copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
NOWY HOMO NOVUS
Wiesław Myśliwski, Pałac, Warszawa 1970
Nagi sad jest utworem, jak na pierwsze słowo pisarza, nader śmiałym, daleko mu jednak do zuchwałości Pałacu. Pałac jest wybuchem pisarskiej zuchwałości, która rzuca się natychmiast w oczy, ponieważ w naszej literaturze od dawna już rzadko co wybucha. Wiesław Myśliwski późno ujawnił się ze swoim pisarstwem, swojej energii pisarskiej nie rozdrabnia, nie zależy mu – można przypuszczać – na jej stałej eksploatacji, liczy na jej wyładunek tak silny, żeby można było z niego zrobić użytek naprawdę poważny. W Pałacu dochodzi do użytku wręcz zuchwałego.
Myśliwski z pasją i niemal aż z furią, które literacko mogą być niebezpieczne, wyrzuca z siebie całą swoją wiedzę o namiętnościach społecznych człowieka, demonstrując całościowo i generalnie diagnozy duszoznawcze o człowieku jako o istocie społecznej, nie lękając się w tej demonstracji żadnych drastyczności, pokonując wszelkie w tym względzie możliwe zahamowania. Jest w tej demonstracji patos (czasami graniczący z histerią), jest to jednak patos usprawiedliwiony, jeśli nie czym innym, to gwałtownością poznania tak wszechstronnego skrajności, w których namiętności społeczne człowieka mogą się wyrażać. Myśliwska lubuje się w skrajnościach, tylko one go ekscytują, tylko je chce i potrafi dostrzegać.
Są to skrajności, uwarunkowane przeciwstawnością sytuacji ludzkich, zdeterminowanych historią społeczną, uwzględnianą w rozległej, ponadformacyjnej perspektywie. Historii nie rozumie autor Pałacu w duchu poetyki realistycznej. Z tą poetyką Pałac nie ma nic wspólnego. Dusza społeczna człowieka, którą się w powieści demonstruje, ma być duszą uniwersalną w sensie całego dotychczasowego doświadczenia historycznego ludzkości, w którym zawsze istniała przeciwstawność sytuacji społecznej sługi i pana w tysiącznych historycznych konkretyzacjach. Konkretyzacja tej przeciwstawności w Pałacu (sługa dworski i dziedzic), jest czysto umowna, symboliczna raczej niż jakakolwiek inna. Nie może być zresztą inaczej, skoro autor Pałacu nie tworzy dwóch dusz, lecz jedną, jednej wspólnej każe ogarnąć sfery dwóch przeciwstawnych zakresów społecznego doświadczenia, przetworzyć je i utożsamić, żeby można je było w całości przezwyciężyć i chyba się od niego wyzwolić.
Koncepcja dialektycznej jedności dwóch dusz (dialektycznej tożsamości przeciwieństw) jest koncepcją ostentacyjnie antyidealistyczną, chociaż nie chodzi tu o żaden tradycyjny adres antyidealizmu. Wiary w „duszę anielską” nie wyznawał żaden klasyczny idealizm filozoficzny. Była to i jest wiara naiwnych utopistów. Żeby uniknąć nieporozumień, należałoby może mówić o antyutopijności w duszoznawstwie Myśliwskiego, który w tym zakresie jest tylko i wyłącznie czystym empirykiem. Dusza, którą demonstruje i prześwietla, jest w całości ukształtowana przez doświadczenie historii, ono ją wypełnia i determinuje, nadając kierunek jej funkcjonowania jako siły motorycznej w człowieku. Z uwarunkowań społeczno-historycznych wyniknęła skrajna przeciwstawność doświadczenia władzy, przywileju, swobody w zaspokajaniu potrzeb i doświadczenia niewoli, krzywdy i niemożności zaspokojeń. Przeciwstawność tych doświadczeń tworzy w człowieku napięcia, których likwidacja nie jest łatwa, chociaż złudzeń na ten temat nigdy nie brak, jeśli się tylko nie zauważa, jak prosta droga wiedzie od niewoli do samowoli, od krzywdy do krzywdzenia, od niemożności zaspokojeń do nadużyć wszelkiego rodzaju. Tej prostej i dlatego naturalnej, i dlatego niemal nieuniknionej drogi trzyma się Myśliwski konsekwentnie w swojej prezentacji duszoznawczej, która ma służyć pełnemu samopoznaniu.
Pałac jest jednym wielkim monologiem kogoś, kto swoje namiętności społeczne ma poznać w całości i do końca. Można by pomyśleć, że naprawdę nie jest to jeden monolog, lecz dziesiątek monologów różnych ludzi w różnych sytuacjach społecznych i z różnymi wobec tych sytuacji nastawieniami. Zignorowałoby się wtedy jednak to, czego zignorować nie wolno. To mianowicie, że autorowi zależało na ciągłości i jedności tego monologu, że mu zależało na tożsamości duszy, którą demonstruje, że postanowił jej przypisać pełny zakres możliwości w doświadczeniu społecznym wychodząc od doświadczenia niewoli, krzywdy i niemożności zaspokojeń, a kończąc na doświadczeniu rozmaitych niedoskonałości i ograniczeń tego, co dają władza, przywilej i wszelkie nadużycie.
Możliwości takiej pełni doświadczeń zdarzała się zawsze, w sytuacjach, gdy porządki społeczne tracą swoją statyczność, zdarzała się i zdarza powszechnie. Zjawisko ma starą i całkiem dobrą nazwę. Obiektem skonkretyzowanej powieściowo prezentacji duszoznawczej Myśliwskiego jest homo novus. W dzisiejszym języku mówi się o człowieku z awansu społecznego. Jeśli nawet autor Pałacu nie chce ograniczać się do prezentacji duszoznawczej tylko takiego człowieka, to w każdym razie przyjmuje jego perspektywę za istotną dla powieści, uwalniając się od niej dopiero wtedy, gdy staje się ona niewystarczająca, Możliwości takiej nic nie stoi na przeszkodzie, ponieważ sprzyja temu poetyka Pałacu, w którym doświadczenie rzeczywiste jest zastąpione doświadczeniem przez wyobraźnię i myśl. Dzięki swobodom, które taka poetyka umożliwia, „człowiek nowy” może bez trudu przekroczyć tę granicę, którą określa epitet i sugerowana nim rodzajowość.
Swoistą gradację jego samopoznania wykorzystał Myśliwski w kompozycji swojej powieści, w której własną zasadę kompozycyjną trzeba było stworzyć, ponieważ żadna ze starych zasad kompozycji powieściowej nie może być w niej przydatna, skoro nie występują w niej stare, istotne dla kompozycji elementy: akcja, fabuła, jakikolwiek porządek jakiegokolwiek czasu, który w żadnej ze swoich możliwych do określenia form nie został w Pałacu uwzględniony. Pałac jest w całości monologiem, wygłaszanym w wyobraźni kogoś, kto swój czas nazywa wiecznością: „Dla mnie dawniej, a teraz to wszystko to samo. Wszystko dzień dzisiejszy. Wieczny dzień dzisiejszy” (s. 111). W gradacji jego samopoznania zawarta jest jedynie aluzja do prawidłowości biografii społecznej „człowieka nowego” przy całkowitej swobodzie odniesień do czasu historycznego w tzw. rzeczywistości powieściowej. Ta aluzja wynika z kompozycji motywów powieściowych, najpierw niewolniczo-chłopskich, potem pozornie i fałszywie pańskich według chłopskiego rozumienia i chłopskiej realizacji pańskości, potem chłopsko-pańskich i pańsko-chłopskich w dialektycznych zależnościach i utożsamieniach, a na koniec ponadspołecznie egzystencjalnych, kiedy człowiek konfrontuje swoje istnienie z nieistnieniem, życie ze śmiercią, sens z bezsensem czy bezsens z sensem.
Dynamiczność i uwarunkowana z góry przyjętą koncepcją gwałtowność tego samopoznania określają stylistyczno-estetyczną tonację Pałacu, w którym styl jest od pierwszego do ostatniego zdania podniosły, w którym każdy motyw jest ukształtowany patetycznie, w którym (kulminacje patosu (jest ich kilka, co najmniej trzy) osiąga się przez patetyczne stężenie, nie przez jakikolwiek estetyczny kontrast. Z kontrastów estetycznych nie chce autor Pałacu korzystać nawet wtedy, gdy ma po temu okazję, jak na przykład przy wszystkich motywach po chłopsku realizowanej pańskości, gdy tradycja literacka (co najmniej tak stara, jak Uczta Trymalchiona Petroniusza) nakazywałaby ujęcie satyryczne. Wyzwoleniec Trymalchion nie byłby jednak przez Myśliwskiego potraktowany satyrycznie, jego śmieszność nie przestawałaby być dla niego tragiczna, ponieważ byłaby to śmieszność usprawiedliwiona i nie do uniknięcia.
Widzenie Myśliwskiego jest zdeterminowane perspektywą poznania pełnego, więc jego poszczególnych etapów nie warto oceniać oddzielnie i bez tej tolerancji, którą stwarza rozległa perspektywa. Trymalchion Petroniusza został ustatyczniony, dla Myśliwskiego nic w człowieku nie jest statyczne. Trymalchion Myśliwskiego mógłby stać się Petroniuszem i naiwet więcej niż nim. Raczej Petroniusz wyśmiewający Trymalchiona mógłby być dla autora Pałacu śmieszny, ale i dla niego potrafiłby być tolerancyjny, stawiając znak równości pomiędzy śmiesznością obydwu, utożsamiając ich w śmieszności nadrzędnej, śmieszności wszystkiego, co człowiek może, skoro w żadnej sytuacji nie może uwolnić się od strachu, bólu istnienia, istnienia w niemożności istnienia, w pustce metafizycznej, w pogardzę dla siebie i swojej niemocy, w złudnej pysze, gdy zdarzy mu się poddać pysze z tych możliwości, które w największym trudzie wywalcza, wymęcza i wymusza na sobie i na świecie.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy