Oniriada, czytane w maszynopisie, Twórczość 10/1999

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ONIRIADA
(18.6.1997, 23.6.1997, 29.6.1997, 1.7.1997, 4.7.1997)

Środa, 18 czerwca 1997
– urządzenia gazowe, przy szosie Mszczonowskiej – robi się instalacje między Pamiętną i Lasem Miejskim – ktoś mnie poznaje z pracownikiem – witamy się, patrzymy na siebie – jakby budynek BGK, w Warszawie – patrzę w kierunku południowym – widać budynek podobny do Pałacu Prymasow­skiego – w środku budynku widzę wnętrze, mieszka­nie – jest ze mną Marian Pilot lub Wacław Tkaczuk – mówi, że to mieszkanie jego znajomej – poznajemy ją – jakbym ją znał wcześniej – twarz jak czasem u kobiet z arystokracji – oglądamy mieszkanie – dwie kondygnacje – pokój na górze, pomieszczenia na dole – właścicielka kupiła mieszkanie jako dzienni­karka – obejrzeliśmy część mieszkania dla gości – jako gość ktoś u niej mieszkał aż do śmierci – teraz jest możliwość zamieszkać u niej – rozmyślam o tej szansie – nie musiałbym tracić swojego mieszkania – u niej mogę być zameldowany czasowo – jako „zaprzyjaźniony lokator” – omawia się sprawę, coś się załatwia – pomagają mi Wacław Tkaczuk i Marian Pilot – oni pertraktują z właścicielką mieszkania –

Poniedziałek, 23 czerwca 1997
– zdarzenie po zdarzeniu – szara biel, brudna niebieskość – na tle bieli, niebieskości, twarz Bożeny Wahl – wyostrzyły się rysy jej twarzy – patrzę na postać Janusza Głowackiego – na jego twarz – tłum ludzi w redakcji – nasi współpracownicy, głoszą szokujące pog­lądy – odbywa się wielka impreza – w sprawie „Twórczości” – wypowiadają się przedstawiciele wojska – przysłuchuje się obradom Zbigniew Brzeziń­ski – mówił lub mówi Janusz Rudnicki – przyglądam się robotom, na jezdni ulicy Wi­dok – pracuje na jezdni brat Tadek – ludzie domagają się, żeby przestał – kładę rękę na ramieniu Tadka – wyprowadzam go z jezdni – trzymam w ręku kwity – z kwitami coś trzeba zrobić – stoję przed kamienicą – na rynku Starego Miasta – mówi do mnie Hanka Binder-Kulczycka – chce, żebym wszedł do kamienicy – Bindrowie odzyskali prawo własności – wchodzę na chwilę – chcę zobaczyć nowo odzyskane mieszkanie – dwa pokoje, ludzie, prezenty – mnóstwo wędlin – muszę tu wrócić z prezentem – chyba kupię drogi alkohol –

Niedziela, 29 czerwca 1997
– wydawnictwo, znajomi, redaktorzy – prosi się mnie o pomoc – potrzebne są moje opinie – moje teksty na obwoluty – mówię o Zofii Kossak-Szatkowskiej – myślę o jej znajomości kultury ziemiańskiej – wspominam, że ją znałem osobiście – notuje się moje słowa – trzeba wyjść z wydawnictwa – podjeżdżam autobusem w pobliże rotundy – idę ulicą Gałeckiego w Skierniewicach – opowiadam coś o kobiecie, wspominam prze­szłość – przeglądam notatki Wacława Sadkowskiego – notatki z wykładów – jakby z wykładów filozofii – coś mnie śmieszy w notatkach – coś bardzo interesuje – myślę o rozmowach z redaktorami – w wydawnictwach, jednym, drugim –

Wtorek, 1 lipca 1997
– idę, jadę, przez Samice nad Rawką – z północy na południe – w stronę Ramiona – jakby się zwiedzało Samice po latach – są ze mną ludzie – idę z Marią Dąbrowską – mam na sobie futro po Marii Dąbrowskiej – futro zniszczone – Maria Dąbrowska zakłada je na siebie – patrzę na koniec drogi z Samic do Kamiona – drogę na tym odcinku widzę po raz pierwszy – skręcę z tej drogi na szosę Mszczonowską – okolica pochłonięta przez morze – morze jak kloaka – wpadła mi w wodę mała miednica – w płynącej wodzie trudno będzie ją odnaleźć – poruszam się w Warszawie – chodzę, jeżdżę, z Januszem Głowackim – Janusz prawie nic nie mówi – napotykamy ludzi z radia, z telewizji – oni opowiadają o radiu, o telewizji – o swojej pracy – słucham tego, co mówią – niektórzy odchodzą z radia, na emeryturę – niektórzy mówią o programach telewizyjnych – mają pomysły, plany – będzie się robić nagranie dyskusji o pisarzu – wydał dwie książki, nazywa się Rychlewski – okazuje się, że nikt tych książek nie czytał – dostanę na jeden dzień jedną – drugą na parę minut – liczy się na mnie – że powiem przed nagraniem, co to jest –

Piątek, 4 lipca 1997
– bywam na Stawisku – Jarosław Iwaszkiewicz choruje – źle się na Stawisku dzieje – ktoś mnie pyta o Stawisko, opowiadam – ulica Mazowiecka w Skierniewicach – chodzę po Mazowieckiej – zamawiam kwiaty u ogrodnika – na pogrzeb, na uroczystość – jedne kwiaty zamówiłem, drugie noszę ze sobą – trzeba je oddać, trzeba iść po zamówione – między Mazowiecką i Mszczonowską uroczystość, przedstawienie – mieszczanie świętują odzyskanie kamienic – śpiewają chóry, gra orkiestra – patrzę na mieszczan w historycznych stro­jach – krążę między Mazowiecką i Mszczonowską – pamiętam samotny dom – stał tu w czasie wojny – nad stawem lub jeziorkiem – wyobrażałem sobie los dziewczyny z tego do­mu – Fela Łukasikówna i ja, chcieliśmy ją poznać – poznaliśmy, często spotykaliśmy się – w drodze do szkoły – chodziła do innej szkoły niż my – od pewnego czasu nic już o niej nie wiedzie­liśmy – patrzę na dom Gładkich przy Mazowieckiej – myślę o Halinie, mojej bratowej –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content