Liebesgeschichte Härtlinga, noty, Twórczość 1/1977

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

LIEBESGESCHICHTE HÄRTLINGA

Orientacja w intelektualnym skom­plikowaniu powieści Niembsch albo bezruch (1964) i Zjazd rodzinny albo koniec historii (1969) powinna ustrzec przed nabraniem się na prostotę i łatwość opowieści Ein Abend /eine Nacht/ ein Morgen (1971). Ta mała powieść Petera Härtlinga wiąże się intelektual­nie aż nadto wyraźnie z obydwoma znanymi w Polsce utworami tego auto­ra.

Daremność walki z czasem metoda­mi Don Juana z pierwszej powieści, niemożliwość i nieczytelność historii z drugiej przeniknęły się wzajemnie i znalazły wspólny wyraz w utworze, w którym niemożliwa „historia” niemożliwej miłości przybrała pozór „his­torii miłosnej” najbanalniejszej z ba­nalnych. Taka „historia miłosna”, jaką stwarza się w zdaniu obok zdania w utworze Härtlinga, występuje z tysiącz­nymi niuansami sytuacyjnymi i estetycznymi w tysiącach opowiadań i po­wieści, w życiu natomiast można by jej wysłuchiwać miliardy razy we wszyst­kich językach świata.

Swoją historię „wieczoru, nocy, ran­ka”, czyli historię nieskończoności wie­czorów, nocy i ranków kogokolwiek z kimkolwiek, buduje Peter Härtling ze słów i zdań, które myślimy i wypowia­damy o sobie lub o innych, które inni myślą i wypowiadają o sobie lub o nas, są to słowa i zdania najpowszedniejszego i najpowszechniejszego użytku, nazywające skromną ilość rzeczy, wy­glądów, czynności i stanów, do których redukuje się dla człowieka ta rzeczywistość, która, jeśli odrzucić kłamstwa, pozory, nieszczęścia i narzucone konieczności, jest prawie dla każdego rzeczy­wistością najważniejszą.

Zredukowana rzeczywistość wieczo­rów, nocy i ranków dwojga ludzi za­wiera tylko to, co Diderot nazywa przyzwyczajeniami ciała w odróżnieniu od przyzwyczajeń duszy. Motto, którym Härtling poprzedził swój utwór, motto z Diderota, wskazuje bezbłędnie na charakter dokonanej redukcji: skomp­likowana rzeczywistość relacji między duszą i ciałem, jaką badał Härtling we wcześniejszych utworach, zamieniła się w naoczną rzeczywistość ciała, w którego funkcjonowaniu na istnienie du­szy prawie nic nie wskazuje. W po­wieści Niembsch albo bezruch z ciała chce się uczynić bezwolne narzędzie duszy, nie udaje się to, bo nie może się udać, czyżby więc miało się udać coś wręcz odwrotnego, całkowity triumf ciała nad duszą? Wtedy historia wie­czoru, nocy i ranka byłaby nie tylko historią tak prawdziwą, jak jest, ale musiałaby być jeszcze historią jedynie możliwą i w dodatku w pełni wystar­czającą.

Tak się nie dzieje i w tym, że tak się nie dzieje, dusza daje o sobie znać. Ciało, gdyby o nie tylko chodziło, musiałoby tę „historię” uznać za swoją, byłaby ona absolutnie nie do zakwestionowania. Widzące i mówiące ciało widzi siebie prawdziwie i mówi o so­bie prawdę i tylko prawdę, powstaje z tego „historia”, tę „historię” tworzy się słowo po słowie, powtarzając w języku powszedniego użytku wszystko, co jest w niej do powiedzenia, jednocześnie jednak odrzuca się słowo po słowie prawdę tej „historii”, ponieważ zawarta w niej prawda ciała nie jest w najmniejszym stopniu prawdą du­szy. Wewnątrz tej „historii” dusza nie ma żadnego głosu, jeśli nie liczyć mó­wienia przez sen, w którym nie wia­domo, o czym się mówi. Nieznane sło­wa mówione przez sen wzbudzają więk­sze zainteresowanie, niż mogłyby wzbudzać, gdyby wyrażały tę samą prawdę, jaką wyrażają myślane lub mówione słowa na jawie. Słowa na jawie nie budzą niczyjego zainteresowania, ponie­waż zawierają tylko powtórzenie tego, co ciała opowiadają o sobie bez słów.

Prawda ciał jest znana wszystkim, którzy są nią zainteresowani. To, co mówią do siebie bez słów i powtarzają w słowach Carlo Leitner i Brigitte Walz, jest wiadome Verze Leitner i jej trojgu dzieciom. Dieter Leitner przy­jeżdża do młodej kochanki ojca nie po to, żeby z nią rozmawiać, lecz po to, żeby ją zobaczyć, ponieważ samo zoba­czenie jej mówi mu wszystko, co chce wiedzieć. Rozmowa musi się odbyć i odbywa się, padają w niej jednak tyl­ko słowa zbędne, jak prawie wszyst­kie słowa, z których Carlo Leitner bu­duje swoją wewnętrzną opowieść o so­bie, o partnerce miłosnej, o żonie, o trojgu dzieciach, o swoim mieszkaniu, o mieszkaniu partnerki miłosnej, o sa­mochodach, którymi odwożą go na lotnisko i przywożą z lotniska żona i part­nerka miłosna.

W powieści Zjazd rodzinny albo ko­niec historii dzisiejsi potomkowie sław­nych dziewiętnastowiecznych przodków nie zdołają dotrzeć do ich dusz, Carlo Leitner nie dociera do duszy swojej własnej, ponieważ – nie wiedząc na­wet o tym – duszę w całości zaprze­dał ciału. Opowiadając sobie prawdę ciała, zaczyna chyba podejrzewać, co zrobił, instynktownie bowiem nie godzi się na tę prawdę, chce jej zaprzeczyć, zaprzecza jej, uświadamiając sobie, że w tej prawdzie nie ma nic interesują­cego, że opowieść o niej jest niepo­trzebna. Nie dotyczy to utworu Härtlinga jako utworu, jest to utwór, w którym Peter Härtling precyzuje i roz­wija swój osąd sytuacji człowieka w świecie, wskazując na jej komplikacje w tym, w czym je się nie zawsze po­dejrzewa.

Zawartą z Härtlingiem znajomość pi­sarską należy skwapliwie kontynuować. Jest to pisarz we wszystkich swoich utworach intelektualnie atrakcyjny, na atrakcyjności jego obydwu przełożo­nych na język polski powieści nieźle się poznano, to samo można wróżyć opowieści Ein Abend /eine Nacht/ ein Morgen.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content