Oniriada, czytane w maszynopisie, Twórczość 10/1997

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ONIRIADA
(11.1.1996, 13.1.1996, 19.1.1996, 21.1.1996, 26.1.1996, 30.1.1996)

Czwartek, 11 stycznia 1996
– podróżowanie, udręka w drodze – jestem, po wielkich trudach, blisko domu sios­try – za dwie minuty można tam być – za dwie minuty powrócić – zdążyłoby się na dworzec – na ślub w kościele w Skierniewicach – wiem, że trzeba to wszystko zrobić – idę, jadę, wsiadam do pociągów – jestem na nieznanych stacjach – nie mogę się dopytać, gdzie jestem – jestem może koło Radomia, może koło Szcze­cina – rozmawiam z nieznajomymi, ze znajomymi – przygląda mi się kobieta – Justyna Guze lub Maria Mirecka – mężczyzna, przysuwa się do mnie – znam go i nie znam – perony, stacje, fragmenty Lasu Miejskiego – chore dzieci – zagubienie w Skierniewicach – zagubienie gdzieś w Polsce – myślę o bliskości domu siostry – nie wiem, dokąd należało się spieszyć – nie mogę sobie przypomnieć, co się działo, wcześniej – zanim stanąłem przy domu siostry – po drugiej stronie szosy –

Sobota, 13 stycznia 1996
– miejsca i zdarzenia jak w filmie – jak w teatrze – idę od rynku w stronę kościoła, w Skiernie­wicach – jest dwunasta w nocy – ludzie powinni iść na pasterkę – wracam do rynku – niosę na plecach plastykowy worek – trzeba go wrzucić do kloaki – na podwórku przy ratuszu – przyglądam się żołnierzom, na rynku – są w strojach z dawnych czasów – żołnierze z żandarmerii chcą im dać szkołę – od strony rynku patrzę w ulicę Gałeckiego – naprzeciw domu z mieszkaniem Reszków stoi grupa ludzi – rozpoznaję Zofię Reszkową i Reszkę ojca – witają się, idą na podwórko małego domu – wychodzę na szosę – szosa wygląda jak Via Apia w Rzymie – trzeba jechać autobusem – światła autobusów oślepiają – rozglądam się za przystankami – patrzę na potężny zad konia – można by jechać konno – wyobrażam sobie, jak by koń zareagował – przy zbliżeniu się do niego – słucham opowieści o koniu – w czasie uroczystości koń podkrada pienią­dze – jak słoń cukierki – jeżdżę po Warszawie – coś się chce kupić – ulice, dzielnice – idę korytarzem w budynku parlamentu – korytarz jak w Liceum Prusa, w Skiernie­wicach – można słuchać obrad, nie można – patrzę od tyłu na Aleksandra Małachowskiego – wchodzi na salę – w sejmie dzieje się coś decydującego – zmieni się ustrój – jadę jakby podmiejską ulicą – przyglądam się grupom młodzieży – wchodzę na wielką salę – to jest redakcja pisma – ktoś trzyma w ręku list Hanki Szymkowskiej – przysłała swoje obrazy i tkaniny artystycz­ne – Renata zachwyca się jej utworami – przypuszczam, że Hanka przysłała to wszystko bez wiedzy o mnie – że mogę mieć coś wspólnego z tym pismem – rozglądam się po obrazach – niezwykłe kształty – stwór zjedna krótką, z drugą długą nogą – te nogi to żywe stwory ludzkie – stwory otwierają usta bez zębów – coś seplenią – trwoga, przerażenie –

Piątek, 19 stycznia 1996
– miasto, postać świata – ulice warszawskie, ulice jak w Bratysławie – peryferie, domy na peryferiach – Paweł Hertz zna domy, gdzie można zjeść – chodzę na obiady z Pawłem Hertzem – pokazuję Hertzowi lokale – nie wiadomo, gdzie się mieszka – przez całe życie mieszkania są nieosiągalne – młodzi nie mają mieszkań – z Hertzem przyglądam się znajomemu Her­tza – znajomy ma dziecko, synka – zbiera dla niego książki – książki zakurzone – wiszą na murze na podwórku – przyjechał Marian Grześczak – pożycza książki od nas – może trzeba od niego książki pożyczać – Grześczak przyjeżdża, odjeżdża – rozmawiam z nauczycielką – ona przez całe życie pielęgnuje znajomość łaciny – przebywam w domu dla twórców – przyjechał jakby Konstanty Jeleński, jakby Zygmunt Kubiak – wszystko powinno nas łączyć – rozmawiamy, spotykamy się na spacerach – spacery w wolnej przestrzeni – na Marszałkowskiej obchodzę sklepy spoży­wcze, delikatesowe – sprawdzam, co można kupić do jedzenia – patrzę na chleb, na sery –

Niedziela, 21 stycznia 1996
– w górze, na nasypie, pędzi pociąg – on nie staje przy wypadkach – zastrzelono kobietę w pociągu – pociąg stanął – zatrzymała pociąg druga kobieta – ona chce ratować kobietę postrzeloną – tłumaczy swoje motywy – opowiadaczowi tej historii – historia z filmu, z opowiadania – mnie coś z tego kojarzy się z Andrzejewskim – z jego opowiadaniami – o miłości w czasie wojny – uczestniczę w wydarzeniach powstania – dramatyczne wydarzenia – w mieszkaniu Jerzego Andrzejewskiego – ktoś decyduje – trzeba zastrzelić wszystkich uczestników wy­darzeń – strzela Jerzy Andrzejewski – kula trafia mnie w klatkę piersiową – czuję, że jeszcze żyję – leżę przy zabitych – dziecko zauważa, że jeszcze oddycham – dobija mnie kawałkiem metalu – nie dobiło mnie – Jerzy Andrzejewski spalił swoje mieszkanie – zginęło piekielne dziecko – obchodzi się rocznicę wydarzeń – te rocznice obchodzą sami umarli – warstwy rzeczywistości, warstwy wspom­nień – nakładają się na siebie, splatają – żyję jak w studni pamięci –

Piątek, 26 stycznia 1996
– w rolach życiowych chce się odnaleźć role literackie – w moich, w cudzych – uczestniczę w różnych zdarzeniach – w szkole, w organizacji literackiej – w układach osobistych – byłem z kimś w Skierniewicach – nie wiem, z kim byłem – jestem z Jurkiem Reszką – Jurek jakby też skądś przyjechał – chodzimy po rynku – prowadzimy rozmowę z Antonim Słonimskim – Jurek jest jakby Bohdanem Zadurą – Słonimski chce usłyszeć od niego zdanie poety – Jurek-Bohdan mi gdzieś zginął – idę po schodach – szukam go – odnalazł się – szturchamy się jak chłopcy – ktoś mówi, że stąd można widzieć pałac – uważam, że to niemożliwe – ze względu na odległość – ze względu na domy –

Wtorek, 30 stycznia 1996
– czytam powieść lub wspomnienie dyplo­maty – sekretarza ambasady – narracja dotyczy zachowań dyplomatycz­nych – w dzień wigilijny lub pierwszomajowy – wszystkim kierują dyplomaci japońscy – dyplomaci polscy i rosyjscy przestrzegają jednego – w dzień święta trzeba mieć chleb szczególnego rodzaju – chleb taki jak chleb Olimpii – w ambasadzie polskiej kapelan jest równy rangą ambasadorowi – także uposażeniem – opowiadam dyplomatom i literatom, co prze­czytałem – dyplomaci niczego nie kwestionują – odczuwam wątpliwość – czy znam to wszystko z powieści – może znam z doświadczenia – według powieści trzeba wstać rano – przygotować się do podróży – wstaję i działam – coś się opóźnia – kogoś ponaglam –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content