rozwiązań nierozwiązywalnego jest to, że nie daje się ich przekazywać słowem, że słowo, czyli literatura odbiera im ich moc i prawdę. Działając słowem, „człowiek-nikt” niszczy doskonałość swoich rozwiązań, pozbawia je skuteczności. Ten jedyny mankament rozwiązań nierozwiązywalnego stanowi szczęśliwą asekurację pisarską Stachury.
„Człowiek-nikt” robi w dialogu z „człowiekiem-Ja” wszystko, co może, nie może jednak sprawić właśnie tego, żeby jego prawda nie była skazana na nieprawdę słowa. Prawdę „człowieka-nikt” w słowie może zapisać tylko „człowiek-Ja”.
Z wszystkiego, co z prawdy „człowieka-nikt” o sobie dociera w przekazie słownym „człowieka-Ja”, liczą się głównie efektowne paradoksy, piękności poetyckie, wszelaka słowna ekwilibrystyka, sztuczki intelektualne. Współistnieje to wszystko z pustosłowiem, nie może być zresztą inaczej, skoro prawda „człowieka-nikt” jest w słowie nieprzekazywalna.
Do prawdy „człowieka-nikt” o sobie trzeba by w sobie wypracować dostęp inny niż za pośrednictwem słów, jeśli się tego zrobić nie może lub nie chce, nie pozostaje nic innego, jak skupić się nad tym, co „człowiek-nikt” mówi nie o sobie, lecz o „człowieku-Ja”. Istnienie „człowieka-nikt” może być iluzoryczne, „ludźmi-Ja” jesteśmy wszyscy nawet wtedy, jeśli prawdziwość naszego istnienia się podważa, jak to ustawicznie robi Stachury „człowiek-nikt”. Istniejąc prawdziwie lub nieprawdziwie, wszystko, co się o nas mówi, możemy weryfikować, ponieważ, kimkolwiek będąc lub nie będąc, jesteśmy ponad wszelką wątpliwość jedynymi ekspertami od nas samych.
Punkt widzenia iluzorycznego „człowieka-nikt” jest w stosunku do „człowieka-Ja” zewnętrzny lub tylko graniczny, ta zewnętrzność lub graniczność punktu widzenia umożliwia obserwację osoby ludzkiej w całości, widzi się ja. jak owada pod mikroskopem, przenika się ją wzrokiem, ogląda się jej usytuowanie. Nowość takiego patrzenia na siebie zafascynowała Stachurę, jest to jednak nowość u niego, bo przecież nie nowość w ogóle, człowiek jest w stanie uprzedmiotowić siebie, żeby siebie poznać, robiono to na tysiąc sposobów. Nie znaczy to jednak, że operację, którą przeprowadza Stachura, można zlekceważyć i zdeprecjonować.
Stachura, posługując się „człowiekiem-nikt”, zobaczył osobę ludzką szczególnie wyraziście i jaskrawo, uchwycił jej zasadnicze rysy, dostrzegł jej całą biedę. Od opowiadań Jeden dzień po powieść Siekierezada albo zima leśnych ludzi twórczość Stachury wyrażała pewien rodzaj pychy osoby ludzkiej, widziałem w tym zawsze pychę młodości, przewidywałem od początku jej krach. Gdy do krachu doszło, wyniknęło z tego zobaczenie całej biedy. Biedy ontologicznej i poznawczej a przede wszystkim biedy etycznej, biedy nieskończonego uwikłania w ciągłym „chcieć” i w ciągłym „potrzebować”, biedy niedoskonałych uczuć i namiętności, biedy kalekich wymysłów, które biedę miałyby maskować, a zamaskować jej nie są w stanie. Iluzja rozwiązań nierozwiązywalnego, którą oferuje „człowiek-nikt”, jest w tej sytuacji psychologicznie jak najbardziej zrozumiała. Nie ona jednak liczy się w Fabula rasa, lecz tylko i wyłącznie odważne spojrzenie w twarz „człowiekowi-Ja”, który dowiaduje się tego, o czym nie może nie wiedzieć,
jeśli „człowiek-Ja” ma znaczyć taką ludzką mądrość, jaka jest człowiekowi dostępna. Złudzenia „człowieka-nikt” na swój własny temat to produkt uboczny Fabula rasa.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy