Jubileusz szefa, na widnokręgu, Twórczość 7/1998

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

JUBILEUSZ SZEFA

Drogi Jubilacie, Szanowni Państwo, z bardzo bliska nie widzi się dobrze, często nic się nie widzi, staram się zawsze, wiedząc o tym, patrzeć na ludzi wybitnych, z którymi los mnie dość szczodrze styka, z perspektywy odległej, z perspektywy przyszłości dla mnie niedostępnej, ale w niektórych swoich elemen­tach wyobrażalnej.

Z takiej perspektywy dzieje czasopisma „Twórczość” nabiorą nieprzewidywalnych zna­czeń, zwłaszcza wtedy, gdy dzisiejsze stronniczości ideologiczne umrą śmiercią naturalną i całkowicie zanikną.

W dziejach „Twórczości” dzieje literatury pol­skiej drugiej połowy dwudziestego wieku skupiają się bardziej wyraziście niż w czymkolwiek innym, niż w jakimkolwiek innym punkcie tych dziejów.

Z udziału Jerzego Lisowskiego w dziejach „Twórczości” nie zdajemy sobie dobrze sprawy.

Okoliczności szczególnie delikatnej natury utrudniają właściwe zrozumienie, jaka była rola Jerzego Lisowskiego w zespole „Twórczości” nie od roku 1980, gdy został – po Jarosławie Iwaszkiewiczu – redaktorem naczelnym pis­ma, lecz od roku 1954, gdy razem z Jarosławem Iwaszkiewiczem „Twórczość” obejmował.

Nie zmierzam do pomniejszania zasług Jaros­ława Iwaszkiewicza dla „Twórczości”, lecz wręcz przeciwnie, chcę powiedzieć, że „Twórczość” była dla niego czymś tak ważnym, że to pozwoliło mu wyzwolić w sobie cały swój geniusz twórcy czasopisma artystycznego.

Jarosław Iwaszkiewicz stworzył „Twórczość” jakby wręcz od nowa, stworzył całkowicie po swojemu, zrobił to głową i rękoma Jerzego Lisowskiego.

Upatrzywszy w nim swojego realizatora i kształcąc go od samego początku na swojego następcę.

Człowiek tak wielkiej życiowej mądrości jak Jarosław Iwaszkiewicz wiedział doskonale, jak to można i należy zrobić.

On wiedział i rozumiał, że twórcza nauka musi polegać na daniu uczniowi wolnej ręki.

Jarosław Iwaszkiewicz wychował nas wszyst­kich, ale swego następcę widział w Jerzym Lisowskim przez cały czas, gdy do samej śmierci „Twórczością” kierował.

Uczeń nauczył się i przejął od mistrza rzecz o największej wadze, zrozumiał praktycznie, że jakąkolwiek władzę można sprawować tylko i wyłącznie poprzez swój moralny autorytet.

Swego autorytetu nie można narzucić ani wymusić, własny autorytet musi być taką oczywistością, że trzeba wręcz zapomnieć, że się go ma, że można go w potrzebie użyć.

Temu zawdzięcza Jerzy Lisowski swój sukces ucznia, spadkobiercy i kontynuatora Jarosława Iwaszkiewicza.

To nieprawda, że „Twórczość” jest inna przy jego szefostwie, niż była przy szefostwie Jarosława Iwaszkiewicza. „Twórczość” jest inna o tyle, o ile istnieje w odmiennych okolicznościach historycznych.

Te okoliczności stały się od niedawna pod niektórymi względami nieporównywalnie lep­sze, pod niektórymi nieporównywalnie trud­niejsze.

Jerzy Lisowski działa dziś tak samo, jak dzia­łał za czasów Jarosława Iwaszkiewicza, „Twórczość” jest ta sama nie od lat osiemnastu, lecz od lat czterdziestu pięciu.

Własny autorytet moralny Jerzego Lisow­skiego – moralny znaczy w tym przypadku duchowy – ma fundament, jak zwykle u ludzi sztuki, w talencie twórczym.

Talent Jerzego Lisowskiego nie jest tak spek­takularny jak talent Jarosława Iwaszkiewicza, nie ma żadnych powodów, żeby talenty tych dwóch osób porównywać – ten talent jest ukryty, trzeba znawstwa słowa, żeby o nim wiedzieć.

Autentyczna i pełna – obustronna – dwujęzyczność w najwyższych gatunkach słowa jest dziś – w naszym czasie artystycznym – pra­wie niemożliwa.

Taka dwujęzyczność, możliwa w czasach Jana Kochanowskiego, skończyła się według mnie na Conradzie, zdarza się, jeśli się zdarza, w naszym czasie artystycznym na prawach zupełnego wyjątku.

Ona właśnie zdarzyła się u Jerzego Lisow­skiego.

Dlatego jej świadectwo – przekład niezwy­kłego poematu Tadeusza Różewicza – druku­jemy w „Twórczości” dla uczczenia w szczególny sposób jubileuszu Jerzego Lisowskiego.

Słowo Jerzego Lisowskiego może osiągnąć i często osiąga równą doskonałość w obydwu językach.

Zdarza się także, że ono ulepsza cudze słowo, gdy mu doskonałości nie można przypisać.

Tego sam doświadczyłem na własnej skórze.

Francuski przekład jednego z moich esejów o Jarosławie Iwaszkiewiczu jest lepszy niż mój polski oryginał.

Moja oracja o prozie w Mondello na Sycylii w przekładzie na żywo przez Jerzego Lisowskiego przyniosła mi sukces u międzynarodo­wego audytorium.

Przekład mojego małego eseju Pisanie na międzynarodowej imprezie w Finlandii spowodował, że uśmiechali się do mnie Abe Kobo i Jurij Trifonow, a Eugène Guillevic pisał mi swoje bonmoty na karteluszkach.

Wyjątkowy, doskonale dwujęzyczny, dar słowa Jerzego Lisowskiego współtworzy jego autorytet w zespole „Twórczości” i poza nim.

Pozwala mu to skupiać przy sobie ludzi, z których co drugi uważa się za Bóg wie co i czego najczęściej wcale nie ukrywa.

Oczywisty autorytet Jerzego Lisowskiego jest fundamentem partnerskich stosunków w naszym zespole i w kręgu literackim „Twórczości”.

Żyj nam długo, Drogi Jubilacie, ciesz się zdrowiem, pracuj na swoją chwałę i z pożyt­kiem dla nas wszystkich.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content