Niedosłowność, czytane w maszynopisie, Twórczość 2/1990

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

NIEDOSŁOWNOŚĆ

Do kanonu najznakomitszych dokonań prozatorskich Józefa Ozgi Michalskiego — Sowizdrzał świętokrzyski (1972), Czary miłosne (1983) i Ujawnienia (1988) — dochodzi Szklana Góra (moja lektura maszynopisu 1989), dzieło równej, jeśli nie jeszcze większej, piękności.

Rozkwit twórczy Józefa Ozgi Michalskiego w prozie ma swoją własną (wewnętrzną) dynamikę i jest jednym z dobitnych przejawów dy­namiki ogólnej, kształtującej tę część polskiej prozy, która potrząsa nowości kwiatem i żyje pełnym życiem.

W nawarstwiającej się, bogatej i ekspansyw­nej narracji Szklanej Góry można śledzić nawiązania do pomysłów i dążności twórczych Tadeusza Nowaka, Jana Drzeżdżona i zwłaszcza Wiesława Myśliwskiego.

Aż dziw, że Józef Ozga Michalski tak za­chłannie, twórczo i bez żadnych kompleksów czyta twórczość swoich młodszych kolegów po piórze, dotrzymując im kroku w poszukiwa­niach, które dla rówieśników autora Szklanej Góry są niepojęte i nie do zaaprobowania, jak dla Kajetana Koźmiana twórczość Mickiewi­cza.

Józef Ozga Michalski nie ukrywa, że w pew­nych partiach swojej narracji chce pokazać, co potrafi, w jawnym nawiązaniu do osiągnięć swoich młodszych kolegów, wskazując jednocześnie, że nie jest to naśladownictwo, lecz po­pis własnymi możliwościami, których źródła biją we własnej – suwerennej – wyobraźni poetyckiej.

Doniosłość pisarską Szklanej Góry wyzna­czają jednak nie zewnętrzne konfrontacje artystyczne, lecz własna hierarchia artystyczna za­dań, jakie stawia autor samemu sobie.

Zadaniem najtrudniejszym, do czasu Szkla­nej Góry skazującym pisarza na spore klęski, była – mniejsza o to, czy konieczna – ambi­cja wyrażania w utworach artystycznych filozo­fii życia i zwłaszcza filozofii społecznej nie tyl­ko poprzez obraz, lecz także prawie bezpośrednio, bo poprzez przekład nagiego dyskursu na swobodny tok metafor, jakie Karol Irzykowski nazywał małymi.

Tym sposobem literackim prowadził Józef Ozga Michalski ideologiczne wojny, głosząc filozofię społeczną sobie bliską i napiętnując tę, od której ,się odżegnywał. Wynikały z tego same szkody artystyczne dla jego dzieł, niekiedy tak mordercze jak w powieści W kogo trafi grom (1978).

Szkodliwość tego sposobu zdegradowała Sklepienia niebieskie (1974), które do kanonu największych osiągnięć prozatorskich Ozgi Michalskiego nie mogą trafić mimo swoich wielorakich piękności. Kanon tworzą dzieła, do któ­rych goła „eseistyka” ma maksymalnie ograniczony dostęp.

W Szklanej Górze poetyckiej eseistyki – w znamiennym dla Ozgi Michalskiego stylu – nie brakuje i tu, o dziwo, nie stanowi ona po raz pierwszy żadnego artystycznego zagrożenia.

Przyczyna tego stanu rzeczy jest oczywista. Autor Szklanej Góry nie poprzestaje na małych metaforach, buduje ponad nimi metaforę wielką, całościową dla dzieła, rezygnując, tym. razem radykalnie, z jakiejkolwiek dosłowności, przede wszystkim z dosłowności filozoficznego. (ideologicznego) dyskursu.

Filozofowanie w Szklanej Górze – zarówno parodystyczne (polemiczne), jak i wyznawcze – przywołuje średniowieczną demonologię, re­nesansową teologię i barokową estetykę (potrójny budulec Szklanej Góry), posługując się nimi swobodnie i prawie bez krzty dosłowności, nie ukrywając ani przez moment metonimicznego użytku, który się robi nie dla celów kamuflażowych (jak myślą symplifikatorzy), lecz z poszanowania dla samej istoty sztuki. Sztuka nie może być sobą, jeśli miałaby ją obowiązywać jednoznaczność i dosłowność.

Metonimiczność użytku, jaki się w Szklanej Górze robi, pozwala na swobody artystyczne, o jakich w innej sytuacji nie można byłoby nawet pomyśleć.

Swojej niezwykłej wyobraźni może Ozga Michalski folgować bez skrupułów i zahamo­wań, pozwalając sobie nawet na osobowe wy­stępy w narracji samego Pana Boga, który mó­wi u niego, jak mówił w pismach biblijnych proroków. I nie ma w tym cienia obrazoburstwa czy świętokradztwa.

Bóg w narracji Szklanej Góry jest Bogiem z Biblii, z traktatu teologicznego, ze snu, z wewnętrznego dyskursu, z jasełki, z rzeźby kościel­nej i przydrożnej. Jest więc, można powiedzieć, Bogiem prawdziwym. I, oczywiście, tak­że nie jest, ponieważ buduje się go z wyobrażeń o ojcu, nauczycielu, filozofie i kształtuje według prawzorów sprawiedliwego sędziego i dobrego króla.

Wielopostaciowego Boga nic nie powinno i nie może obrazić, ponieważ stworzyła go dobra wiara, chociaż dobrą wiarę. należy tu rozumieć nie w sensie, religijnym, lecz głównie we wszystkich innych sensach.

Prawdę mówiąc, nie można zaprzeczyć, że i Diabeł, czyli wytwór złej wiary i uosobienie zła, nie jest w Szklanej Górze najgorszy, on – też wielopostaciowy – głównie dlatego, że jest po słowiańsku sfraternizowany z człowiekiem, co sprawia, że doktrynalnie jest mniej prawdzi­wy niż powieściowy Pan Bóg.

Prawdziwy Diabeł istnieje w tej powieści, ale on nie został uosobiony, jest nim u Ozgi Michalskiego wojna i zabijanie na wojnie.

Wojnę i śmierć pozostawił Ozga Michalski w sferze dosłowności i jednoznaczności, wojny i zabijania nie przerobił na sztukę.

Sądzę, że można go z tego rozgrzeszyć, arty­stą nie musi się być we wszystkim i aż do koń­ca.

Właśnie totalizmu sztuki nie należy brać dosłownie, tylko dlatego (dzięki tej niedosłowności) jest to taki totalizm, z którym nie ma potrzeby być w wojnie.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content