Dopowiedzenie, czytane w maszynopisie, Twórczość 5/1979

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

DOPOWIEDZENIE

Określenia „rewolucja artystyczna” w odniesieniu do prozy polskiej uży­wam od wielu lat, nazywa ono precyzyjnie to, co się w prozie dokonuje, ucieszyłem się jednak szczególnie, gdy określenie to usłyszałem w Krakowie z ust Henryka Markiewicza. Markiewicz, o ile wiem, nie śledzi prozy pol­skiej na bieżąco, miałby więc prawo nie uświadamiać sobie, co się w niej dzieje, historyk Literatury zdystansował jednak we właściwej orientacji kryty­ków i wydawców, którzy ciągle jeszcze nie wiedzą lub udają niewiedzę, że coraz mniej prozy pisze się tak, jak ją pisano przez lat dwieście.

Mówić o debiutach prozatorskich z lat siedemdziesiątych i udawać niewie­dzę o tym, co się tu nazywa „rewolucją artystyczną”, to ustawiać się na z góry straconych pozycjach i być na bakier z rzeczywistością literacką. Debiutanci lat siedemdziesiątych nie za­inicjowali rewolucji artystycznej w prozie, zaczęła się ona o dobry dziesiątek lat wcześniej, dla nich jednak stała się ona punktem wyjścia działań literackich, w ich działaniach przybrała ona w sposób naturalny formy skrajne, ominął ich wysiłek rozbijania zmurszałych i zmartwiałych struktur prozy, całą swoją energię skierowali oni w tworzenie czegoś, w czym reali­zują się i realizować muszą nie znane wcześniej i rzadko przewidywane moż­liwości literackiego działania w prozie.

Może zresztą nie są to możliwości nie znane i nie przewidywane, lecz tyl­ko gruntownie w ciągu wieków zapomniane. Zapomniane na skutek zabo­bonnej uległości wobec literackiego ję­zyka, który, gdy się ukształtował, oder­wał się od wszystkich postaci języka żywego, narzucił swoją tyrańską do­minację, zamienił życie języka w dłu­gotrwałą agonię, zredukował tworzenie w języku do bezsensownych manipu­lacji ustaleniami „słowników popraw­nej polszczyzny”, w których – Bóg wie na jakiej podstawie – szukano kryteriów literackiego wartościowania. Nie dziw więc, że pisarz, który przez całe życie nie zapisał ani jednego żywego słowa, mógł przez dziesiątki lat uchodzić za mistrza polskiej prozy.

W „słownikach poprawnej polszczy­zny” dokonywano cudów ekwilibrystyki, żeby w zapisanych rezultatach wol­ności językowej sprzed wieków doszu­kiwać się sankcji naukowej, tworzyć z nich normę na wieki obowiązującą, tworzyć kanon językowego piękna w literaturze. Żywe piękno w literaturze jest jednak nieodłączne od wolności tworzenia w języku. Ponieważ język jest dziełem społecznym, musi to być wolność, z której korzysta cała społe­czność, która język tworzy.

Rewolucja artystyczna w prozie pol­skiej na tym głównie polega, że martwe piękno normy zastępuje się w niej żywym pięknem tworzenia w języku.

Wszystkie przemiany formalne w prozie (likwidacja fabuły, jej rozkwit, zanik akcji, jej wybujałość, przemiany form podawczych, wielogłosowość nar­racyjna) są pochodną zmiany stosunku do języka, któremu przywraca się pra­wo do życia, który w jego formach takich, w jakich życie przetrwało, wprowadza się triumfalnie na powrót do Literatury. Kariera nurtu chłopskie­go, w polskiej prozie ma głębokie uza­sadnienie, w językach chłopskich, nie podporządkowujących się martwej nor­mie, życie języka nie zamarło nigdy, letarg ich nie dosięgnął, ich życie oży­wiło literaturę.

Na usprawiedliwienie tych wszyst­kich, którzy faktu rewolucji artystycz­nej w prozie nie chcą przyjąć do wiadomości, można wysunąć argument aksjologicznej dezorientacji. Rzeczywiście tak sprawa wygląda, że do niedawna wiedziało się wszystko, teraz nie wie się nic. Może więc nie zła wola sprawia, że Drzeżdżon, Łoziński, Schubert, Kirsch, Krupa (na pewno debiu­tanci lat siedemdziesiątych rzędu naj­wybitniejszych) doświadczają ciernio­wej drogi bądź przed debiutem, bądź po nim, może sprawia to tylko aksjo­logiczna bezradność, która mnoży wszelakie wątpliwości, czy wolno w ję­zyku narracji sprzeniewierzać się kon­wencjonalnej logice i konwencjonalnej składni, czy wolno snuć przypuszczenia na temat języka onirycznego jak Drzeżdżon, czy wolno z języka robić dziką dżunglę jak Łoziński, czy wolno zapisywać język, którego nigdy nie za­pisywano, jak robi to Schubert, czy Lo­gikę retoryczną wolno zastąpić logiką wewnętrznego myślenia, jak to się dzieje u Kirscha, i tak dalej, i tak dalej.

Wątpliwości takich jest już mnó­stwo, a będzie ich jeszcze więcej, po­nieważ istnieje wiele stref wewnętrz­nych języków zupełnie literacko nie penetrowanych, ponieważ nie przyjęto jeszcze do wiadomości, że w żywych mowach realizują ,się prawa logiki i gramatyki całkiem różne od ustalo­nych praw języka pisanego, ponieważ nie rozstrzygnięto, czy językiem wolno się bawić, jak to robi jeden z przy­szłych debiutantów, ponieważ stan tworzenia w języku, czyli stan przywróconej językowej wolności umożliwia tysiąc niespo­dzianek, o których nie wiadomo, czy nie kryje się w nich jakieś nieznane i niewiadome niebezpieczeństwo.

Przejście od stanu paraliżu do stanu swobody ruchów skazuje na naukę chodzenia od początku. Myślę, że z tą nauką nie należy zwlekać, że, słowem, trzeba uczyć się czytać nową prozę, wymaga to ogromnego wysiłku duchowego, ale wysiłku tego nie da się uniknąć, jeśli rozminięcie z rzeczywi­stością literacką nie ma być trwałe, jeśli ofiar rewolucji artystycznej nie chce się mnożyć, przy czym ja, na tym

polega mój optymizm, bardziej się oba­wiam o los przeciwników takiej rewo­lucji niż o los jej literackich rzeczników. Jak na razie nic nie wskazuje na to, żeby zwycięstwu rewolucji artysty­cznej udało się zapobiec, rewolucja ta­ka jest faktem, jak życie wygląda w Okopach Świętej Trójcy, opisał już nasz wieszcz, można mu wierzyć, starał się przecież o bezstronność wbrew so­bie, choć może i nie wbrew sobie, kto to wie.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content