copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
KRAWĘDŹ
Pytanie, czy silva rerum Dariusza Bitnera – Sam w śmietniku słów (moja lektura maszynopisu 1983) – musi być tak gigantycznych rozmiarów, muszę postawić, ponieważ wystąpiłby w nim pierwszy lepszy głupiec, żeby zaproponować rozćwiartowanie jej na cztery książki mniej więcej przeciętnej objętości. Byłaby to propozycja mordercza.
Rozmiar księgi Bitnera jest pochodną jej całościowego zamysłu, zamysł ten polega na prezentacji procesu twórczego w ciągu wielu lat, całościowość prezentacji nie byłaby łatwo uchwytna, gdyby prezentację rozbić na części, całościowość jest tu kwalifikacją wyłącznie intelektualną, czyli uwarunkowaną rozumieniem sensu prezentacji procesu, sens unaocznia niejako sam ogrom pracy duchowej, na której proces twórczy polega, trzeba więc dać wiarygodne świadectwo tego ogromu.
Ogrom księgi Sam w śmietniku słów jest chyba akurat taki jaki powinien być. Pozatekstowo zwiększa go stała intelektualna obecność tych dzieł Dariusza Bitnera, które funkcjonują autonomicznie: powieści Ptak i Cyt oraz zbioru opowiadań Owszem. Idealna sytuacja, żeby i one znalazły się w jednym woluminie, byłaby praktycznie kłopotliwa.
Już to, co zostało napisane, narzuca skojarzenie Samego w śmietniku słów z Miazgą Jerzego Andrzejewskiego. Podsuwając to skojarzenie jednocześnie dopowiadam: Sam w śmietniku słów jest tym, czym Miazga miała być i czym stać się nie mogła. Autorowi Miazgi nie spełniło się to, co zamierzył, ponieważ zamiar swój realizował w takim okresie całożyciowego procesu twórczego, którego (okresu) nieunikniony charakter zignorował.
W Miazdze destrukcja zamierzona ma ukryć nieuniknioną destrukcje naturalną, gdy praca ducha wikła się w sieci nawyków myślowych i wyobraźniowych, gdy wyobraźnia obumiera. Taki okres procesu twórczego mógłby być sam w sobie fascynujący, ale pod jednym warunkiem, że on właśnie stałby się przedmiotem świadomej analizy i świadomej prezentacji.
Dariusz Bitner prezentuje swój proces twórczy w okresie wstępnym, niemal od samego początku. Praca twórcza dokonuje się u niego w indywidualnie maksymalnym napięciu sił, na samej krawędzi indywidualnych możliwości twórczych. Destrukcja, jaką Bitner demonstruje, ma inne źródła i inny charakter niż w Miazdze.
Nie splata się ona z przejawami zakłóceń procesu twórczego, lecz stanowi jego naturę. Kreacja bez destrukcji nie jest kreacją, kreacja jest każdorazowo stwarzaniem świata od początku i na nowo. Dawna literatura musiała tę prawdę ukrywać, udawała ona, że nie autor stwarza opowiadany świat, lecz że świat istniejący sam się w niej opowiada (znaczne partie teoretycznych rozważań Bitnera w Ja, pisarz dotyczą tej procedury), w nowej, w której mogli zaistnieć Gide i Gombrowicz, przestało to być obowiązkowe.
Proces twórczy (przynajmniej na tym etapie, na jakim go demonstruje) jest dla Bitnera procesem przede wszystkim poznawczym. Jedynym liczącym się i wiarygodnym narzędziem poznania jest dla niego on sam jako osobowość duchowa i fizyczna. Jest więc tak, że podmiot poznania jest zarazem narzędziem i przedmiotem poznania, co nie oznacza, jak go o to posądzają wszelkiej maści pismatoły, żadnego solipsyzmu, egotyzmu i pokrewnych idiotyzmów. On sam jest dla siebie najbliższą, najbardziej dostępną i najbardziej dyspozycyjną cząstką tak zwanej rzeczywistości w jej nieskończonym a wiec nawet kosmologicznym wymiarze.
Wymiar kosmologiczny (nie licząc literatury fantastycznonaukowej, która rzadko bywa literaturą) nie pojawia się w literaturze polskiej od czasów Mickiewicza i Słowackiego. Dopiero z inspiracji Borgesa ożywa zdolność myślenia o świecie w kategoriach kosmologicznych. Inspiracja Borgesa może istnieć u Bitnera, ale nie musi. Ziemią pisarską Dariusza Bitnera jest psychofizyczność człowieka, grunt zdecydowanie obcy Borgesowi. Z psychofizyczności „istnienia poszczególnego” wywodzi Bitner zarysy swoich makro i mikroświatów, ich podstawa jest materialistyczna i przyrodnicza, biologiczna przede wszystkim.
Pewno zbieżność kosmologii Bitnera z kosmologią Borgesa jest natury estetycznej bardziej niż jakiejkolwiek innej. Są to kosmologie tyleż poważne co ironiczne, czy wręcz szydercze. U Bitnera, który podmiot i przedmiot poznania ulokował we własnej psychofizyczności, musi to być autoszyderstwo. Autoironia, autoszyderstwo i tragizm podmiotu twórczego księgi Sam w śmietniku słów przenikają się wzajemnie, stanowią jedność, która swoje składniki ujawnia jedynie w migotaniu i w błyskach materii narracyjnej.
Jawnie najbardziej autoszyderczy w zbiorze utwór Okno (nie jest to parodia eseju filozoficznego, jak sądzi autor) jest w sposób ukryty utworem tragicznym, odsłaniającym całą znikomość dostępnych możliwości poznawczych człowieka, jeśli odrzucić wszelkie bałamuctwa poznawcze, którymi żonglują hochsztaplerzy (demaskacja znamiennych bałamuctw jest szczególnie ostra w utworze Józef P.).
Tragizm jest według Bitnera losem i przeznaczeniem każdej sztuki i każdego prawdziwego twórcy (Twórca i wistość) u twórcy, który całego siebie zamienia w narzędzie poznania poprzez sztukę i w jej podstawową materię, jest wyzwaniem i prowokacją wobec mocy znanych i nie znanych, poznawalnych i jak tajemnica życia nigdy nie do poznania.
Dariusz Bitner należy z pewnością do tych twórców, którzy swoje stosunki ze światem układaliby na zasadzie równorzędnego i lojalnego partnerstwa, wie jednak, że na równorzędność i lojalność ze strony świata nie ma co liczyć, świat jest silniejszy i z natury podstępny, w twórcy, który utrwala imiona świata, wietrzy stałe dla siebie zagrożenie, może nawet jest to zagrożenie rzeczywiste, świat bowiem zmusza twórcę do walki o swoje prawo do istnienia.
Dramatyzm wzajemnych stosunków twórcy i świata organizuje i wypełnia narrację większości utworów Sam w śmietniku słów. Widzi się to zwłaszcza w utworach artystycznie sfinalizowanych: Kot, Na strychu, Wnętrzności (finał bloku narracyjnego Ja, pisarz) i zamykający księgę Rak, w którym stereotypowa sytuacja społeczna wyzwala w twórcy stany świadomości jak u Kafki. Twórca może przeciwstawić światu jedynie słowa, mają one moc tajemną, ale nie jest ona stałą właściwością słów, pojawia się i zatraca, słowa raz są potężne, innym razem są słowami ze śmietnika. Bitner jako pisarz działa ustawicznie na krawędzi między wiarą i niewiarą w moc słów. Jest to w każdym razie pisarz przez słowo pisane opętany.
Od czasów Edwarda Stachury nie zetknąłem się z fenomenem takiego opętania, choć opętanie Bitnera jest biegunowo różne. Bitner nie jest uwznioślaczem świata jak Stachura, nie chce świata sobą obdarzać, siebie i poprzez siebie świat bada jak uczony, a więc całkowicie na zimno i bezwzględnie, od uczoności różni go jedynie brak naiwności w stosunku do słowa (uczoność pod tym względem to zwykle naiwność absolutna), Bitner słowa także bezustannie
bada i weryfikuje, zna ich wszelką niedoskonałość, nic nie jest mu tak obce jak zaufanie do słów. Stachura, doświadczywszy tak wiele, nie zaznał nigdy zwątpienia w moc słów, dla Bitnera jest to doświadczenie podstawowe, z tego doświadczenia zrodziła się księga Sam w śmietniku słów, czyli księga pisarstwa o pisarstwie.
Za pisarstwo o pisarstwie uważa się często Wszystko jest poezja Stachury. Przy takim rozumieniu jest to jednak jeden z najśmielszych ,,snów o potędze” słowa pisanego. Z tego ,,snu o potędze” wyniknęły później nadludzkie (żeby nie powiedzieć, boskie) uzurpacje poematów filozoficznych Fabuła rasa i Oto.
Autor Samego w śmietniku słów, jeśli miałby śnić sen życzeniowy, śniłby o niepodważalnej prawomocności poznawczej słowa pisanego. Jego świadomość pisarska uznaje w tym zakresie jedynie prawomocność względną, nieskończenie podmiotowo i przedmiotowo uwarunkowaną, podmiotowo i przedmiotowo nietrwałą i ulotną, we wszystkich do zakwestionowania, w niczym nie ostateczną, ustawicznie się dewaluującą, zdewaluowaną tak, że tytuł księgi Sam w śmietniku słów, mógłby być zasadny, ale, na szczęście dla Bitner, nie jest. Nie ma w nim jednak nic z banalnej kokieterii. Świadomość najgorszego towarzyszy wszystkim działaniom pisarskim Bitnera, działa on pisarsko na krawędzi między wiarą i niewiarą w literaturę i jest to zarazem krawędź wiary i niewiary w sens życia, w jego wyższą niż tylko biologiczna wartość.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy