Niezbędność, czytane w maszynopisie, Twórczość 9/1989

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

NIEZBĘDNOŚĆ

Redukcja, jakiej poddana została kategoria czasu w powieści Moskwa za trzy dni, wywoła­ła lawinę innych działań redukcyjnych w całej twórczości Romana Wysoglądą.

W zbiorach opowiadań i w powieści Co­dziennie i przez cały czas redukuje się skomplikowane relacje społeczne między ludźmi do bezpośrednich relacji osobowych, bezpośrednie relacje osobowe do najprostszych stereotypów sytuacji koniecznych, w sytuacjach koniecz­nych komunikacja między ludźmi redukuje się do kilku niezbędnych słów lub kilku gestów.

Językowy redukcjonizm (do słów niezbęd­nych, do vocabularium potrzeby koniecznej) może być w takim samym stopniu odkrywczy (na przykład demaskatorski) poznawczo, co pi­sarsko zabójczy.

Sto słów może wystarczyć, żeby bez kompli­kacji przeżyć całe życie, ze stu słów niesłychanie trudno budować wartościowe opowiadania i powieści.

Doniosłość pisarstwa Romana Wysoglądą polega na wypracowywanej i wypracowanej umiejętności budowania narracji literackiej ze skromnej liczby słów niezbędnych, ze zdań prostych i nierozwiniętych, ze zdań złożonych o zredukowanych do minimum formach złożoności, z równoważników zdań w najprostszej postaci.

Umiejętności Romana Wysoglądą są pod tym względem imponujące, ale jednocześnie jakby nie dla każdego bezsporne i nie do udo­wodnienia od ręki.

Tekst w języku zredukowanym do niezbęd­ności wymaga szczególnej lektury. Musi w niej występować świadoma lub instynktowna orien­tacja, jaki rodzaj potencjalnej literackości został zredukowany do słów niezbędnych, co język zredukowany zastępuje.

Bez wyczucia metonimicznych funkcji tego języka nie można mieć żadnego pojęcia o artyzmie nowelistycznych i powieściowych nar­racji Romana Wysoglądą.

Powieść 34 kilometry od Pałacu Kultury (moja lektura maszynopisu 1989) zawiera elementy, które ułatwiają taką lekturę, jaka jest konieczna, żeby wiedzieć, na czym polega artyzm narracji w języku niezbędności.

Autor powieści Codziennie i przez cały czas nie chce pomagać w domysłach, jak powstała monotonna melodia ze zdartej płyty (tym jest z założenia narracja w tym utworze), w, której cała treść ludzkiego czasu i ludzkiego doświad­czenia egzystencjalnego zmieścić się daje bez żadnej reszty.

Autor powieści 34 kilometry od Pałacu Kul­tury raz po raz odsyła do takiego lub innego działu beletrystycznego publicznej biblioteki, z której nawet korzystać nie trzeba, bo wie się i bez czytania, jakim słowem sławi powieść na­sze wiary, nadzieje i miłości, nasze wojny i po­koje, nasze dni i noce.

Szczególnie uchwytny kontekst narracji Ro­mana Wysoglądą tworzą zjawiska bieżącej beletrystyki z oficjalnego i nieoficjalnego obiegu z wszystkimi jej doraźnościami politycznymi, z jej niekontrolowaną intelektualnie i artystycz­nie usługowością.

Roman Wysogląd swoimi przywołaniami nie mierzy wysoko i daleko, woli boki i zwłaszcza doły beletrystyczne, wysokość musi być dla niego umiarkowana i na wyciągnięcie ręki, mogą ją reprezentować na przykład Józef Łoziński i Tadeusz Siejak, boków lepiej nie wyliczać z nazwiska, mógłbym się zaplątać w hierarchiach oficjalnych, nieoficjalnych i pokątnych, jeszcze większa ostrożność obowiązuje wobec wielo­warstwowych dołów, autorzy powieści krymi­nalnych i sensacyjnych (czyli beletrystyki w in­tencjach merkantylnej) okazują się często apo­stołami wojen z nową prozą w imię kultury li­terackiej i wysokich pryncypiów artyzmu.

Hierarchie, zróżnicowania i przeciwieństwa konduity beletrystycznej zacierają się i glajszachtują w narracji słów niezbędnych, gdy pić na wodę powszechnie pielęgnowanego pustos­łowia znika jak brudny śnieg w wiosennym słońcu.

Unicestwienie słownej tromtadracji ujawnia i demonstruje, że w komitecie partyjnym i w komitecie strajkowym słowa niezbędne są te sa­me, brak pośród nich miejsca na jakąkolwiek słowną rodzajowość, tym samym słowem nie­zbędnym posługują się ksiądz i wywiadowca tajnej służby, osobowy narrator jawny i po dawnemu wszechwiedzący narrator ukryty.

Z usług tego ostatniego autor powieści 34 ki­lometry od Pałacu Kultury korzysta bez skrupułów, co w utworze o tak wyraźnym piętnie satyrycznym i parodystycznym nie wymaga żadnych usprawiedliwień.

W kapitalnym fragmencie utworu, w intelek­tualnej narracji autotematycznej, Roman Wysogląd przywraca pełnię kompetencji wszech­wiedzącego narratora bezosobowego i każe mu łamać sobie głowę (istniejącą tylko w wyobraź­ni) nad losem narratora jawnego i głównych postaci powieściowych, nad jedną chwilą po­wieściowej dziej by, gdy chwilę uwiecznia prosty układ słów niezbędnych: „Kończy się noc a wstaje dzień”.

Roman Wysogląd zdaje sobie sprawę, że przywołany kontekst narracji intelektualnej obliguje go do poradzenia sobie z przekładem na język słów niezbędnych wysublimowanej refleksyjności Bolesława Prusa, uniesień ducho­wych Stefana Żeromskiego i nowoczesnego intelektualizmu polskich Mannów i Eców (od nazwiska autora Imienia róży).

Z przekładem radzi sobie Roman Wysogląd, dzięki Bogu, świetnie, jego narracja słów niezbędnych uwolni się więc chyba od przesądzeń o literacki symplicyzm.

Koneserom sztuki słowa nie pozwoli na takie posądzenie niemal poetycka kunsztowność narracji. Wysogląd stosuje totalną (jak niegdyś Tadeusz Nowak) antropomorfizację wszystkie­go, co istnieje lub jest stworzone przez myśl ludzką. Prowadzi to do, tak to trzeba nazwać, ontologicznej integracji świata ludzi, zwierząt i rzeczy, umożliwiając wyszukane efekty narracyjne jak u samego Marka Słyka.

W narracji wykorzystuje Wysogląd każdą okazję do posłużenia się w tekście wiązankami najbardziej oryginalnych porównań i metafor, jest, jak zawsze w swojej twórczości, mistrzem intelektualnych paradoksów, potrafi absurdalizować zdanie, gdy stosownej ekspresji domaga się absurdalna rzeczywistość naszego doświad­czenia.

Z absurdalności ludzkich doświadczeń litera­tura polska zdaje sobie sprawę w znacznie mniejszym stopniu niż jej najbardziej przecięt­ny czytelnik. W powieści 34 kilometry od Pałacu Kultury Roman Wysogląd nadrabia nie­dowłady wrażliwości polskiej literatury na absurdalność istnienia.

Atrakcyjności powieści Romana Wysogląda pod tym i pod innymi względami nie sposób przeceniać. W prozie polskiej lat osiemdziesią­tych jest to jedna z najważniejszych powieści.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content