Facecjonista o współczesności, Twórczość 5/1963

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

FACECJONISTA O WSPÓŁCZESNOŚCI

Jerzy Szaniawski, Profesor Tut­ka. Nowe opowiadania, Kraków 1962

Dawne opowiadania Profesora Tutki zyskały sobie ogromną popularność, Świadczą o tym trzy kolejne wydania (1954, 1956, 1960) facecji Jerzego Szaniawskiego. Słowo facecja lepiej niż słowo opowiadanie określa charakter utworów Szaniawskiego. Sprowadzić opowiadanie do facecji to znaczy od­wołać się do form zalążkowych litera­tury. W dodatku do form, które mimo rozwoju literatury nie zamknęły w ży­ciu, tak jak pieśń ludowa. Opowiadaczy i „kawalarzy” nie pozbawiła atrak­cyjności wysoka sztuka literacka. I chyba nie pozbawi. Bo po pierwsze: bądź co bądź sztuka objawia się w nich w swoich naturalnych i bezpośrednich formach. Bo po drugie: literatura wy­soko rozwinięta odchodzi często zbyt daleko od swoich naturalnych funkcji. Iluż to teoretyków i mecenasów litera­tury robi wszystko, żeby ją pozbawić funkcji przerażania lub bawienia ludzi. Arystoteles nie zapominał jeszcze, ja­kie są zadania tragedii lub komedii. Te zadania nie odbiegały zbytnio od po­trzeb, dla których słucha się strasznych opowieści lub „kawałów”. Czy wszyscy dziś o tym wiedzą, a zwłaszcza czy o tym pamiętają? Teoretycy od literatu­ry dla ludu czy dla mas powinniby stu­diować chłopskie gadki, „kawały” i całą tę mówioną literaturę. Ta „literatura” nie stawia sobie ograniczeń. Pojęcia pesymizmu, katastrofizmu, niemoralności jej nie przerażają. Ona nie uznaje obowiązków dydaktycznych, ona jest sztuką czystą.

Szaniawski w swoich facecjach Pro­fesora Tutki nie odwołuje się do szero­kich, powiedzmy, ludowych tradycji li­teratury mówionej. Profesor Tutka wraz ze swoim melonikiem jest facecjonistą z mieszczańskiego czy inteli­genckiego saloniku. Jego facecje są in­telektualne czy, dajmy na to, filozofi­czne. Intelektualne czy filozoficzne na miarę słuchaczy czy rozmówców, wśród których występują najczęściej rejent, doktor, sędzia i adwokat. Profesor Tut­ka jest facecjonistą, filozofem sytuo­wanym w hierarchii towarzyskiej o cały szczebel niżej niż sławny i autentyczny Franz Fiszer. Hierarchia towarzyska jest zresztą nienajważniejsza. On jest o szczebel niżej w hierarchii intelektu­alnej. Profesor Tutka filozoficznego prochu nie jest w stanie wymyślić. On korzysta z tego, co wymyślili inni. Pod jednym względem jest jednak nieporó­wnywalny. Jest uosobieniem zdrowego rozsądku. On się intelektualnie na nic nie da nabrać. On zna miarę rzeczy. On wie, że wszelkim racjom powinna prze­ciwstawić argumenty przeciwne. On nie jest entuzjastą, on jest sceptykiem. Sceptykiem dobrotliwym i wyrozumia­łym dla człowieka. Uroczy zresztą jest ten salon gry czy kawiarniany filozof fajtłapa.

W ostatnim z dawnych opowiadań żegnał się profesor Tutka ze swymi słuchaczami słowami, w których mógł kryć się sens złowrogi: „Drodzy przy­jaciele! Nie wiem, jak długo trwać będzie nasze rozstanie. Wybieram się daleko, a podróż daleka ma w sobie zawsze coś niewiadomego. Jeżeli wrócę, jeszcze wam opowiem, com widział i czegom się nauczył. Jeżeli nie wrócę… no… to nie opowiem” (Profesor Tutka, 1960, s. 157). Szczęśliwie okazało się, że podróż profesora Tutki była podró­żą w świat współczesny. Profesor Tut­ka postanowił zorientować się, jak to wygląda ten świat, który obok niego się ukształtował. I trzeba powiedzieć, że staromodny profesor Tutka nie za­tracił się w tym tak nowym dla siebie świecie. Jego rozsądek okazał się wyrozumiałym przewodnikiem wśród eks­tra ordynaryjnych zjawisk. Wbrew od­wiecznej tradycji nie przeraziła go niemoralność młodzieży, nie olśniły go no­woczesne wynalazki, on sprowadza wszystkie niezwykłości do wymiarów naturalnych. Gdyby komuś szczególnie zależało na takiej kwalifikacji, można by powiedzieć, że profesor Tutka wy­prowadził ze swojego zwiadu w nowo­czesnym świecie wnioski z gruntu optymistyczne.

W relacji profesora Tutki to, co jest, nie jest straszne, bo jest jak zawsze po­dobne do tego, co było. Rozsądny pro­fesor potrafi wykryć miłe dla niego po­dobieństwa. „Myślałem o przeszłości karety, o tytułach zanikających, jak ty­tuł hrabiowski, o tytułach nowych, jak księgowa zakładu żywienia zbiorowe­go” (s. 74). „Rzeczywiście konie szarp­nęły i szły jakiś czas tęgim kłusem. Wszystko jakby nabrało życia: panien­kę przygarnąłem mocniej i czulej. Ale i w głowie mojej stało się jakby jaśniej, a rozważania moje nad czasem, nad rzeczami, co są zmienne i wieczne, sta­ły się jeszcze ciekawsze. Na przykład: dawniej – karczma, dziś – gospoda. To, co dawniej nazywano miarką, dziś nazywają ćwiartką. Ale treść tej miarki czy ćwiartki wciąż taka sama” (s. 75). To się nazywa nie stracić głowy. I to na każdym kroku.

Opowiadanie profesora Tutki O twórczości najmłodszych poleciłbym jako obowiązkową lekturę wszystkim, któ­rym spędza sen z oczu to zagadnienie. To jest pierwsza sensowna wypowiedź w dyskusji, którą bez odrobiny rozsąd­ku prowadzi się od lat. Profesor zanalizował i przemyślał twórczość naj­młodszych, utrwalaną na murach, ale do analizy trzeba zawsze wybierać układy najprostsze. Struktura atomu jest po­dobna do struktury wszechświata, na­turę sztuki trzeba badać w jej przeja­wach najbardziej elementarnych. Czymś takim jest bezsprzecznie sztuka utrwa­lana na murach. Komentarzom profe­sora Tutki i rzadkiej mądrości rektora nic ująć, nic dodać. Opowiadanie Szaniawskiego należałoby cytować przy wielu okazjach. Na przykład przy oka­zji dyskusji nad powieścią Ireneusza Iredyńskiego. Nie odmówię sobie przy­jemności zacytowania pewnego fragmentu:

„– A tutaj widzę – powiedziałem – istną makabrę; napisano: Aleksander, jeżeli będziesz chodził z Jadwigą, będą dwa trupy. I rysunek: leży z nożem w piersi Aleksander, a przy nim z nożem Jadwiga. A nad nimi dwa krzyże. Już nie wstaną.

– No, nie obawiajmy się – mówił rektor – zbrodni nie będzie. Po pierw­sze dlatego, że już się wygadał, a po drugie, bardzo starannie to rysował. Tak go pochłonęła sztuka, że na pewno stał się już łagodniejszy”.

Zrozumieć znaczy najczęściej uspra­wiedliwić. Profesor Tutka jest dosyć hojnym usprawiedliwiaczem nowych i zarazem wiecznych form życia. Zgłasza on jednak także takie czy inne zastrze­żenia czy obawy, jakkolwiek obcy mu jest wszelki katastrofizm. Są to zastrzeżenia czy obawy kogoś, kto nie bardzo wierzy, że zostanie wzięty pod uwagę. Łagodna perswazja, którą się posługu­je, powinna mu jednak zjednać zwo­lenników. Nuta perswazji przewija się. w wielu opowiadaniach. Chociażby w opowiadaniu Sprawa osobista, w któ­rym profesor Tutka niedwuznacznie opowiada się za przyznaniem człowie­kowi prawa do niewinnych fanaberii. W opowiadaniu Profesor Tutka o tele­wizji wystąpienie w obronie prywatnej własności własnej twarzy (w sensie do­słownym) nie jest jakimś wstecznym postulatem. Przy okazji warto zauwa­żyć trafność spostrzeżenia, że fotogra­ficzny dokumentalizm nie zawsze jest gwarantem absolutnej prawdy. W opo­wiadaniu Motylek sympatia profesora jest po stronie nobliwych panów, którzy zabawiają się „w niżej i wyżej”, cho­ciaż groźny policjant wymachuje z po­wagą kwitariuszem do mandatów karnych. Ostatecznie to nie grzech, gdy starsi panowie bawią się jak dzieci. By­łoby gorzej, gdyby z zemsty, że im nie wypada się bawić, orzekli, że zabawa „w wyżej i niżej” jest także u dzieci podejrzana i niewskazana. Kolega pro­fesora Tutki jest na poważnym stano­wisku, więc mógłby wiele, gdyby mu przyszło na myśl zatroszczyć się o zdro­wie moralne innych. Zabawę „w wy­żej i niżej” łatwo uznać za niewłaś­ciwą.

Nowe facecie Jerzego Szaniawskiego rozważam poważniej, niżby należa­ło. Wbrew tezie o jedności treści i for­my nigdy nie wiadomo, czy powaga nie jest śmieszna, a żartobliwość poważ­na. Dajmy jednak temu spokój. Nowy tomik prozy Szaniawskiego jest uroczy. Lektura Profesora Tutki dostarczy każ­demu miłej rozrywki na parę godzin. Zapewnić kilku tysiącom ludzi miłe spędzenie wieczoru to prawdziwie dobry uczynek. Jak wynika z opowiadania O trudzie daremnym, gdzieś tam wszystko może być nagrodzone. Dzięki takim rachubom istnieje w Polsce literatura. Bogu dzięki!

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content