copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
ONIRIADA
(26.4.1993, 27.4.1993, 2.4.1993, 2.5.1993, 12.5.1993)
Poniedziałek, 26 kwietnia 1993
– namawiam Marka Hłaskę, żeby przedrukował swoje opowiadanie z lat pięćdziesiątych – patrzę na czasopismo z opowiadaniem – opowiadanie ilustruje grafika Marka i kogoś drugiego – na jednej z grafik widać cień (sic) matki Marka – Marek godzi się na przedruk – z czymś zwleka – ktoś mi mówi o wskrzeszeniu czasopisma „Zdanie” lub „Zamiana” – przyjechał Janusz Głowacki – widzę go na balkonie – rozmawia z ładną kobietą z drugiego balkonu – wiem, że ma jechać do Wrocławia – ja mam jechać do Skierniewic – idę przez plac Saski do Grobu Nieznanego Żołnierza – ma się odbyć uroczystość – koło mnie idzie ojciec w mundurze wojskowym – koło Grobu przygotowania do uroczystości – mnóstwo przedmiotów potrzebnych do ceremonii – odchodzę na bok – podszedł do mnie wysoki żołnierz – rozmawiamy o czytaniu – żołnierz mówi, że książka Czesława Miłosza nie porusza go myślowo – on przy lekturze doznaje wzwodu – mówi, że dobrze mu się ze mną rozmawia – po uroczystości ma czas – Renata mówi, że Janusz Głowacki dojechał do Wrocławia – Henryk Worcell zaprosił go do siebie na nocleg – jadę pociągiem – zdumiewa wszystkich zachowanie kilkunastolatka – wszyscy o chłopcu opowiadają po jego wyjściu – ja wykonuję niezrozumiałe czynności z kilkoma przedmiotami –
Wtorek, 27 kwietnia 1993
– idę od zachodu w stronę domu urodzenia – opowiadam o polonistach rówieśnikach, o Marii Janion, o Marii Żmigrodzkiej – opowiadam chyba Stefanowi Treuguttowi – mówię o naszym przegranym życiu – pokój, wchodzi Stefan Żółkiewski – pyta o kogoś – coś jego przyjście oznacza – przebywam koło Lasu Miejskiego w Skierniewicach – obozujemy w pobliżu bagien – do szosy Mszczonowskiej, do Przepaści można jechać tramwajem – ceremoniał obozowy przed spaniem – znajoma dziewczyna upomina się o moją książkę – ona przyznaje się, że książkę ma – chce, żebym wpisał dedykację – słucham, słuchamy, opowieści Gienka Matyska – służył w wojsku, wiele doświadczył – poznał ludzi z pałaców – poznał zło ludzi, zło świata – dryblas, chyba Marian Dąbrowski, prosi mnie o pieniądze na tramwaj – całuje mnie, czuję jego modny zarost – prośba i pocałunek Mariana wzruszają mnie (on i Gienek zginęli razem w kwietniu 1945) – idę koło Lasu Miejskiego, koło Przepaści – uczucie leku jak zawsze w tym miejscu –
Środa, 28 kwietnia 1993
– rozmowa o podróżowaniu do bliskich przed ich śmiercią – ktoś pyta, czy zdążyłem dojechać do umierającej matki – mówię, tak – przypominam sobie zaraz, że byłem tylko na pogrzebie – zauważam, że obok mnie siedzi Jerzy Ficowski – mówi, wykrzykuje, że atakiem na Janusza Rudnickiego zdemaskował mnie jako komucha – drwiąco odpowiadam, to ty może byłeś w partii – ja do żadnej partii nigdy nie należałem – miedzy Rawką i Skierniewicami patrzę z pociągu na północ, w stronę lasu – nie widać pod lasem Trojanówki – wchodzę do kuchni Reszków – jest sama Zofia Reszkowa – nie proponuje mi jedzenia, herbaty – pytam, czy mogę zajrzeć do dużego pokoju – ona oczyma przyzwala –
Niedziela, 2 maja 1993
– dużo osób przy wielkim stole – Artur Sandauer czyta, referuje tekst Wacława Sadkowskiego – Sadkowski opowiada o chorobie, o cierpieniu chorowania – ważnym przejawem choroby jest poczucie słoności, solność – to poczucie ma się nie w stanie ataku choroby – dopiero wtedy, gdy organizm chorobę przezwycięża – w narracji kładzie się szczególny nacisk na znaczenie solności – myślę o doświadczeniu cierpienia przez Sadkowskiego – o literackiej niezwykłości tych konfesji – jadę z Ursynowa, z Mokotowa do Domu Literatury – ktoś się dziwi, że w stołówce literatów wisi dużo obrazów – pracuję nad tekstem Czerwonych tarcz przed wznowieniem powieści – ktoś przegląda album zdjęć ze Stawiska – wymienia nazwiska osób ze zdjęć – pyta, czy je znałem – moje poprawki w tekście Czerwonych tarcz ogląda Andrzej Braun – coś mówi – praca nad tekstem Iwaszkiewicza odsłoniła mi falowanie narracji – jej powtarzalność w coraz to nowych wariantach – staram się, żeby tekstu w niczym nie zepsuć – patrzę na zadrukowane strony z poprawkami –
Środa, 12 maja 1993
– świat jak magma – zdarzenia stłoczone jak kapusta w beczce – jestem jak ścinek pokrojonej kapusty – otwiera się przede mną przestrzeń ulicy Widok – jest na niej niezwykły budynek – budynek w budowie – wieńczy go kopuła jak globus – w budynku pusto – wiadomo, że są w nim nasiona z Afryki – nasion będzie się poszukiwać – mówi się o tym domu, o nasionach – w tym domu, z tego domu wyskakuje na mnie małpa – jest wielkości dziecka – ma twarz jak ranę – opędzam się od niej – odczuwam trochę lęku, trochę obrzydzenia – wchodzę do mieszkania Reszków – twarz Zofii Reszkowej jak obca, jak nieznana – wobec mnie ta twarz zamknięta, zimna – czuję się speszony – wychodzę od Reszków, wracam – stłoczenie zdarzeń, magma Skierniewic – przy mnie niski, korpulentny mężczyzna – może to mój krewny – wita się ze mną, całuje – trzymamy się w objęciach – czuję jego prostacką siłę – czuję trochę obrzydzenia – poddaję się uściskom – żywiołowości tego ciała –
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy