Losy, czytane w maszynopisie, Twórczość 8/1981

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

LOSY

Lektura studium Bogdana Rudnickiego o Marku Hłasce (moja lektura maszynopisu 1981) musi być dla mnie prawie tym samym, czym byłaby lek­tura książki o sobie. „Sprawa Hłaski” jest dla mnie sprawą mojego maksymalnego zaangażowania w los drugiego człowieka, konsekwencje tego zaanga­żowania wyznaczyły mi mój własny los, w losie tym niczego nie dałoby się zrozumieć bez sięgnięcia do „Sprawy Hłaski”, także dziś – po ćwierćwieczu od czasu, kiedy los mnie z Markiem zetknął – nie może to być dla mnie sprawa ode mnie oddzielona, choć szczęśliwie się stało, że w historii Mar­ka Hłaski takiej, na jaką zdobył się Bogdan Rudnicki, figuruję na tych sa­mych prawach, jakie przysługują wszy­stkim, którym zdarzyło się cokolwiek o Marku Hłasce napisać.

Dla Bogdana Rudnickiego mój udział w „sprawie Hłaski” musi być jedną z setek legend o Hłasce, do legę ad nie chce on się – i słusznie – odwoływać, jego książka ma być i jest udokumen­towanym i sprawdzalnym sprawozda­niem z tego, czego można się dowie­dzieć o Hłasce z lektury dostępnych tekstów Hłaski i o Hłasce.

W tym charakterze jest to książka wyborna i – nie waham się powie­dzieć – mistrzowska. Bogdan Rudnicki jest mistrzem, w sztuce czytania, czego dowodem jest mistrzostwo w sztuce cytowania. Narracja w książce Bogda­na Rudnickiego polega głównie na montażu cytatów z tekstów Hłaski i o Hłasce i towarzyszących im cytatów z dzieł różnych pisarzy, u których szuka się stosownego motta do intelektualnej kwestii, jaką się w danym fragmen­cie narracji porusza.

Wybór cytatów z tekstów samego Hłaski to rzecz stosunkowo najłatwiej­sza, ale już wybór cytatów z tekstów o Hłasce, gdy trzeba wybierać słowa coś znaczące z oceanu słów pustych, głupich, kłamliwych i bezwstydnych, wymaga rzeczywistej wiedzy, bystrości intelektualnej i jasnej świadomości, co cytat wyraża, co się za nim kryje, cze­mu może służyć „w tej skromnej re­konstrukcji losów pisarza”, jakiej się dokonuje niemal wyłącznie na podsta­wie zapisanych słów, choć wie się, że brak wśród nich słów najważniejszych, które o „losach pisarza” decydowały, skazując go na wygnanie i śmierć wśród obcych. Wybór cytatów towarzyszących (motta poszczególnych rozdzia­łów i fragmentów narracji) to z kolei prawdziwy popis wybornej erudycji literackiej, imponującego wtajemnicze­nia w subtelne kwestie filozofii literatury i dobrego. wyczucia, z czym „sprawa Hłaski” intelektualnie koresponduje.

Wszystkie trzy rodzaje cytatów współgrają z sobą w grze poznawczej, jaką prowadzi autor „rekonstrukcji lo­sów pisarza”. Jest to gra uczciwa,, ostrożna i we wszystkim taktowna, gra poznawcza ma na celu taką prawdę, ja­ką ustalają reguły gry, wie się tu niejako z góry, że w „losie pisarza” kryją się zagadki, których rozwiązania nie umożliwia dostępna dokumentacja pi­sana, rezygnuje się więc z jakichkol­wiek wątpliwych rozwiązań zagadek, poprzestaje się na efektach poznaw­czych tylko takich, jakie mogą ucho­dzić za prawdę bezsporną i bezstronną.

„Rekonstrukcja losów pisarza”, czyli rekonstrukcja udokumentowanych faktów biograficznych i literackich, ma – w założonych granicach – cechę bezsporności, skoro ktoś taki jak ja, czyli ktoś, czyja znajomość faktów – zwłaszcza z warszawskiego okresu kariery pisarskiej Hłaski – jest niepo­równywalnie większa niż u Bogdana Rudnickiego, nie czuje się w obowiąz­ku rekonstrukcji tej w niczym istot­nym kwestionować.

Lękam się od lat rozmów i lektur o Marku Hłasce, Hłasko moich rozmów­ców lub czytanych autorów, jeśli nie liczyć Heleny Wilczkowej i Adeli Gro­chowskiej, które Marka Hłaskę znały długo i rozumiały głęboko, w niczym nie przypomina „mojego Hłaski”, któ­rego we mnie kształtowało współprzeżywanie przez kilka lat jego wszyst­kich doświadczeń ludzkich i pisarskich, któremu przez dziesiątki lat po­święciłem wiele rozmyślań nad jego ludzkim i pisarskim losem.

„Mój Hłasko” nie może być i nie jest tożsamy z Hłaską Bogdana Rudnickie­go, oni obydwaj nie rozmijają się jed­nak z sobą, są w znacznej mierze do siebie podobni, choć Hłaskę Bogdana Rudnickiego stworzyła jedynie sztuka rozumnego i wnikliwego czytania dostępnych pozycji podmiotowej i przed­miotowej bibliografii Marka Hłaski. To dobrze, że tak jest, bo „mój Hłasko” istnieje już tylko dla mnie.

Do zwięzłego opisu życia i twórczości Marka Hłaski, jaki przedstawił Bog­dan Rudnicki, zgłaszam jedynie dwa drobne zastrzeżenia.

Swoją relację z lektury cząstkowych partii maszynopisowych powieści Wilk zamyka Bogdan Rudnicki cytatem z Pięknych dwudziestoletnich o powieści napisanej „w trzy noce”. To nie mo­że odnosić się do tej powieści. Hłasko opowiadał mi o wielu powieściach, jakie pisał w wieku chłopięcym. Wilka – w wersji najpewniej ostatniej – czytałem w roku 1956 i rozmawiałem z Hłaską wielokrotnie na temat tego utworu. Z lektury i rozmów wiem, że Hłasko zaczął tę powieść pisać po re­zygnacji z pisarskiego patronatu Igora Newerlego. Wilk miał być i był pisar­ską polemiką z Pamiątką z Celulozy, główna postać powieści przeciwstawia­ła marymoncki autentyzm społeczny ideologicznym gładkościom i uproszczeniom postaci Szczęsnego Bidy z Pamiątki z Celulozy.

Drugie drobne zastrzeżenie dotyczy nieścisłości w zdaniu o wyjeździe Mar­ka Hłaski do Francji. Bogdan Rudnicki pisze: „Stypendium dostał, ale potem mu je cofnięto – wyjechał więc za własne pieniądze”. Stypendium Hłasce nie cofnięto przed wyjazdem, otrzyma­łem takie stypendium także ja, wyjazd planowaliśmy i przygotowywaliśmy wspólnie, zwlekano jedynie z urucho­mieniem dewiz ze względów, jak mó­wiono, budżetowych. Mieliśmy je otrzy­mać w pierwszym kwartale 1958 roku. Marek Hłasko zdecydował się nie cze­kać i wyjechał w dniu 20 lutego 1958 roku, licząc na mój przyjazd do Pary­ża po uzyskaniu funduszu stypendial­nego. Po wybuchu „afery” w marcu te­goż roku mój wyjazd stał się niemożli­wy. Sformułowanie o „cofnięciu” stypendium warto dla ścisłości faktogra­ficznej zredagować oględniej.

Czytelników książki Bogdana Rudnic­kiego nie zadowolą z pewnością lapi­darne uwagi o filozofii artystycznej Marka Hłaski w rozdziałach Kilka uwag o metodzie i O grze raz jeszcze, Nie żądałbym w tym zakresie żadnych uzupełnień i rozwinięć.

Autora, tak sądzę, nie stać w tym względzie na więcej. Zrobił to, co mógł, nie zajmując się przemianami technik narracyjnych w prozie w okresie tak ważnym jak okres drugiej połowy lat pięćdziesiątych. Rozwinięcie tych kwe­stii wymagałoby długotrwałych stu­diów, Bogdan Rudnicki jest autorem zbyt solidnym, żeby mógł pozwolić so­bie na nieprzemyślane charakterysty­ki. Go najwyżej, można by te dwa skromne rozdziały połączyć w jeden, ale i to zostawiłbym do swobodnej de­cyzji autorowi znakomitej książki o pisarzu, którego tragiczny los został zgotowany w piekielnym tyglu nasze­go okrutnego czasu.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content