Kobieca mądrość, czytane w maszynopisie, Twórczość 4/1978

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

KOBIECA MĄDROŚĆ

Powieść Haliny Danilczyk Brasilia jest we mnie (pierwsza nagroda w kon­kursie otwartym LSW, 1977) może się podobać lub nie podobać, jest to jed­nak bezspornie utwór ambitny, prze­wyższający wartością debiut tej autorki i Jej późniejsze książki. Utwór jest za­pisem całodziennego funkcjonowania świadomości młodego człowieka, który wykonuje zawód inkasenta. Monologiem wewnętrznym tej postaci rządzi obser­wacja miejskiej codzienności i refleksja nad tą codziennością, a także refleksja nad wyborem drogi życiowej. Introspekcja nie zajmuje w tym monologu wiele miejsca, świadomość bohatera tej powieści jest skierowana na zewnątrz, czyta się tu „wieloraką rzeczywistość” zewnętrznego świata i poddaje ją my­ślowej ocenie.

Refleksje i oceny mają taki cha­rakter, jaki mogą mieć przy założe­niach tej powieści. Myśli się tu dla siebie, co nie oznacza zresztą formal­nej dezorganizacji zapisu, lecz jedynie brak tych efektów, które ma się na względzie dopiero wtedy, gdy się w ja­kiejkolwiek formie myśli przekazuje innym.

W Brasilia jest we mnie nie ma re­toryki, publicystyki i temu podobnych rzeczy. Treści społeczne wypełniają tę powieść, występują one jednak tyl­ko – żeby tak powiedzieć – w prywatnej formie. O tę „prywatność” for­my dba się w powieści bardzo konsek­wentnie, nie eliminując tego wszyst­kiego, co podkreśla autentyzm tej „pry­watności”. Innymi słowy, formę mono­logu wewnętrznego traktuje autorka serio.

Widzenie i myślenie bohatera powie­ści jest zdeterminowane podwójnością jego sytuacji życiowej: jest on tak zwa­nym szarym człowiekiem i jednocześ­nie kimś, komu marzą się osiągnięcia twórcze. Tę podwójność wykorzystuje autorka bardzo umiejętnie. Pewna ryzykowność utworu wynika z tego, że dołącza się tu coś, czego autorka w tym utworze nie planowała. W widzeniu i myśleniu realnego inkasenta i poten­cjalnego architekta ujawnia się – już niezależnie od premedytacji artystycz­nej – kobiecość. Przy lekturze tego ut­woru bardzo często myśli się o tym, że tego mężczyznę kreuje kobieta, która nie potrafi ukryć swojej duchowej ko­biecości, że ta kobiecość ciągle dochodzi do głosu.

Sukces, jaki Halinie Danilczyk przy­niosła powieść Brasilia jest we mnie, zwróci – można przypuszczać – uwa­gę na nazwisko autorki, której pisar­stwo nabiera z utworu na utwór własnego smaku. Jest to pisarstwo kogoś po kobiecemu bardzo subtelnego, kto subtelność łączył najpierw z rozwinię­tym instynktem wychowawczo-opiekuńczym, czego wynikiem był dydaktyzm pierwszych utworów, kto inten­cje dydaktyczne zaczyna z kolei łączyć z manifestacją mądrości doświadczonej życiowo i w pełni ukształtowanej intelektualnie kobiety. Halina Danilczyk nie ma pisarskiej autonomii Hanny Malewskiej czy Marii Kuncewiczowej, nie ma się jednak wątpliwości, że auto­nomia taka przy jakichś szczęśliwych koincydencjach byłaby u niej możli­wa.

Powieść Łowy (moja lektura maszy­nopisu 1978) potwierdza najlepsze wra­żenia, jakim po przeczytaniu Brasilia jest we mnie dał ustnie wyraz Jarosław Iwaszkiewicz. W sensie intelektual­nym – jako manifestacja kobiecej mą­drości – Łowy przewyższają powieść nagrodzoną. W Brasilia jest we mnie razi niektórych kobieca „miękkość” nar­racji młodego mężczyzny. W Łowach znalazła autorka wyjście ze swoich kło­potów narracyjnych intelektualnie bez­błędne, przepuszczając narrację męż­czyzny przez filtr narracji kobiety, dla której umierający mężczyzna w sile wieku jest trochę synem, trochę przyja­cielem, w każdym razie kimś egzysten­cjalnie i filozoficznie najbliższym.

Kłopoty narracyjne Haliny Danil­czyk z relacją kobiecość – męskość są bardzo podobne do kłopotów Juliana Kawalca z relacją inteligenckość – chłopskość. Autorka Łowów znalazła z nich nie tylko bezbłędne wyjście praktyczne, ale zdobyła się na intere­sujące filozoficznie uzasadnienia swojej narracyjnej praktyki. Rozwiązań kwe­stii wielogłosowości i jednogłosowości w narracji szuka się dziś zwykle u Bachtina, Halina Danilczyk wsparła się własnymi wnioskami z koncepcji, które trochę po omacku rozważał Leon Chwistek.

W Łowach obowiązuje jednogłosowość taka, jaką umożliwia świadoma rezygnacja ze świadomej wielogłosowości. Jest to więc jednogłosowość kryty­czna, która pod pewnymi względami góruje nad wielogłosowością. Narratorka Łowów w pierwszej części utworu (Wywiad z gwiazdą) referuje – świa­doma tego, co robi – narrację męż­czyzny, w drugiej części natomiast (Po­lowanie na wiewiórki) przechodzi do narracji o sobie, definiując relację mię­dzy sobą a owym mężczyzną w planie egzystencjalnym, filozoficzno-moralnym i także filozoficzno-narracyjnym.

Łowy nie mają być powieścią o pisa­niu powieści, w pewnym zakresie jed­nak są. Narratorka w swobodny terminologicznie sposób określa nader do­kładnie swój status narracyjny wobec drugiego człowieka, którego chce zrozumieć, któremu w sensie egzystencjal­nym i filozoficzno-moralnym przypisu­je wyższość nad sobą. O relacji poznawczej człowiek – człowiek (co prze­nosi się łatwo na relacje narracyjne i odbiorcze literatury) nie mówi się tu filozoficznie nic nowego, ale o tym, co z tego zakresu wiedzieć trzeba, mówi się z takim zrozumieniem, że pozazdrościć by go mogli pisarze od Haliny Danil­czyk o wiele wybitniejsi i o wiele bar­dziej znani. Trzeba w skomplikowa­nych sprawach czytania człowieka lub dzieła sztuki być dobrze zorientowa­nym, żeby pisać o nich najprościej jak można:

„Nie zmienia to faktu, że po każdym zadanym pytaniu, najpierw uzyskiwa­łam od siebie i o sobie odpowiedź. Cza­sem, ale raczej rzadko, była łudząco podobna do tej, jaką otrzymywałam od niego. Częściej wprowadzała zamęt nie­mej dyskusji. Przeczenie: ja postąpiła­bym inaczej. Zdziwienie: więc można i tak? Rozczarowanie: mnie niestety to czy tamto inaczej się ułożyło”.

Narratorka Łowów, zdając sobie spra­wę z wszystkich różnic a nawet przeciwstawności między sobą a kimś drugim, szuka w nim i odkrywa siebie lub sobą go obdarza. Różnice i przeciwień­stwa wynikają z odrębności sytuacji egzystencjalnych i postaw – niekonie­cznie świadomych – filozoficzno-moralnych (on w życiu wygrywał i na­wet wobec śmierci na swój sposób wy­grywa, ona przegrywała, on jest czło­wiekiem działania i tworzenia, ona człowiekiem rezygnacji i platonicznej autorefleksji), istnieje jednak między nimi wspólność – jeśli nie identyczne­go, to wzajemnie zrozumiałego – wy­posażenia duchowego.

Psychiczna „miękkość”, którą w Ło­wach odkrywa się w człowieku twar­dym, nie może budzić takich wątpliwości, jakie mogła budzić w Brasilia jest we mnie, ponieważ narratorka Ło­wów bierze ją na swój rachunek. Co nie znaczy zresztą, że jest to „mięk­kość” wymyślona i fałszywa. Chodzi tu jedynie o usprawiedliwienie dla literackiej ekspresji tej „miękkości”. Męż­czyzna, jeśli nie jest artystą szczególne­go rodzaju (nie bywa nim ani architekt, ani sportowiec i uczony), sferze swojej psychicznej „miękkości” nie daje wy­razu, stanowi ona jedynie jego ukryty bagaż.

W ujawnianiu ukrytych treści psy­chicznych, ukrywanej wrażliwości męż­czyzn można widzieć atrakcyjność pisar­stwa Haliny Danilczyk. Autorka umie­jętnie korzysta w tym z różnych inspi­racji literackich, w Łowach widać dosyć wyraźnie inspirację powieści Doderera Każdy może być mordercą, nie oznacza to jednak żadnej istotnej zależności od austriackiego pisarza. Halina Danilczyk jest w swoim pisaniu sobą, jest wrażli­wym, samodzielnie myślącym człowie­kiem, jest doświadczoną i mądrą ko­bietą, jakich w życiu, a już zwłaszcza w literaturze, nie spotyka się za czę­sto.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content