Oniriada, czytane w maszynopisie, Twórczość 11/1999

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ONIRIADA
(10.7.1997, 12.7.1997, 15.7.1997, 17.7.1997, 18.7.1997)

Czwartek, 10 lipca 1997
– patrzę na znane osobistości – decyduje się, kto będzie ministrem kultury – zapada niezwykła decyzja – ministrem został Bohdan Zadura – Bohdan jeszcze nie objął stanowiska – już może coś podpisywać – pojedzie na parę godzin do Puław – wróci rano – patrzę na rzeczy Bohdana, na ubrania – jestem w mieszkaniu jego rodziny – mieszkanie w Warszawie – są w nim jego rodzice lub teściowie – wszyscy się przejmują – teraz nastąpią zmiany – myślę, jak Bohdan się urządzi – nie będzie mógł jeździć w kółko – do Puław i z powrotem – Bohdanowi składa gratulacje prezydent – Aleksander Kwaśniewski – niby to obraz w telewizji, niby sytuacja na żywo – zauważam Izabellę Cywińską – patrzy się na mnie – jestem gościem rodziny Bohdana – przyglądam się domowej krzątaninie –

Sobota, 12 lipca 1997
– okolice dzieciństwa pod wodą – pływam łodzią jak po morzu – jak po morzu pływam po placu w Warszawie – zauważam na brzegu Hankę Binder-Kulczycką – z nią stoi pastor ewangelicki – przyjechali na zjazd naukowy – pływam, chodzę jak po morzu, z Janem Zygmuntem Jakubowskim – wypytuje mnie o polonistykę warszawską – opowiadam o kadrze – on chce wiedzieć, czy wrócę na uniwersytet – mówię, nastawiam się na pisanie literackie – nie mówię, co myślę o pisaniu naukowym – rozmawiamy o Jerzym Łukoszu – on powinien przyjechać na zjazd – chcę się odczepić od Jakubowskiego – spotykam Hankę, pastora, uczestników zja­zdu – chodzimy po placu, po morzu – myślę o tekstach po niemiecku, Łukosza, moich – czytam po niemiecku – rozmawiam po niemiecku –

Wtorek, 15 lipca 1997
– jestem w jury nagrody literackiej – idziemy z organizatorami, na obrady – widzę od tyłu postać Jerzego Andrzejewskiego – patrzę na jego siwą głowę – każdy z jurorów otrzyma butelki alkoholu – wina, koniaki – urzędnik rozsypał moje fetysze, przez nie­uwagę – niosłem je w ręku – zbieram fetysze z parkietu, ktoś mi pomaga – rozpoznaję guziki, muszelki – rozmowa o alkoholach – ktoś szydzi z niektórych, że podłe – myślę o rozstrzygnięciach nagrodowych – wszystko zależy od tego, czego chce Andrzejewski – przemówienia, dyskusje, przepływ słów – towarzystwo literatów, ruch jak na ekranie – ukazała się książka o Jerzym Andrzejewskim – autorka z Uniwersytetu Śląskiego – jej oceny według wskazówek Ireny Szymańskiej – książka sporna, mówi się o niej źle i dobrze – moja rozterka, mam wątpliwości –

Czwartek, 17 lipca 1997
– wielkie przestrzenie – wnętrza budynków, urzędy, instytucje – ktoś mówi, że Słońce i księżyc jest w księ­garni – mam tekst o pisarstwie Gütersloha – zaproponowałem to wcześniej redakcji pisma – mówię, że dziś dam tekst – widzę niezadowolenie na twarzy Beaty Chmiel – patrzy na mnie jej szef – Beata Chmiel mówi o współpracy ze mną – raz coś drukowałem w piśmie – uważałem, że mi za mało zapłacono – idziemy razem we troje, Beata mówi do szefa – rozmawiam z kimś o czytaniu – mam do przeczytania maszynopis Andrzeja Kuśniewicza – tekst w dziesiątkach fragmentów – myślę i mówię, co czytałem od początku roku – kobieta przyprowadza do mnie Rosjanina – chce sprzedać za 96 złotych butelkę alkoholu – nazywa alkohol winem – przyglądam się alkoholowi – myślę, że jest to bimber lub spirytus – mówię, że nie kupię – Rosjanin wychodzi – widać złość na jego twarzy –

Piątek, 18 lipca 1997
– sprzeczam się z kimś – różnie się rozumie metaforę, dzieci wojny – myślę o pisarzach urodzonych w roku 1932 – jak Wiesław Myśliwski – stoję przy Grobie Nieznanego Żołnierza – jakbym stał blisko ołtarza – słyszę śpiew księdza z boku – śpiewa ksiądz w muślinowej komży – ma wygląd szaleńca – nie widzę warty honorowej – nie widzę księdza przy ołtarzu – bardzo mnie to niepokoi – rozmawiam z Hanką Lisowską – na klatce schodowej – przyjęcie u Lisowskich – ich mieszkanie jakby koło ministerstwa kul­tury – schodzą się goście – przyszli Tadeusz Konwicki, Stanisław Dy­gat – Tadeusz Konwicki wygląda jak zdrowy czterdziestolatek – zdumiewam się – przychodzi Edward Stachura – wygląda jak dwudziestolatek – patrzę na Edka z niedowierzaniem – rozmowa o filmach – Staś Dygat pyta, gdzie będę jechał – czyli pyta, gdzie mieszkam – Dygat wyszedł – przychodzą inni – je się przyjęciowe dania – Hanka wszystkim kieruje – zagaduje mnie Michał Bristiger – kiedy trzeba dzwonić, żeby mnie zastać – dziwię się – między gośćmi kręci się wielki pies – przyjęcie trwa, goście się zmieniają – jest już rano następnego dnia – siedzę wśród nowych gości – peroruje Jerzy Pomianowski – wszyscy go słuchają – dziwię się, że przyjęcie tak długo trwa – już drugi dzień –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content