Fragmentaryzacja, czytane w maszynopisie, Twórczość 10/1985

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

FRAGMENTARYZACJA

Autor szatkowanego na setki numerowanych kolejno fragmentów zapisu (fragmenty dialogów, wyznań, komentarzy, deklaracji) chce, należy przypuszczać, działać narracyjnie jak najbardziej eksperymentalnie, nie kojarzyłbym jednak jego narracji w Żywotach sławnych mężów (moja lektura maszynopisu 1985) ani z pro­zą Buczkowskiego lub Białoszewskiego, ani na­wet z utworami Włodzimierza Paźniewskiego (nie opublikowany Komiks metafizyczny) lub Grzegorza Musiała. Liczy się przecież nie tylko narracyjna technika fragmentaryzacji, lecz także literacka materia tego, co się fragmentaryzuje.

Literacka materia w zapisie Mirosława Orzechowskiego ma dość oczywisty rodowód w wielokształtnej tradycji polskiego romansu. W tym przypadku jest to tradycja romansu społecznie elitarnego (środowisko potencjalnych artystów i intelektualistów), politycznie zdeklarowanego (polska konspiracja po grudniu 1981) i ze stosownymi przejawami intelektualizmu (fragmen­ty refleksyjne zasługiwałyby na dobre uniwersy­teckie noty).

Tę materię literacką autor potrafiłby najpraw­dopodobniej ukształtować w jakąś postać kanoniczną polskiej beletrystyki, przy szczęśliwych okolicznościach można by wtedy trafić do jakiejś znanej szkoły beletrystycznej (na przykład Kazi­mierza Brandysa), dlaczego taką możliwość się odrzuca, tego nie wiadomo.

Zabieg programowej fragmentaryzacji zaciera artystyczne pokrewieństwa, których się chyba nie chce, nie ustanawia jednak jednoznacznie pokrewieństw takich, które się ma na oku.

Skrajny fragmentaryzm (numerowanym frag­mentem może tu być jedno zdanie, a nawet tylko równoważnik zdania) stwarza mnóstwo pozo­rów radykalnego zerwania z konwencjonalnością, nic jednak nie wskazuje na to, że taka niekonwencjonalność ma na względzie odkry­wanie nowych wartości.

Musiał i Paźniewski fragmentaryzując jedno­cześnie na nowej zasadzie scalają, w zapisie Orzechowskiego scaleniu fragmentów całości, ciągłości, porządku, kompozycji, fabuły, akcji ma służyć dość kusy chwyt onomastyczny, polegający na tym, że nijakim postaciom nadaje się górnie brzmiące pseudonimy, zaczerpnięte z historii polskich sztuk i nauk.

Te pseudonimy (na przykład J. Koch., J. Słow., A. Mick., S. Wysp., W. Wojtk., K. Szym., W. Gomb.), nikogo do niczego nie zobo­wiązują, rozdziela się je bez jakichkolwiek wia­domych powodów, oznaczają one może komple­ment, może żart, zawierają jakiś sens lub nie zawierają żadnego.

Chwyt onomastyczny Paźniewskiego z po­wtarzaniem imion ewangelicznych w sytuacjach dzisiejszych służy pełnoprawnej procedurze po­znawczej w narracji, chwyt Orzechowskiego w tekście Żywotów sławnych mężów jest w naj­lepszym razie jakąś zabawą towarzyską, która literacko nie ma żadnego istotnego znaczenia.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content