copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
ONIRIADA
(15.8.1997, 22.8.1997, 27.8.1997, 31.8.1997, 3.9.1997, 4.9.1997)
Piątek, 15 sierpnia 1997
– słucham słuchowiska – jakby to słuchowisko według Gwiezdnego księcia – czuję bezsens adaptacji, czuję kicz – szpital, sala szpitalna – kłopot ze mną – nie wyjdę ze szpitala razem z innymi – muszę zostać dłużej – kombinacje z lekarką – lekarkę znałem kiedyś – mam jechać pociągiem – pociąg do Krakowa – trzeba wsiąść do pociągu na moście – stoję jakby z boku mostu, na wodzie – tego się nie da zrozumieć – patrzę na most – na boczną ścianę mostu – ściana jak wielki mur –
Piątek, 22 sierpnia 1997
– zbliżam się do okolicy dzieciństwa – wracam z podróży, może z ucieczki – kobiety, jakby znajome – z dzieciństwa, z młodości – widok budynku, który się buduje – jak domy dla ludzi po powodzi – myślę o wynajęciu pokoju w Skierniewicach – u rodziców moich kolegów – towarzystwo redaktorów, redaktorek – dyrektor Nowakowski mówi coś do Jerzego Lisowskiego – redaktorki mówią do mnie o trudnościach redakcyjnych – kłopot jakby z Januszem Rudnickim – z jego książką – pokazuje mi się strony tekstu – jak na ekranie – myślę o serii Nowa Proza Polska – jak z nią jest, co z nią będzie –
Środa, 27 sierpnia 1997
– mój przyjaciel jest w armii – armia cofa się w czasie wojny – z zachodu na wschód – dojdzie do rzeki – jeśli go nie spotkam, już się nie zobaczymy – we mnie napięcie – bardzo pragnę spotkania – wierzę, że on chciałby mnie zobaczyć – zjeżdżamy się do wielkiego domu – już tu bywaliśmy, znamy gospodarzy – w domu ma się odbyć impreza – będę wygłaszał referat – dom prawie w ruinie – polikwidowano łazienki – nie dano mi pokoju razem z Wiesławem Myśliwskim – czuję zakłopotanie w twarzach gospodarzy – patrzę na uczestników imprezy – znam ich sprzed lat – są teraz jak poprzebierani – modne stroje są dziwne – nie ma gdzie się umyć po podróży – szukam łazienki na parterze, na piętrze – nie mogę nic znaleźć – boję się, jak będę mógł mówić w takim stanie – narasta we mnie niepokój – wiem, tu nic nie może się udać –
Niedziela, 31 sierpnia 1997
– Janusz Głowacki, prosi mnie do lokalu – w Skierniewicach, w Warszawie – danie nawiązuje nazwą do Tomasza Manna – jak zwykle z Januszem wiry towarzyskie – znajomi, krążenie – trafiamy na przyjęcie – w kamienicy Rynek 32 – właścicielka przebudowała całe piętro – ściana północna jest kompozycją ze szkła – niby luksus, wszystko bez sensu – Andrzej Majewski poznaje mnie ze swoim wujem – rozmowa z dziadkiem Andrzeja, z panem Olczakowskim – dowiaduję się rzeczy zdumiewających – jasna się staje historia ojca Andrzeja – jeszcze dziwniejsze co innego – Olczakowscy mieli dawniej nazwisko Sęktas – wszystko mi się wyjaśnia – wyjaśnienie jest zagadką nie do pojęcia – opowiadam Andrzejowi i Olczakowskim o utworze literackim – maszynopis utworu mam z sobą – czytamy fragmenty, entuzjazm – sens utworu coraz to inny – nad ranem, prawie świt – idę przez mały rynek – przechodzę po dachu domu – chcę przejść do ulicy Mszczonowskiej –
Środa, 3 września 1997
– zdarzenia ze zdarzeń, pośród zdarzeń – kontakty z młodymi literatami – korespondencja z nimi – poznaję z bliska znajomych poprzez teksty – oni są z Zielonej Góry – jestem wśród nich w Zielonej Górze – przedstawienie w teatrze, rozmowa po przedstawieniu – będę musiał coś powiedzieć młodemu twórcy – przywitałem się z nim – ma ręce człowieka pracy fizycznej – ręce szorstkie, zniszczone – wypowiadałem się o nim, wypowiadam się do niego – idziemy z wieloma osobami – myślę o jego rękach – ostrość w tych rękach, w nim – mieszają mi się słowa z tekstów, słowa z rozmów – czytam teksty, piszę – powtarzam do Jana Kotta jego słowa z listu do mnie – cytuję je na piśmie –
Czwartek, 4 września 1997
– ogród, jakby ogród Wenusów – Jarosław Iwaszkiewicz chce mieć zdjęcia – ze Stasiem Włodkiem, ze mną – zdjęcia będą pamiątką z Powstania Warszawskiego – patrzę na twarz Jarosława – jestem na Stawisku – byłem dzień dwa gościem – chcę na pożegnanie kupić kwiaty – dla pani Hani – pytam o kwiaty w pobliżu – są kwiaty ze Stawiska – rezygnuję z kwiatów – trzeba się pożegnać – ze Stawiska pojadę do Skierniewic – jest koło mnie mały chłopiec – trzy cztery lata – chłopiec jest nagi, śmieje się do mnie – wiem, że jest ze Stawiska – nie wiem, czyim jest dzieckiem – trzeba iść do Iwaszkiewiczów – rozmawiam z dwoma mężczyznami – oni byli gośćmi na Stawisku – jeden prosi o kartkę – na kartce Jarosław napisał kilka słów dla niego – szukam kartki po kieszeniach, znajduję – na kartce kilka zapisów – jeden dla niego – to poeta lub profesor ze Słowacji – słowa dla niego w rogu – ostatnie słowo siostra – daję mu kartkę –
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy