Miara, czytane w maszynopisie, Twórczość 9/1986

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

MIARA

Po Lancelocie, ścisły związek Parsifala (moja lektura maszynopisu 1986) z Lancelotem musi być edytorsko zaznaczony, w Parsifalu nie ma co oczekiwać narracyjnych niespodzianek. Cały repertuar niekonwencjonalnych chwytów zapisu literackiego zaprezentował Piotr Bednarski w powieści, która zapoczątkowała zasadniczy przewrót w jego pisaniu.

W Parsifalu pisze się po nowemu już bez żad­nego podniecenia, wie się bowiem, że nowy spo­sób narracji jest tak samo prawomocny jak każ­dy inny, nie potrzeba nim nikogo (także siebie) ekscytować, należy spokojnie korzystać ze swo­bód, jakie wynikają z jego zastosowania.

Narrator, który z Lancelota przechrzci się na Parsifala, ujmując tym samym siebie w inny system skojarzeń i aluzji, nie rozbudowuje i nie rozwija już ukształtowanego układu fabularnego, odwołuje się do postaci i motywów znanych z Lancelota (dziadkowie ze strony matki), rezy­gnując jedynie z wszelkiego historyzmu, zastę­pując go odniesieniami do historii ewangelicz­nej, do cierpienia Drogi Krzyżowej.

Parsifal ujawnia z dużą sugestywnością zależność pisarską Piotra Bednarskiego od Mistrza i Małgorzaty Bułhakowa, w Lancelocie nie czuje się tej zależności, może zresztą w Lancelocie ona w ogóle nie istnieje.

W głównym planie Parsifala można widzieć odpowiednik planu powieści o Piłacie z Pontu z Mistrza i Małgorzaty, historii ewangelicznej nie wplata się w narrację w charakterze przerywni­ka jak u Bułhakowa lub w Pantokratorze Józefa Łozińskiego, lecz wyodrębnia jako człon cyklu powieściowego, jaki tworzą Lancelot i Parsifal.

To wyodrębnienie sprawia, że Parsifal różni się od Lancelota bardziej, niż można by się spodziewać przy tak ścisłym fabularnym i artystycz­nym powiązaniu obydwu powieści. Jest to mię­dzy innymi różnica syntetycznego i analityczne­go podejścia do cierpienia jako składnika ludz­kiego doświadczenia i ludzkich losów.

Dzięki odejściu od analitycznej opisowości mówi się w Parsifalu o cierpieniu akurat to, co się chce powiedzieć. Cierpienia nie umniejszają farsowe okoliczności, w jakich staje się ono udziałem człowieka. W tym punkcie Piotr Bed­narski korzysta z Bułhakowa z dobrym zrozumieniem jego filozofii i, żeby tak to nazwać, estetyki cierpienia.

Zależność od Bułhakowa (o żadnym naśladownictwie mówić nie ma potrzeby) rzuca na Parsifala wiele światła, bez tej zależności nie rozu­miałoby się dlaczego los Michała Jurewicza zo­stał ukształtowany tak a nie inaczej, nie bez po­wodu jednak padło tu już nazwisko Józefa Łozińskiego.

Lancelot nie pozwala na orientację, z czym w polskiej prozie najwłaściwiej byłoby skojarzyć to, co Piotr Bednarski w swoim pisaniu zapoczą­tkował, Parsifal nie pozostawia żadnych wątpli­wości, że artystycznie wiele łączy Bednarskiego z Łozińskim, że Łozińskiemu zawdzięcza upo­dobanie do parodystycznej grandilokwencji, która umożliwia szpikowanie narracji wieloźródłowymi cytatami lub ich swobodnymi parafra­zami.

Podobieństwo grandilokwencji jest u obydwu autorów bardzo duże, ale nie aż takie, żeby zacierały się różnice między temperamentami pi­sarskimi obydwu autorów i tym samym różnice ich stylów parodystycznych.

Parodystyczność Łozińskiego bywa brutalna, bezpardonowa i może być unicestwiająca, Piotr Bednarski parodiuje czasem tak, jakby wcale nie parodiował, jego parodystyczności nie można być do końca pewnym, pewność ma się tylko wtedy, jeśli czasem staje się ta parodystyczność trywialna, ale o jakichkolwiek skłonnościach do trywialności mówić u Bednarskiego nie sposób.

To by się może ujawniło jako niebezpieczeńs­two realne tylko wtedy, gdyby narrator Lancelot czy Parsifal skupił uwagę narracyjną na sobie samym lub na swoim „ojcu duchowym” Piotrze Bednarskim.

Relacja między narratorem i autorem (autor stal się postacią świata przedstawionego) stano­wi przedmiot narracji w Parsifalu, do żadnych ekscesów narracyjnych z tego powodu nie dosz­ło, wie się jednak, że tu akurat znajduje się stre­fa zagrożeń, w której autor i jego narrator mogliby stracić panowanie nad narracją i dopuścić do tego, żeby znalazło się w niej miejsce dla try­wialności.

W przymiarkach ewangelicznych, jakich w Parsifalu bez przerwy się dokonuje, nie kryje się żadna niestosowność i żadna trywialność dopó­ty, dopóki ich przedmiotem jest cudzy los i cudze cierpienie.

Siebie można od biedy nazwać Lancelotem lub Parsifalem, wyżej sięgać nie wypada i nie należy, ponieważ poczucie miary warto zacho­wać nawet wtedy, gdy wyobraźni literackiej przyznaje się prawo do bezmiaru.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content