copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
JAWNOŚĆ
Powieść Śpiewak ociera się czasami o beletrystyczny kicz, powieść Twórca muzeum (moja lektura maszynopisu 1988) jest chyba czymś takim z zamysłu i z premedytacji. W każdym razie jest to utwór z dziedziny beletrystyki merkantylnej, o jakiej polscy edytorzy marzą, ale jednocześnie ją odrzucają, jeśli nie zdarzy się utwór, który może – dla naiwnych lub obłudników – uchodzić za coś innego (jak chociażby niektóre polskie bestsellery).
Twórcę muzeum Wojciecha Próchniewicza najwygodniej byłoby nazwać powieścią odpustową, zakładając, że nie ma to być obelga.
Powieść odpustowa musiała mieć jakieś wartości, skoro istniała przez wieki i nadal istnieje pod różnymi postaciami. O jej wartości decydują nie względy literackie, lecz sentymentalne i moralne. Powieść taka odwołuje się do sentymentów najbardziej elementarnych i do wyobrażeń moralnych tego samego typu.
Utwór Wojciecha Próchniewicza odwołuje się do jednego z odczuć moralnych najbardziej podstawowych i niemal powszechnych, do odczucia i jakby przyrodzonego przeświadczenia, że wobec cierpienia i śmierci, zwłaszcza cierpienia i śmierci na skutek wojny (czyli usankcjonowanej zbrodni), nic nie przystoi w równym stopniu jak milczenie.
Sensacyjne początki powieści Twórca muzeum są zupełnie byle jakie i sugerują jedynie beletrystyczną podrzędność, odpustowa baśniowość finałowych partii przypieczętowuje gatunkową przynależność utworu, wybredniejszy czytelnik literatury w całym utworze nie ma nic do szukania, żarliwa demaskacja powieściowa bezwstydnego biznesu martyrologicznego (satyryczna historia Muzeum Wojny lub Muzeum Zła), na jakie pozwala sobie współczesny świat, umożliwia lekturę Twórcy muzeum (zwłaszcza satyrycznego źródła narracji) jakby całkiem niezależnie od artystycznej bezwartości tekstu.
Proceder czerpania najrozmaitszych zysków z martyrologii jest uprawiany w tej powieści (tak jak w wielu społeczeństwach) pod pozorami kultu martyrologicznego i korzysta on z wszelkich możliwych sankcji, moralna odraza jest w takiej sytuacji jakby stłumiona i nie znajduje właściwego wyrazu.
Odczucia moralne podstawowe, ale jakby utajone i bez głosu, stara się wydobyć i ujawnić każda dobrze pomyślana powieść odpustowa, tę właściwość tradycji gatunkowej podtrzymuje autor Twórcy muzeum, czyli powieści, której nikt chyba nie opublikuje, chociaż wielu jest takich, którzy czytać by ją mogli z najwyższym przejęciem.
Powieści odpustowe, udając literaturę wyższego rzędu, przynoszą u nas wytchnienie elitom artystycznym i intelektualnym.
Spora to niesprawiedliwość, że powieść odpustowa bez literackiego listka figowego ma nikłe szansę trafić do takiego czytelnika, który po nic innego nie wyciągnie ręki.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy