copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
OKSYMORONICZNOŚĆ
Pisarstwo Thomasa Bernharda jest prawie tożsame ze sztuką paradoksu i to paradoksu w swojej najwyższej intelektualnie postaci, w postaci paradoksu filozoficznego.
W pisarstwie Thomasa Bernharda stale są wykrywalni Montaigne, Pascal, de Sade, Kierkegaard i Schopenhauer, ale Bernhard nie jest jak każdy z nich filozofem i nic nigdy nie wskazywało na to, że chciałby nim być.
Nie będąc filozofem, nie chcąc nim być, uprawiając tylko i wyłącznie pisarstwo artystyczne, odmówił sobie Bernhard dostępu do słowa naturalnego (czyli do słowa naturalnej poezji) i skazał się na słowo przetworzone, o najwyższym intelektualnym szlifunku.
Cóż za straszne pisarstwo mogłoby z tego wyniknąć, gdyby Bernhard zechciał pisać konwencjonalne powieści lub konwencjonalne dramaty. Powieści i dramaty z akcjami i z fabułami, z malowidłami tak zwanego życia. Strach pomyśleć.
Rezygnując z filozofii (z teorii), zrezygnował Bernhard jednocześnie z wyobraźni (z fikcji), te dwie rezygnacje dały w konsekwencji prawie niepowtarzalność artystyczną jego pisarstwa.
Słowo wypróbowane w wielowiekowym użytku, wyostrzone do granic możliwości zostało u niego zaprzęgnięte w indywidualnej narracji do opisu i analizy fundamentalnych doświadczeń ludzkiej egzystencji. Są to doświadczenia o niepodważalnej wiarygodności poznawczej, dostęp do nich ma się jedynie poprzez introspekcję lub bezpośrednią obserwację.
Nie ma istotnego znaczenia, że w niektórych powieściach występują fikcyjni lub od niechcenia ufikcyjnieni narratorzy, że w niektórych utworach dramatycznych wykracza się poza doświadczenie własne lub dostępne w bezpośredniej obserwacji.
Z Mrozu i z Kalkwerku, z Naprawiacza świata i z Komedianta da się wydobyć – jak z eleganckiego opakowania – całą zawartość osobistego doświadczenia o wiarygodności tak samo podmiotowo i przedmiotowo niepodważalnej jak w całym cyklu autobiograficznym (z Bratankiem Wittgensteina włącznie).
Z rozmaitych powodów i dla rozmaitych względów Thomas Bernhard wymija niekiedy jawny i ostentacyjny autobiografizm, nie zmienia to faktu, że jest to prawie zawsze wyminięcie bez znaczenia i jak w Kalkwerku pozorne.
Znikomość udziału fikcji i podrzędność jej funkcji w pisarstwie Bernharda nie podważa przynależności tego pisarstwa do prozy artystycznej. Jest to właśnie w zasadniczych założeniach (z własnego programu) proza artystyczna bez fikcji, czyli taka, w której wyznaczniki artyzmu nie są gatunkowe i nie są na wierzchu, lecz wynikają z ukrytej formy, która jest własna, czyli indywidualna.
O artyzmie pisarstwa Thomasa Bernharda nie może przesądzać sztuka paradoksu, ona jest u niego ostentacyjna, ale ona nie jest wyróżnikiem pisarstwa artystycznego.
Trwała zażyłość z pisarstwem Bernharda pozwala mi postawić diagnozę, że o artyzmie jego pisarstwa decyduje nie wszechwładny paradoks, lecz jego najradykalniejsza postać – oksymoron, metafora niemożliwości.
Oksymoron nie jest u Bernharda częstą figurą stylistyczną, ani tym bardziej taką, jakiej nadużywa, nie chodzi jednak o dosłowne rozumienie tej nazwy, lecz o zasadę nieprzezwyciężalnych sprzeczności. Ta zasada rządzi jego narracjami i biegiem akcji w jego utworach.
Oksymoroniczność (lepiej zastąpić termin ścisły słowem metaforycznym), czyli tożsamość sprzeczności, oznacza u Thomasa Bernharda istnienie w niemożności istnienia (tożsamość sprzeczności jest niemożliwa), oznacza istnienie w ostatnim momencie przed nieistnieniem, oznacza może moment przechodzenia od istnienia do nieistnienia.
Formę istnienia w niemożności istnienia bada Bernhard na sobie samym we wszystkich utworach autobiograficznych, w których jest narratorem, i poprzez te wszystkie postacie, które jak Konrada z Kalkwerku na to samo skazuje.
W utworach dramatycznych – dramatopisarstwo Bernharda jest artystycznie pośledniejsze niż jego proza – świadomość istnienia w niemożności istnienia jest celem biegu zdarzeń, ich finałem jak dla Bruscona w Komediancie. W utworach prozatorskich oksymoroniczna tożsamość sprzeczności bywa – jak dla Straucha w Mrozie, jak dla Konrada w Kalkwerku – jedyną dostępną czasoprzestrzenią, w której istnienie zmienia się w trwanie w powtarzalności słów i gestów desperacji.
W takie trwanie zamieniło się pięćdziesiąt osiem lat życia Thomasa Bernharda, takiemu trwaniu nadawały sens lub pozór sensu przez lat – licząc z wyobraźnią – niewiele mniej działania twórcze lub przygotowania do nich.
Ukryta oksymoroniczność artystycznego zapisu doświadczenia życia występuje jeszcze intensywniej w patrzeniu Bernharda na doświadczenie twórcze. Doświadczeniem twórczym – czyli sztuką – może być u niego sprzedawanie artykułów spożywczych, walka z chorobą, działanie polityczne, robienie rękawiczek na drutach, praca naukowa wszelkiego charakteru i praca artystyczna we wszystkich dziedzinach, nie wyłączając żonglerstwa cyrkowego.
Wszelka kreacja, wszelkie tworzenie, wszelkie działanie są oksymoronami, łączą – dla złudzenia – ogień z wodą, spełniają niemożliwość, nie przestając być niemożliwością, są jednocześnie wszystkim i niczym.
Nic, będąc niczym i nie przestając nim być, udaje, dla zapełnienia czymkolwiek próżni świata i pustki egzystencji, że jest wszystkim, nie mogąc tym być.
Czymś takim i niczym innym są utwory w utworach: Traktat o naprawie świata, komedia Koło historii, studium O słuchu. Tym samym jest chodzenie Konrada z Kalkwerku po pokoju u siebie i u profesora, robienie czegokolwiek, co się robi, trwanie w oczekiwaniu jedynego możliwego rozwiązania, w oczekiwaniu śmierci, która ustanawia rzeczywistą jedność przeciwieństw, tezy i antytezy, tak i nie, która jest niepodważalną syntezą i niezawodnym rozwiązaniem.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy