Kolizyjność, czytane w maszynopisie, Twórczość 1/1986

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

KOLIZYJNOŚĆ

Bez wyjątkowych zbiegów okoliczności ku­riozalnego maszynopisu powieści Nic się nie zmieni debiut Marka Bukowskiego – nikt nigdy by nie przeczytał. Maszynopis powieści Oszustwo (moja lektura 1985) jest taki, że należy rozgrzeszyć każdego, kto by bez czytania wyrzu­cił go na śmietnik. W olbrzymim maszynopisie nie ma słów napisanych zgodnie z regułami: o jakie słowo i jaką jego formę gramatyczną cho­dzi, trzeba się bez przerwy domyślać.

Nie sądzę, jak sądziłem wcześniej, że jest to sprawa nieumiejętności pisania na maszynie. Mamy tu do czynienia ze zjawiskiem osobli­wym, nie występującym u ludzi piszących, nazwałbym je skryptofobią, lękiem przed formami zapisu języka, tych form w ogóle się nie widzi, odbiera się je przy pomocy widzenia cząstkowe­go i intuicji, umożliwia to czytanie, nie umożli­wiając prawidłowego dokonywania zapisu.

Każdy, kto domyśla się, o czym piszę, wycią­gnie jednoznaczny wniosek, że Marek Bukowski nie ma nic do zrobienia w literaturze. Byłby to wniosek prawdziwy kiedyś, nie jest prawdziwy dziś, gdy wie się już na ogół, że pisarstwo jest pracą w języku pełnym (czyli mówionym), nie zaś w jego zmumifikowanych formach.

Ja na przykład o pisarskich możliwościach Marka Bukowskiego nie wątpię ani przez chwi­lę, choć po bohaterskiej lekturze maszynopisu Oszustwa widzę jeszcze wyraźniej niż po lektu­rze debiutanckiej powieści, że uda mu się w literaturze, jeśli się uda, nie bez olbrzymich trudności, i to wcale nie ze względów formalnych.

Oszustwo, chociaż jest prostą konsekwencją tego nastawienia wobec świata, jakie demonstruje pierwsza powieść, nabrało – jakby za spra­wą naturalnego biegu rzeczy – cech tak prowokacyjnych, że wcale nie jest pewne, czy można tę powieść bezstronnie i wiarygodnie zreferować.

Większość czytelników dostrzeże w niej, ule­gając, łatwiźnie, rozrachunek z doświadczeniem „Solidarności”, ten rozrachunek dla jednych będzie plugawym paszkwilem, dla drugich pokrętną dziecinadą. Działaniu mechanizmów prostych skojarzeń nie przeszkodzą ani pseudonimizacja, ani demonstracyjne zburzenie chro­nologii wydarzeń historycznych, ani wyskoki w fantastykę.

Do tej kolizji (można tak to nazwać) musiało dojść. Marek Bukowski nie mógł naturalnie wyminąć tego, z czym się zderzył. W powieści Nic się nie zmienia odrzucenie wszelkich kategorii ogólnych i abstrakcyjnych jest tak sponta­niczne i autentyczne, że wyklucza to całkowicie możliwość obojętnej reakcji na historyczny wy­buch wielkosłowia. Podejrzewam nawet, że ta reakcja jest w Oszustwie z rozmaitych względów tłumiona.

Tłumieniu niebezpiecznych emocji dobrze służy dyskretna identyfikacja różnorakich po­staci wielkosłowia, jedno wielkosłowie nie może się tak całkowicie różnić od drugiego, pochodzą one ze stałego repertuaru, dla autora Oszustwa wszelkie wielkosłowie może być tylko ciągle tym samym pustosłowiem, dlatego często w Oszus­twie przy toczenia pustosłowia są wieloźródłowe, powinno to bronić Marka Bukowskiego przed posądzeniem o jakakolwiek usługowość literacką, choć, jak znam życie, to chyba nie obroni.

Sam indyferentyzm (tu w znaczeniu etymolo­gicznym) polityczny jest u niego wystarczająco wyzywający, oszczędzanie wielkosłowia wiary, nadziei, miłości i nienawiści – przez pominiecie go w demaskatorskich przytoczeniach – nikogo nie udobrucha, małe ostrożności nie mogą się liczyć, gdy nie do przegapienia jest nieostroż­ność generalna: zmiana historycznego doświadczenia zbiorowego w przygodny teren doświad­czeń indywidualnych.

Ta zmiana jest u Marka Bukowskiego konie­cznością, inaczej u niego być nie może. Świat, w którym Marek Bukowski potrafi się pisarsko poruszać, musi być światem sprawdzalnych i wymiernych wartości, niesprawdzalność i niewymierność dla niego nie istnieją, są to wymysły na usługach oszustwa, które demaskować by się chciało wszędzie i we wszystkim.

W demaskatorstwie widzi Marek Bukowski sens pisarstwa, w planie autotematycznym Oszustwa, zwłaszcza w finale powieści, staje się ono, pisarstwo, czymś w rodzaju metafizycznej pułapki, przed którą nie ustrzegły teoria i prak­tyka sprawdzalności i wymierności świata.

Pisarstwa doświadczył Marek Bukowski is­totniej niż czegokolwiek innego, gdyby chciał, mógłby nawet wiedzieć, że w nim sprawdzalność i niesprawdzalność nie wykluczają się, lecz są jednością.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content