copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
NIEPOWTARZALNOŚĆ
Andrzej Kuśniewicz, Król Obojga Sycylii, Warszawa 1970
Stanisław Jerzy Lec – błogosławiona niech będzie Jego pamięć, piszę te słowa akurat w dzień czwartej rocznicy Jego śmierci – ucieszyłby się jak dziecko powieścią Król Obojga Sycylii. Lec cieszył się wcale niekonwencjonalnie sukcesem powieści W drodze do Koryntu (1964). Król Obojga Sycylii musiałby go ucieszyć jeszcze bardziej, ponieważ jest to powieść jakby pisana dla niego. Ten wielki prześmiewca – jeden z największych w polskiej literaturze – pośród wszystkich burz i katastrof swego życia zdołał ocalić w stanie nienaruszonym i aż do końca swój świat uczuć i wyobrażeń dzieciństwa. Do tego świata, o którym Lec tylko opowiadał, i to opowiadał bez cienia ironii, z rozbrajającą i niemal dziecięcą bezpośredniością, świat powieści Andrzeja Kuśniewicza jest tak podobny, że Lec mógłby powiedzieć, iż Kuśniewicz skradł mu dzieciństwo dla napisania powieści o ostatnich dniach monarchii Franciszka Józefa. Byłby to żart całkowicie bezinteresowny, ponieważ Lec musiał znać genealogię każdego, z kim się stykał, wiedział więc wszystko co trzeba o biografii Andrzeja Kuśniewicza.
Dla samego Kuśniewicza Król Obojga Sycylii nie jest tylko literacką ewokacją świata dzieciństwa. Króla Obojga Sycylii trzeba widzieć w powiązaniu z powieścią W drodze do Koryntu, a może należałoby nawet widzieć ten utwór w powiązaniu z pozostałymi jego powieściami. Metaforyczny Korynt ze swoją ponadhistoryczną wiecznością czasu bez wartości wdzierał się u Kuśniewicza w również ponadhistoryczną wieczność czasu wartościowego i świat wartości u tego pisarza wymagał ustawicznej obrony przed inwazją świata, w którym wszelkie wartości tracą sens, ponieważ wszystkie są do kupienia za dowolną cenę w dowolnej monecie. Dla każdego i zawsze światem wartości jest jego świat pierwszy i autor Króla Obojga Sycylii poddał się pisarskiej potrzebie wskrzeszenia swojego świata, w którym wartości nie miały ceny i były bezwzględne. Historyczność tego świata – wbrew pozorom szczególnie sugestywnym, bo niemal dokumentalnym – nie ma żadnego istotnego znaczenia. Ze względu na biografię jednak nie mógł to być dla Kuśniewicza świat historycznie inny niż jest w Królu Obojga Sycylii.
Ważniejsza niż historyczność jest totalność tego świata wartości. W Królu Obojga Sycylii wszystko, co jest, ma wartość jedyną i niepowtarzalną i niczemu nie grozi bezwartościowość, ponieważ nic, co jest. nie może być zastąpione czym innym w taki sposób, żeby to nie miało istotnego znaczenia dla wszystkiego, co jest. Ten świat jest doskonałym i absolutnym przeciwieństwem tego, co Kuśniewicz nazwał Koryntem, czyli światem wartości umarłych, bo wymiennych.
W imię zupełnej prawdy i ścisłości należałoby powiedzieć, że świat Króla Obojga Sycylii ma być taki według zamierzeń i usiłowań twórcy powieści. W rzeczywistości to, co twórca zamierzył, nie jest literacko w pełni osiągalne. Kuśniewicz zetknął się w Królu Obojga Sycylii z jedną z niemożliwości twórczych: z niemożliwością literackiego przekazu jedyności i niepowtarzalności zjawisk. Jest to niemożliwość wynikająca z ograniczeń języka. Nie istnieje język, który byłby zbudowany tylko i wyłącznie z imion własnych. Kuśniewicz może tylko dążyć w granicach językowych i literackich możliwości do tego, żeby pojęciom, jeśli to tylko możliwe, nadawać kształt wyobrażeń i nazwy ogólne zastępować, gdy można, imionami własnymi. I robi to w sposób na pewno literacko imponujący. Stąd między innymi bogactwo autentycznego szczegółu dokumentalnego w jego powieści. Stąd tak często stosowana narracyjna forma zapisków pamiętnikarskich głównego bohatera, któremu przekazuje autor swoją filozoficzną świadomość totalnej ważności wszystkiego: „(Notujmy, notujmy skrzętnie, gdyż nic się już nigdy nie powtórzy. Jest jedyne i nieodwracalnie pierwsze i zarazem ostatnie w swym kształcie i swym wyrazie.)” (s. 187).
Filozofii jedyności i niepowtarzalności wszystkiego podporządkowany jest także symultanizm narracyjny Króla Obojga Sycylii. Tylko czysto zewnętrznie jest to symultanizm podobny do symultanizmu w Manhattan Transfer Dos Passosa i w Drogach wolności Sartre’a. Dos Passos i Sartre identyfikują zjawiska, Kuśniewiczowi chodzi wyłącznie o zróżnicowanie zjawisk równoczesnych. Kuśniewicz posługuje się symultanizmem dla celów podobnych do tych, które przyświecają Virginii Woolf w Pani Dalloway. Równoczesność oznacza u niego nieskończoność w zróżnicowaniu. Nieskończoności nie można wyliczyć, ale można ją sugerować i temu służą zestawienia zjawisk i faktów nie mających – poza równoczesnością – nic z sobą wspólnego, chociaż Kuśniewicz przypisuje im całkowitą równoważność. Śmierć piętnastoletniej Cyganki Mariki Huban jest dla niego równoważna ze śmiercią arcyksięcia w Sarajewie i jest to ostentacyjny dowód na to, że aksjologia Kuśniewicza rozmija się całkowicie z wszelką aksjologią historyczną. Kuśniewicz wskrzesza jeden z ludzkich rajów, nie historyczną monarchię Franciszka Józefa.
Że jest to raj historycznie określonego humanizmu, to inna sprawa. Wszystkie wizje raju są historycznie określone, ponieważ rodzi je potrzeba fikcyjnego uniezależnienia się od tej historii, której ciężarów się doświadcza. Dla Kuśniewicza ciężarem największym jest wymienność wartości i dlatego w jego raju wszystko ma wartość jedyną i niewymienną. Inne wyznaczniki rajskości nie są mu potrzebne. Jego raj jest nietrwały i nic nie ma trwałego. W jego raju jest miejsce na zło, brzydotę i niesprawiedliwość. Jego raj jest rajem nie do wytrzymania i główny powieściowy mieszkaniec tego raju cierpi tak bardzo, że pragnie swojej śmierci i śmierci świata, w którym żyje. „Zwierzę, kiedy poczuje, iż zbliża się jego czas, podobno kryje się, ucieka z domu, zaszywa się w gąszcze, w samotność, kiedy wie, że nic mu już i nikt nie potrafi dopomóc. Jeśli można uznać wojnę za taką właśnie gęstwinę absurdalnych i nic mnie w gruncie rzeczy nie obchodzących zdarzeń, absorbujących jedynie czas i myśli, no to ja wybrałem ją świadomie” (s. 122).
Bohater Kuśniewicza odczuwa, myśli i nawet robi rzeczy najgorsze. Jedno wszakże zostało mu oszczędzone: nigdy i w żadnej formie nie było mu dane odczuć, że doznaje czegoś bez wartości i znaczenia, że mógłby zrobić coś, co mogłoby się nie liczyć w moralnym porządku świata jako jedynej i niepowtarzalnej „w swym kształcie i swym wyrazie” całości. Stary humanizm gwarantował ważność wszystkiego, co ludzkie. Ważność uczuć i myśli, ważność słów i czynów, grzechów i zasług, przekleństw i błogosławieństw. Może to właśnie stanowiło istotę tych humanistycznych ideałów, które poniosły druzgocącą klęskę w dniach, do których Andrzej Kuśniewicz wrócił pamięcią w swojej najnowszej powieści.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy