Oniriada, czytane w maszynopisie, Twórczość 10/1993

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ONIRIADA
(16.4.1993, 17.4.1993, 18.4.1993, 20.4.1993, 23.4.1993)

Piątek, 16 kwietnia 1993
– idę z Wiesławem Myśliwskim lub z Myśliw­skimi drogą przy polach samickich – zauważam grzyby na polu – są dorodne – zaczynam je zbierać – mają w sobie coś kanciastego, są podobne do graniastosłupów – dyskutuję lub rozmyślam o pisarstwie Williama Faulknera – o jego formalnych i etycznych podstawach – w jego utworach doprowadza się do trans­gresji, doświadcza się jej – ryzykowna jest u niego transgresja w total­ność, w powszechność – przy drzewach, przy drodze rzuca się na mnie czarny pies – pies łagodnieje przy mojej twarzy – pies jest jak z noweli Faulknera – mówię o tym – przechodzę gdzieś z Myśliwskim – on ma na sobie moje spodnie – mówię, że o moje spodnie nie dba – pogniótł je – ja jestem w jego spodniach, dbam o nie – rozmawiamy o Faulknerze – idę Mszczonowską w Skierniewicach w stronę rynku – dwóch facetów śpiewa teksty, parodystyczność w języku – głośno mówię, że realizują moje idee literackie – oni chyba nie wiedzą, kim jestem – facet wyciąga butelkę wódki z mojej kieszeni – stawia butelkę na poboczu drogi – mówi coś, co mi się nie podoba – zabieram wódkę, idę na rynek – krewni lub znajomi chcą, żebym się podpisał na życzeniach dla brata Staśka – brat mieszka jakoby w Łodzi – domyślam się, że trzeba dać pieniądze na pre­zent dla brata – kobieta mówi, że należałoby kupić pięćdziesiąt tomów dzieł klasyka – w grupce ludzi słuchających zakonnicy widzę Reszkę ojca – pytam, czy nie załatwiłby mi kupna książek – on mówi, że jest przeziębiony – pokazuje na gardło – zakonnica mówi jawne kłamstwa – rzuca oszczerstwo na Myśliwskich – Myśliwscy robią jakoby interesy w Szczecinie – wypowiadam się przeciw zakonnicy – oburzam się na prymasa Glempa – zjawia się Marian Grześczak – chce mnie zaprowadzić do biblioteki – dyrektorką w skierniewickiej bibliotece jest jego siostra – widzę, że ją kiedyś poznałem – z jej słów i gestów wynika, że ona do nikogo nie ma zaufania – chcę odejść – mówię do Grześczaka, że nie mam gdzie w Skierniewicach przenocować –

Sobota, 17 kwietnia 1993
– zięć lub krewny Jarosława Iwaszkiewicza, jego opowieść – opowiada o swojej przygodzie seksualnej z czasu służby w wojsku – Henryk Krzeczkowski i ja bardzo się śmieje­my – ten ktoś ma zdawać egzamin naukowy – jest mu potrzebna dokumentacja – zastanawiamy się – może mógłby się posłużyć moją teczką mate­riałów o Edwardzie Stachurze – jestem w mieszkaniu lub w domu Reszków – ma się jeść świąteczny obiad – na coś się czeka – spoglądam na służącą lub służącego – z grymasu ust domyślam się, że on lub ona nienawidzi Reszków – wydaje mi się to niepojęte – podchodzą do mnie na powitanie moje krewniaczki – są pięknie ubrane – całujemy się – one zaczynają tańczyć – tańczy wiele osób – tańce zaskoczyły mnie – patrzę na tańczących z przyjemnością –

Niedziela, 18 kwietnia 1993
– znajomi literaci, wśród nich działa Gustaw Herling-Grudziński – daje niektórym do czytania rękopis swego dzieła – dzieło na oko olbrzymie – ma być dokumentem czasu – czytali dzieło Krzysztof Mętrak i Janusz Drzewucki – rozmawiamy o pisaniu Herlinga-Grudzińskiego – wszystkim brak entuzjazmu – w uliczce, wśród drzew mówię do kogoś o psie – narobiłby hałasu, gdyby go zostawić samego na noc – o psie mówię w nieznanym domu do niezna­nych ludzi – mam z tego domu odjechać – zauważam, że przystanek autobusu jest naprzeciw domu – biegnę do autobusu – kierowca pyta, po co się spieszę – wskazuje rozkład jazdy – odjazd autobusu za dwadzieścia minut – mógłbym porozmawiać, gdyby było z kim –

Wtorek, 20 kwietnia 1993
– spiknąłem się z Wojciechem Jaruzelskim – łączy nas emerytalność – rozmawiamy na rogu Nowego Światu i Smol­nej – umówiliśmy się na spotkanie, Jaruzelski od­chodzi – po drugiej stronie Alej Jerozolimskich rozpo­znaję stajennego (sic), koniuszego (sic) lub kierowcę Jaruzelskiego – przejeżdża ni to konną karocą, ni to samocho­dem – jestem z nim od dawna skumplowany – idę z Haliną Mikołajską – entuzjazmujemy się sobą – Halina mówi o naszej wspólnej emerytalności – bawi ją moja opowieść o konfidencji z koniuszym Jaruzelskiego – z Haliną oglądam rzeczy na skraju pól samickich – niby to moja własność te rzeczy – Halina założyła wieczorową suknię – suknia jest dobra – Halina chyba przyjmie suknię w prezencie – byłbym bardzo zadowolony – pensjonat na Sycylii, koleżanki ze studiów – dom siostry pod Skierniewicami – perypetie z Renatą – fragmenty przestrzeni dzieciństwa jak konty­nenty widziane z góry – projekty twórcze, plany uniwersyteckie – współzawodnictwa – utwierdzam się w swoich dążeniach – coś osiągam lub osiągnę –

Piątek, 23 kwietnia 1993
– maluję schowek lub pawlacz pod sufitem – na dole schowka zamalowuję narzędzia, jak­bym je zamurowywał – posuwam się z malowaniem w lewą stronę – odkrywam niespodziewanie malutki pokoik – trzy, cztery metry – w pokoiku jest widno – widać duży kaloryfer – stoi składane łóżko – pod łóżkiem widać sporą kupę kartofli – kartofle są przerośnięte jak w piwnicy na wiosnę – jestem olśniony odkryciem – chciałbym w takim pokoiku mieszkać – on jest w domu nie do odkrycia – jadę z Małą i Wiesławem Myśliwskimi – jadę z nieznaną parą – trasa jakby wzdłuż Rawki – z północy na południe, z południa na północ – rozmowa z nieznaną kobietą o pracy rąk i o pracy artysty – ona jest może plastyczką – z bratem lub z kimś innym rozmawiam o półetatowej pracy fizycznej – mogę pracować w przedsiębiorstwie skierniewickim nad Rawką – trzeba zacząć pracę od jutra – muszę się zgłosić na ósmą – nie mogę od brata wyciągnąć koniecznych informacji – nie wiem, jak przekonał szefów, żeby mnie przyjęto – patrzę na pociągi podobne do przedwojennych torped – patrzę na uciekających na południe męż­czyzn – niepokoję się o początek pracy z nowymi ludźmi, w nowych warunkach –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content