Oniriada, czytane w maszynopisie, Twórczość 10/1996

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ONIRIADA
(6.5.1995, 28.5.1995, 16.6.1995, 17.6.1995, 18.6.1995)

Sobota, 6 maja 1995
– peryferyjna ulica, miasteczko, przedmieś­cie – rodzice córek, synów – kombinacja małżeńska, polityczna, history­czna – tworzy się historia jak z filmu – wydarzenia na skraju rynku – w miasteczku, w Warszawie – historia w historii – Zdzisław Najder ma dokumenty – komentuje je po swojemu – ma pismo Jarosława Iwaszkiewicza – rozpoznaję w piśmie stylizację literacką – wielokrotnie podchodzę do Najdera – wielokrotnie karta z tekstem Jarosława spada na ziemię – Najder kartę podnosi spod stołu – w głównej historii kompromitacja – nie dojdzie do małżeństwa – nie udaje się powtórzenie przeszłości – dziewczyny, mężczyźni, rodzice wycofują się z działań – stary mężczyzna wsiada do autobusu – to on inspirował wszystko – przypominało mu się harcerstwo – on przyjechał z Wybrzeża – wraca na Wybrzeże – dziewczyny, mężczyźni wstydzą się – chcą kontynuować normalność – bez wymysłów, bez pretensji – przyglądam się ich twarzom – rozmawiam – nie nawiązuję do kompromitacji, do fiaska –

Niedziela, 28 maja 1995
– jestem w małym mieście – na południu Polski – ma się odbyć spotkanie literackie – ze mną – impreza z potrzeby biurokratycznej – przyjdzie ktoś, nie przyjdzie – nie sprzeciwiam się niczemu – ukrywam wewnętrzny niesmak – jest ze mną Olimpia – nie przejmuję się, niczym – na imprezę wstęp płatny – wchodzą ludzie z dwóch stron – dużo ludzi – wchodzą nowi w trakcie imprezy – mówię o swoich dziejach w roli krytyka – mówię o swojej starości – nie upiększam swojej historii – niczego sobie nie dorabiam – Olimpia opowie wszystko po swojemu – godzę się z tym, że impreza czemuś służy – rozmowy o karierach, o awansach – awansował lub nie awansował Andrzej Kopacki – dowiaduję się o kulisach awansów – domyślam się – jestem rankiem u Lisowskich – może u nich spałem – Hanka coś chce wyjaśnić, po aktorsku – ma znaczenie jej ekspresja – ekspresja w układzie ust – słucham słów, przyglądam się jej ustom –

Piątek, 16 czerwca 1995
– zdarzenia jak we mgle – zapadają się w niewidzialność, w niepamięć – idę w tłumie obok Andrzeja Kijowskiego – mówimy o czymś ważnym – wchodzimy z korytarza na salę – do wielkiego wnętrza – idę przez Nowy Świat – na chodniku zauważam wielkiego rydza – wygląda jak dorodna gąska – obok rydza gówno – żal mi, że rydz w gównie – wchodzę do sklepu, wychodzę – rydza przy gównie nie ma – rydza pod rynną myje znajomy – rozumiem go i rozumiem siebie – ktoś mówi do mnie – nie znalazł książki w pokoju Marii Janion – wiem, że patrzył tylko na biurko – nie spojrzał na stół – stoję obok kilkupiętrowego budynku – w oknie na piętrze znajoma para starych ludzi – przede mną hotel – w oknie widzę zarys postaci Marii Janion – stoi w oknie w różowym szlafroku – para w oknie przy mnie jak przebrana – stary mężczyzna ma na twarzy maskę – przygląda mi się – zbliża maskę do szyby – oglądam PIT-y spadkobierców Jarosława Iwaszkiewicza – trzeba to mieć w dokumentach finanso­wych – obowiązuje to ludzi z redakcji „Twórczości” –

Sobota, 17 czerwca 1995
– postać Jana Krasińskiego, kuzyna And­rzeja – on rysuje esy floresy – rysuje między liniami prostymi – jego opowieść – jak odzyskał małą część swoich majątków – jak może tę odzyskaną część zagospoda­rować – rozmowy przez telefon – ktoś się umawia – żebyśmy się spotkali przed Dworcem Śródmieście – mnie myli się Dworzec Śródmieście z Dwor­cem Centralnym – ulice Warszawy – wracam na Widok, przez Bracką, przez Chmielną – od Kruczej patrzę w Aleje Jerozolimskie – w stronę dworców – wielkie roboty – rusztowania, konstrukcje – pracuje na budowie wojsko – żołnierze wśród konstrukcji – wygląda to imponująco, niewiarygodnie – myślę, że robi się coś na pokaz – przed świętem – dla korzyści politycznych – krążę wokół dworców – mam się z kimś spotkać – porządkuję posłanie,.potrząsam kołdrą – w pościeli olbrzymi robak – wieloczłonowość robaka – rdzawy kolor niektórych członów – trzeba robaka zabić albo wyrzucić – przykrywam go na ścianie tkaniną – nie chcę go zabić – chyba nie chcę zabrudzić ściany –

Niedziela, 18 czerwca 1995
– drzewa w parku skierniewickim – przed pałacem świadomość, że drzewa sadził Ignacy Krasicki – rozmawiam z Jerzym Lisowskim – on sądzi, że powinienem przygotować przemówienie – na jubileusz „Twórczości” – myślę, co mógłbym teraz powiedzieć – musiałoby to być coś istotnego, jak „Pisa­nie” – jak moje najważniejsze teksty – myślę o tym – myślę o źródłach polskiej literatury – ojej wzlotach – z radia Paryż słyszałem utwór Kazimierza Brandysa, może mi się to śniło – śniłem lub wyczułem, że Brandy s uważa się za Kafkę – może dowiedziałem się o tym telepatycznie – wielkie są absurdy w polskiej literaturze – rozmyślam – jakby na Mszczonowskiej, jestem u młodego autora z mojego kręgu – pokazuje mi swoje rękopiśmienne teksty – ma się wydać książkę z jego korespondencji – korespondował z pisarzem z Anglii – może to Donat Kirsch, może Dariusz Bitner – są w materiałach rysunki – niektóre teksty znam – czytam wzmianki o Marku Słyku – idę przy skrzyżowaniu Miedniewickiej z Mszczonowską – idą koło mnie dwa czarne cielaki – dotykam ich głów – pieszczę ręką ich głowy –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content