Drwina, czytane w maszynopisie, Twórczość 2/1987

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

DRWINA

Przy całej intelektualnej świetności Księgi za­klęć (moja lektura maszynopisu 1986) wolno sobie pomyśleć, że autor nadużywa chwytów mo­że literacko zbyt łatwych. Andrzej Tuziak prze­widział chyba jednak pretensje tego typu, ponie­waż w swojej olbrzymiej kompozycji parodystycznej, jaką jest Księga zaklęć zadrwił także z działań w imię interesów „pisarstwa artysty­cznego”.

Inna sprawa, że dobrą wiarę Andrzeja Tuziaka w cokolwiek prawie nie sposób sobie wyobrazić. Dobra wiara w wybraną dziedzinę sztuki (akurat w tę, którą się samemu uprawia), gdy z drwiny z wszystkich sztuk i nauk robi się swój znak rozpoznawczy, musiałaby zalatywać auto-szyderstwem, które autora takiego jak Andrzej Tuziak w kreacji dotychczasowej nie musi pisar­sko absorbować, ponieważ cała jego pisarska uwaga skupia się na przedmiotowości świata.

Pod tym względem Księga zaklęć nie różni się niczym istotnym od Odwróconego od siebie, chociaż stosunek do przedmiotowego świata zy­skał na dystansie.

Szydzić ze świata i szydzić z siebie to bywa często jedno i to samo, myślę jednak, że dla autora Księgi zaklęć ważna jest różnica, jaka może między tymi dwoma szyderstwami występować.

Świat jest w Księdze zaklęć głównie głosem swoich sztuk i nauk, w głosie tym słyszy się czystą bzdurę, w niej można tkwić odrobinę ina­czej, niż się tkwi w świecie, od którego jest się w sposób konieczny zależnym (jak w Odwróco­nym od siebie), bzdurne sztuki i nauki są agresywne, ale nie jest się wobec nich skazanym na bezbronność, niezależność od nich nawet pośród nich może być taka; że nie trzeba się poczu­wać do żadnej z nimi wspólnoty, nie narażając się tym samym na tożsamość szyderstwa z auto-szyderstwem.

Dla ścisłości warto wspomnieć, że w powieś­ciową kompozycję bzdurności sztuk i nauk wplata autor wątek czegoś, co nie jest ani sztu­ką, ani nauką i przypomina rodzaj dawnej lub przyszłej religii, której powieściowy wyznawca, miłośnik i czciciel drzew, uosabia dobrą wiarę w najczystszym wydaniu, potwierdzając ją prakty­ką życia, ale i jemu nie udzielono łaski wolności od kpiny, drwiny i szyderstwa, które może tyl­ko odrobinę są łagodniejsze niż w innych przy­padkach.

Szyderstwo w Księdze zaklęć jest zróżnicowa­ne bardziej w wybredności niż w ostrości i zróżnicowanie to jest zależne od obiektów szyder­stwa.

Wspomniana już łatwość literackich chwytów parodystycznych, można ją nazwać niewybrednością, występuje znacznie częściej w stosunku do nauk niż do sztuk. Tłumaczę to sobie róż­nym, stężeniem bzdurności w jednych i drugich.

W naukach (Księga zaklęć obejmuje całą ich kolekcję) stężenie bzdury jest tak duże, że narracyjny zabieg ubzdurniania tekstów naukowych dla celów parodystycznych staje się literacko niemal zbędny. To, co się chce parodiować, sa­mo z siebie i w swoim autentycznym brzmieniu jest już autoparodią, którą z zewnątrz wzmac­niać trzeba tylko dla tych, którzy o własnych siłach umysłowych nie są w stanie na niej się po­znać. Potrzeba takich wzmocnień może istnieć i prawa do nich Andrzejowi Tuziakowi nie należy odmawiać.

Popisać się kunsztem demaskatorskim może Andrzej Tuziak dopiero w swoim stosunku do sztuk, przede wszystkim do różnych odmian sztuki narracyjnej. Temu poświęcona jest głównie część III (tytułowa) jego powieści, w niej pierwszoosobowy (tylko w tej części) narrator i jedna z postaci (tajemniczy staruszek) demasku­ją rzadko demaskowane sprzeczności, uzurpacje i kuglarstwa dawniejszych i nowszych stylów narracji. Parodiuje się tu typy powieści i style narracji, choć czasem wydaje się, że może cho­dzić o konkretnych autorów, na przykład o Conrada.

Parodystyka, łatwa i kunsztowna, niewy­bredna i wyszukana, wypełnia całą narrację w Księdze zaklęć, koegzystencja różnych jakości literackich w jednym utworze wcale nie musi być błędem, dochodzi do niej zwykle wbrew woli i intencjom twórców, u Andrzeja Tuziaka, niezależnie od usprawiedliwień, które daje się wynaleźć, może ona być świadomym założeniem, nie jest to bowiem autor ani skłonny do spontaniczności w narracyjnych działaniach, ani taki, którego nie stać byłoby na estetyczną prowokacyjność.

Uprawiając sztukę narracyjną umiejętnie i efektownie, nie daje on niczym do zrozumienia, że traktuje literaturę bardziej poważnie niż cokolwiek innego na tym Bożym świecie. Autor Księgi zaklęć stroni od nabożności.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content