Odpowiedź grzesznika, korespondencja, Twórczość 5/1960

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ODPOWIEDŹ GRZESZNIKA

W przeciwieństwie do apostolskich ambicji p. Barbary Kocówny w stosun­ku do mnie, ja z góry i jak najbardziej programowo wyrzekam się wszelkich tego typu ambicji w stosunku do kogo­kolwiek. Nie myślę więc nawracać p. Barbary Kocówny na „subiektywizm w traktowaniu dzieła literackiego”, jak­kolwiek nie wydaje mi się, że cokolwiek innego ma sens. Po prostu obiektywnie dzieło literackie nie jest niczym innym, jak zszywką zadrukowanych kart pa­pieru i przedmiot ten dziełem literac­kim staje się dopiero wtedy, gdy ktoś zrekonstruuje sobie w swoim przeżyciu wewnętrznym sens zawartych w nim znaków drukarskich. A to, niestety czy też na szczęście, jest już zjawiskiem subiektywnym. Nie wiem, czy w takim stosunku do dzieła literackiego jestem „dość odosobniony”. Mógłbym jednak przypuszczać, że w tym przynajmniej względzie nie jestem skazany na całko­witą samotność, zważywszy chociażby na fakt, że trudno tu mówić o mojej szczególnej oryginalności (vide sporo teoretyków i filozofów sztuki, z który­mi p. Kocówna miała chyba okazję zetknięcia się kiedykolwiek). Tyle, jeśli chodzi o „moją” metodę interpretacji i estetyczną postawę filozoficzną.

Co do „reliktów terminologicznych” i „błędów”, niewiele właściwie mam do powiedzenia. Pomimo metaforycznego stosowania „reliktów terminologicz­nych” z kręgu kategorii religijnych, deklaruję tym razem specjalnie na uży­tek, p. Kocówny, że z żadną religią nie mam nic wspólnego. Przenośny sens użytych pojęć jest, o ile wiem, dosta­tecznie przejrzysty i wobec tego nie wi­dzę powodu, żeby sobie odmawiać pra­wa ich używania. Uprawiam rodzaj pisarstwa zwanego krytyką literacką i mam do dyspozycji całe bogactwo środków stylistycznych, którymi lite­ratura może się posługiwać. Kategorii z zakresu moralistyki chrześcijańskiej używają nawet pisarze marksiści i nie jest to im brane za złe. Ze swej strony nie mam za złe p. Kocównie, że szuka u Conrada „obrazu imperializmu”. Ży­czę powodzenia w badaniach conradologicznych w tym zakresie.

A teraz błędy. Jądro ciemności uka­zywało się nieraz jako pozycja książko­wa, chociaż znów nie bardzo jest z cze­go się tłumaczyć, ponieważ terminu „książka” użyłem potocznie w znacze­niu „dzieło literackie”. Nie obowiązuje mnie na szczęście absolutna naukowo-bibliograficzna ścisłość. To samo moż­na powiedzieć w związku z użyciem słowa „fragmenty”. Fragment znaczy tu po prostu część, a poszczególne szkice Dąbrowskiej są ponad wszelką wątpli­wość fragmentami czy częściami takiej bibliograficznej jednostki, jak Szkice o Conradzie, wydane w Państwowym In­stytucie Wydawniczym w roku pańskim (to tylko figura stylistyczna, nie dekla­racja reliktów) 1959.

I na zakończenie prośba o odrobinę tolerancji w stosunku do ludzi i ich zainteresowań. Wolno pani Kocównie zajmować się „obrazem imperializmu” u Conrada, niech mnie wolno będzie pisać o tym, kim był i jest Conrad dla Dąbrowskiej, według mego rozumienia tej sprawy. Nie widzę nieszczęścia w takiej różnorodności ludzkich zaintere­sowań. Sądzę, że bez swobody w tym względzie życie byłoby nie do znie­sienia.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content