copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
MIĘDZY ŚLEPYMI ŚCIANAMI
Kazimierz Brandys, Sposób bycia. Bardzo starzy oboje, Warszawa 1965
Śledzę od bardzo dawna u wielu bardzo różnych pisarzy pewną dramatyczną czy nawet tragiczną sytuację, którą proponowałbym nazwać sytuacją dojścia do ślepej ściany. I drogi życia, i drogi sztuki widzi się zwykle w otwartej przestrzeni i jest to jeszcze jedno z najbardziej głęboko ukrytych naszych złudzeń. Wiemy, że przestrzeń jest zamknięta, ale nie chcemy tego widzieć i we wszystkich metaforach, które wyrażają nasze widzenie, nie naszą świadomość, zachowujemy samoobronnie obraz przestrzeni otwartej. Obraz przestrzeni zamkniętej budzi w nas wszystkie możliwe lęki i stąd taki zatwardziały konserwatyzm naszej wyobraźni. Żeby jednak widzieć prawdziwie, trzeba i drogi życia, i drogi sztuki widzieć w przestrzeni zamkniętej, trzeba je widzieć wśród ślepych ścian.
Szczęśliwi są ci pisarze, którym może się wydawać, że nigdy nie dotarli do ślepej ściany, a więc ci, którzy mogą wierzyć, że ślepych ścian nie ma. Podejrzewam, że jest to w naszych czasach zjawisko nader rzadkie, ale na pewno jest. Częstsze natomiast niż kiedykolwiek jest zjawisko wręcz przeciwne, świadomość ślepej ściany. Dawniej do ślepych ścian docierali najwięksi, dziś zjawisko to zdemokratyzowało się radykalnie. Śledzę je nawet u początkujących pisarzy, o których nawet nie wiadomo, czy zostaną pisarzami, ponieważ od razu stanęli pod ślepą ścianą. A sytuacja pod ślepą ścianą jest sytuacją trudną, można nie wydobyć się z miej nigdy, może to być sytuacja ostateczna albo tylko trwała, wydobycie się z niej może być z kolei najrozmaitsze i trudno sobie wyobrazić krytyka, którego taka sytuacja nie angażowałaby przynajmniej na tyle, na ile jest on zaangażowany w sprawę literatury. U Kazimierza Brandysa sytuacja pod ślepą ścianą wystąpiła chyba dwukrotnie i jako krytyk czułem się najżywiej zaangażowany w jej drugim przypadku. Świadectwo takiej sytuacji widziałem w zbiorze opowiadań Romantyczność (1960) i mniej lub więcej wyraźnie dałem temu wyraz w swoim krytycznym komentarzu do Romantyczności. Dojście do ślepej ściany było u Brandysa tym razem literacko triumfalne, ale to wzmaga jedynie emocję i zaangażowanie krytyka. Gdy napisałem wtedy, że „Sobie i Państwu to taki utwór, po którym należałoby złamać pióro”, miałem na myśli właśnie sytuację pisarską pod ślepą ścianą i chciałem ujawnić swój niepokój, jak Brandys z nią sobie poradzi. Mój niepokój dotyczył zresztą nie tyle braku wyjścia, co rodzaju wyjścia, na jakie Brandys się zdecyduje.
Na czym ta druga u Brandysa sytuacja pod ślepą ścianą polegała? Bohaterowie wszystkich opowiadań Romantyczności doszli do uświadomienia sobie swojej pełnej prawdy (tylko w jednym wypadku odrzuconej przez autora) i jest to prawda tego rodzaju, że żyć z nią zwyczajnie nic sposób, jeśli w ogóle żyć można. O filozoficznych treściach tej prawdy pisałem w swoim czasie dosyć wyczerpująco. Teraz należałoby chyba zastanowić się nad konsekwencjami, jakie bohaterowie Brandysa potrafili z niej wyciągnąć. Otóż konsekwencją najznamienniejszą był ten gest, na który zdobył się bohater Sobie i Państwu. On wygarnął całą swoją prawdę w najbardziej wyzywający sposób i w najbardziej wyzywających okolicznościach, nadając swemu gestowi sens ostatecznego wyzwolenia.
Motyw takiego wszechwyzwalającego gestu jest najoryginalniejszym odkryciem polskiej literatury i chyba odkryciem nieprzypadkowym. Motyw ten błąkał się w polskiej literaturze od wieków, a pełnej jego literackiej i intelektualnej kanonizacji dokonał autor Ferdydurke. Od tego czasu motyw ten funkcjonuje u polskich pisarzy w swoich wielorakich zastosowaniach, prawie zawsze jednak jest sygnałem sytuacji pod ślepą ścianą. Zdumienie ogarnia, u ilu i u jak różnych polskich pisarzy jest ten motyw do wykrycia. Polskość tego motywu jest co najmniej tak samo udokumentowana, jak rosyjskość motywu wszechwyzwalającej zbrodni lub jak niemieckość motywu zaprzedania duszy. Zdarza się, że motyw ten występuje w polskiej literaturze jedynie w postaci literackiej aluzji, a to świadczy najlepiej, do jakiego stopnia jest w niej głęboko zakorzeniony.
W opowiadaniach Romantyczności motyw ten został zastosowany z całkowicie własną intelektualną motywacją Brandysa i między innymi dlatego miał on swój pełny wymiar tragizmu. Napisałem o bohaterze opowiadania Sobie i Państwu, że nie byłby w stanie powtórzyć swego przemówienia, to znaczy, że odebrana mu została możliwość wszechwyzwalającego gestu. Mówiąc ściśle, gest taki mógłby być przez niego powtórzony w takiej czy innej formie, ale wtedy nie miałby już żadnego znaczenia i byłby jedynie świadectwem niepoczytalności. Oczywiście gest bohatera Sobie i Państwu mogliby powtarzać wszyscy inni bohaterowie wszystkich innych opowiadań Brandysa i to by oznaczało utrwalenie sytuacji pod ślepą ścianą.
Monodram Sposób bycia (1964) miał istotne znaczenie w sytuacji pisarskiej Brandysa. Opowiadanie Bardzo starzy oboje jest ściśle związane formalnie i myślowo ze Sposobem bycia i z pełnym uzasadnieniem wznowiony Sposób bycia znalazł się w jednej książce wraz z opowiadaniem Bardzo starzy oboje. Obydwa utwory odpowiadają na jedno pytanie, jak jest możliwe, że się żyje. Sens bardzo wieloznacznego tytułu Sposób bycia trzeba rozumieć w ścisłym związku z tak sformułowanym pytaniem, a nie inaczej. Wszystkie inne, dawne i dzisiejsze znaczenia tego terminu tworzą jedynie ironiczną aurę dla znaczenia, którego w nim szuka Brandys.
Z pełną świadomością sensu tego tekstu filozoficznego, który wygłasza bohater Sobie i Państwu, żyć nie sposób. Jakiś więc sposób istnieje, bo musi istnieć. Brandys zdecydował się szukać formuły tego sposobu i formułę taką zawierają Sposób bycia i Bardzo starzy oboje. Pełna świadomość, która zmusza do wszechwyzwalającego gestu, nie jest nam dana na co dzień, jeśli w ogóle jest nam dana. Bohater Sposobu bycia zmaga się ze świadomością w jej dawkach cząstkowych, takich, jakie zawrzeć się dają w codziennych, ale (przypadkowych chwilach dnia i nocy, gdy człowiek słyszy swój „szept wewnętrzny”. Cóż to za piękne nazwanie ten „szept wewnętrzny”! „Szeptu wewnętrznego” słuchamy z (przerwami, w wolnych chwilach, na pół automatycznie, na pół serio. Za treść naszego „szeptu wewnętrznego” nie odpowiadamy przed nikim, nawet przed sobą samym. W tym szepcie zawarty jest jad, ale tego jadu jest za mało w powszedniej dawce i on nas nie zabija od razu, on nas tylko stopniowo i systematycznie zatruwa. Zatruwani systematycznie i stopniowo, żyć możemy latami i to jest właśnie ten nasz „sposób bycia”. Bez konieczności wszechwyzwalającego gestu, w każdym razie bez jego nieuchronnego dramatyzmu. Bo jeśli świadomość porcjowana, to i wszechwyzwalający gest rozkłada się na całe mnóstwo powszednich gestów drobnego wyładunku psychicznego. Bohater Sposobu bycia odrzuca nawet najłagodniejszą formę takiego gestu, na jaki się zdobył bohater Sobie i Państwu. Do Sobie i Państwu bezpośrednio odnosi się przecież taki fragment „szeptu wewnętrznego” bohatera Sposobu bycia: „Przecież wszyscy milczą. Mówią: jak się masz, kochany – i milczą – żonę wysłałem nad morze – i milczą – serce kładą na stół i to jest także milczenie. Więc co, miałem pierwszy .stanąć i zawołać: ludzie, posłuchajcie, jaki jestem! Ryzykowne” (s. 67).
Bohater Sposobu bycia ma być i jest człowiekiem przeciętnym, dawniej powiedziałoby się typowym. Brandys tę przeciętność czy typowość podkreśla wielokrotnie. W sytuacji pod ślepą ścianą zwyciężyła w Brandysie intelektualna ciekawość skierowana ku zewnętrznemu światu, a więc ku człowiekowi, traktowanemu przedmiotowo. Dawniej sztucznie programowa przedmiotowość pisarstwa Brandysa stała się w nowej sytuacji naturalna potrzebą. W Sposobie bycia przedmiotowość nie jest całkowita, ale kierunek ku przedmiotowości jest wyraźnie akcentowany.
Konsekwentnie przedmiotowe jest natomiast opowiadanie Bardzo starzy oboje. Jest to jednak przedmiotowość inna niż u dawnego Brandysa. U dawnego Brandysa przedmiotowość była na usługach dydaktyki, w opowiadaniu Bardzo starzy oboje przedmiotowość funkcjonuje humorystycznie. W tym opowiadaniu chyba po raz pierwszy spotykamy się z humorem Brandysa.
Opowiadanie Bardzo starzy oboje jest naturalną konsekwencją Sposobu bycia. Skoro ciężar świadomości może być porcjowany, to może także być porcjowany tak, że dawki świadomości będą minimalne, a wtedy nie tak trudno o „sposób bycia”. Doleczek i Bubulka znieśli wszystko, bo wszystkiego tylko w drobnej części byli świadomi. Gdyby byli świadomi jeszcze mniej, ich sprawę zobaczyłby pisarz taki jak Brandys znów na tle ślepej ściany.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy