Oniriada, czytane w maszynopisie, Twórczość 1/1998

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ONIRIADA
(16.3.1996, 17.3.1996, 18.3.1996, 20.3.1996, 30.3.1996)

Sobota, 16 marca 1996
– włączony telewizor – na ekranie postać mężczyzny – stoi, trzyma w ręku miskę – jest kimś zmarłym z rodziny – zaczyna na stojąco jeść – odbywa się obrzęd wspólnego jedzenia – jedzą razem żywi i zmarli – coś takiego widzę po raz drugi – nie wiem, kim jest dla mnie ten facet na ekranie – męczę się nad pismem w sprawie emerytury – idę do sąsiadki po radę – w mieszkaniu nikogo nie widać – z balkonu wychodzi facet sąsiadki – mówię, jaki mam kłopot – szukam u siebie urzędowego pisma – nie mogę znaleźć – sąsiadka pokazuje swój list do urzędu – list dziękczynny za opłacenie czynszu – dziwię się, że list pięknie napisany – muszę wyjść na ulicę – przy Kruczej nie mogę wyminąć starego mężczyzny – zagaduje mnie – przy ulicy Widok chcę od niego odejść – on rwie się do całowania, na pożegnanie – szybko odchodzę, szybko idę w stronę domu – facet dopędza mnie – obawiam się natręctwa – on mnie mija bez słowa – ulica Widok robi się bardzo długa – wygląda niemal jak polna droga – facet idzie szybko do Marszałkowskiej – przez wertepy –

Niedziela, 17 marca 1996
– przed uroczystością, rynek w Skierniewi­cach – kogoś uwolniono z więzienia, ze szpitala – widzi się w nim bohatera – znam go, rozmawiam z nim – rozmawiam w tłumie, na rynku – ktoś z mojej rodziny, na Przyrynku – opowiada, jak mu jest z kobietą z wielkimi pier­siami – widać u niego męskie urządzenia, gdy mówi – uroczystość odbędzie się na ulicy Mickiewicza – tłum idzie w tamtą stronę – po drodze wstąpi się do Reszków – patrzę na podwórko Góreckich – widzę Teresę Górecką – jej brat Tadek wyjeżdża z podwórka – siedzi na wierzchu pojazdu jak stangret – po twarzy bym go nie poznał – wstępuje się na chwilę do Reszków – do Zofii Reszkowej – rozmawiam z Adamem Reszką – przyjdzie się do Reszków po uroczystości – idziemy w tłumie, w stronę ulicy Mickiewicza – idą właściciele firm, przedsiębiorstw, domów – zaproszenia na uroczystość według hierarchii – tłum na ulicy, w korytarzach, na salach – zatrzymuje się mnie – przed wejściem na najważniejszą salę – sala pełna – przyglądam się Waldkowi Winklowi – widzę twarz Feli Lichodziejewskiej – będę na głównej sali lub nie będę – mówię do grupy ludzi w pobliżu mnie – chcę użyć zwrotu, przykładam wagę – powstrzymałem się, nie wypowiadam tych słów – tłumaczę – chciało mi się tak powiedzieć przez pomyłkę –

Poniedziałek, 18 marca 1996
– z Wiejskiej idę na Mokotowską – tam przeniesiono Spatif – w kierunku Mokotowskiej idzie Henryk Krzeczkowski – z daleka mówi do mnie – do nowego Spatifu chyba nie przychodzi Alicja Lisiecka – nie jestem z Henrykiem umówiony – myślę, że usiądziemy razem – stoję z Janem Błońskim i z Włodzimierzem Maciągiem – stoimy przed budynkiem z restauracją – można tam jeść befsztyki – kłopot z ubikacją – Błoński mówi, że mógł zdobyć wielkie stanowi­sko – ja, mógłby pan wtedy wyznaczyć mi granice działania – ciekaw jestem, co on powie – nic nie mówi – mam w ręku paczkę książek – Błoński podsuwa mi drugą – trzeba powiedzieć, ja nie mogę nieść nic cięż­kiego – wiozą nas autokary – na obiad do restauracji – przejeżdżamy koło Pałacu Kultury i dwor­ców – przyglądam się twarzom bibliotekarek – na obiad nie jedzie z nami Wiesław Myśliw­ski – jadę tramwajem – przebudowa torów w Alejach Jerozolimskich – prowizoryczne tory tramwajowe na chodniku – dziwię się, że motorniczy utrafia na szyny – szynom brak ciągłości – są przerwy w torowisku – chcę wysiąść z tramwaju koło rotundy –

Środa, 20 marca 1996
– jestem z Jarosławem Iwaszkiewiczem – w nocy, w ogrodzie Wenusów – trzeba nad czymś czuwać – trzeba zamknąć się w nocy w domu – autobusy odjeżdżają z placu Trzech Krzyży, w kierunku północnym – wsiada się w kolejce – słyszę opowieść o policjantach i zakonnicach – widzę policjantów i zakonnice – kupiłem na placu Trzech Krzyży zabytkowy dom – jedna sala w domu – już w nim mieszkam – spotykam Julię i Artura Międzyrzeckich – opowiadam im o domu – oni zastanawiali się, czy go nie kupić – mówię, dla nich dom byłby za mały – towarzystwo kilku osób, jestem w lokalu – z nami, obok nas siedzą carscy oficerowie – obserwujemy się wzajemnie z ciekawością – alkohol, jedzenie – oficerowie wychodzą – do jednego z nich mówię w hallu – ja, ty i wszyscy z nas zginiemy w ciągu dwudziestu lat – będzie straszna wojna – okazuje się, że odgrywaliśmy przedstawienie – dla Rosjan – Rosjanie chcą dalszego ciągu – musimy wyjechać – w troje osób trzeba wyjść na scenę – chcemy się pożegnać z Rosjanami – owacja dla nas, brawa – ranek w domu, dom jak na Stawisku – gdzieś się spieszę – nie zrobiłem zapisków – była Wigilia, święta – coś trzeba zrobić z kwiatami – kwiaty Anny Iwaszkiewiczowej, kwiaty dla niej – przed wielką uroczystością – patrzę na klomb przed domem – na miejsce dla kwiatów –

Sobota, 30 marca 1996
– rynek w. Skierniewicach – idę z dwoma mężczyznami – noc, idziemy w stronę mieszkania siostry – nie wiem, jak się siostra zachowa – czy zgodzi się na przenocowanie nas trzech – zatrzymuję się na chwilę – stoję przed mieszkaniem siostry – patrzę przez okna do wewnątrz – moi dwaj towarzysze rozbierają się do spania – jestem w mieszkaniu Rynek 32 – jakby to mieszkanie Bożałków lub Reszków – mam z sobą maszynopis lub szpalty mojej książki – nieznany mężczyzna układa przyrządy – wędkarskie lub fotograficzne – przychodzi Zosia Bożałkowa lub Zofia Reszkowa – ma na sobie prezent ode mnie – cieszy się, że jestem – czatuje na mnie młoda dziewczyna, Beata – chcę uniknąć przyjęcia kwiatów – muszę wyjść do kiosku w Aleje Jerozolimskie – idę do kiosku – ktoś mi się przygląda – myślę, że Beata podejdzie do mnie – gdy będę z kiosku wracał – idę Prymasowską w Skierniewicach – naprzeciw ulicy Gałeckiego wspaniała budowla – może to siedziba władz, może teatru – mówię do kogoś, że budowla jak w wielkim mieście – pojawiają się koło mnie obcy ludzie – wiem, kim są, nie wiem – oni mnie biorą za pracownika Instytutu Badań Literackich – z jednym z nich robię skoki do głębokiego wykopu – na dnie kartka z moim nazwiskiem – zaplątanie, nierozplątywalność – co to znaczy, nie wiadomo – opowiadam o kartce z moim nazwiskiem –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content