Oniriada, czytane w maszynopisie, Twórczość 1/2001

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ONIRIADA
(20.3.1998, 21.3.1998, 26.3.1998, 27.3.1998, 28.3.1998, 30.3.1998)

Piątek, 20 marca 1998
– odczytuję zaszyfrowany tekst – w tekście ustala się relacja między czymś a czymś – dedukuję, że ustalenia są fałszywe – słyszę przyśpiewki Lecha Wałęsy – przyśpiewki o jego wpływie na przodków – dziadkowie spod Elbląga wylegiwali się na babach – od jego wyczynów dziadków będzie więcej – myślę o zabawnościach w użyciu słów –

Sobota, 21 marca 1998
– wejście na teren Liceum Prusa – zmrok, widać kontury budynku – opowieść o mnie, że miałem zostać księdzem – to intryga przeciw mnie, szantaż – chcę się przeciwstawić szantażowi – tajne nauczanie w czasie wojny – działania konspiracyjne – coś robię po to, żeby czemuś zaprzeczyć – jakby opowieść Wiesława Myśliwskiego o okupacji – o naszym wspólnym (sic) koledze – w nauce, w działaniach konspiracyjnych – raz on duży, już dorosły – raz jak chłopiec – on nam opowiada o sobie – o swoich perypetiach – głaszczę go po głowie – po krótko obciętych włosach –jesteśmy w lesie, przy drewnianym płocie – Myśliwscy, u Myśliwskich – Mała pokazuje prezent ode mnie – biały koc – coś się jej z tym kocem zdarzyło – musiała go prać, cerować – Mała rozkłada koc jak serwetę – przygląda się cerze, plamie –Mała opowiada z dumą – co zrobiła, czego dokonała –

Czwartek, 26 marca 1998
– niewiarygodności, nieodpowiedzialność – jakbym się znalazł w środku nieudanej metafory – płyniemy, jedziemy – z Wiesławem Myśliwskim, z Myśliwskimi – w płynięciu, wjeździe powstaje olbrzymia powieść – to trzeba utwierdzić, usankcjonować – w oczach Myśliwskiego emocja, desperacja – nie mogę mu powiedzieć, że rozmawiałem z profesorem Krąpcem – odczuwam niesamowitość jazdy, płynięcia, oczu Wieśka – niepojętość sensów tego wszystkiego – idę ulicą Mszczonowską w stronę rynku – coś mówię, coś opowiadam –przygniata mnie ciężar wtajemniczenia – wtajemniczenie spadło jak z nieba – rozmawiam z Pawłem Hertzem – o słowniku, o encyklopedii – Paweł Hertz mówi, my obaj myślimy to samo – jesteśmy u kogoś w czasie świąt – może u mojego szwagra – postanowiłem coś sobie uprać – piorę skarpetki – następuje między Hertzem i mną wymiana skarpetek – mamy czekać, aż skarpetki wyschną – Hertz decyduje się odejść – ambaras ze skarpetkami – nie wiem, dokąd ja miałbym odejść –myślę z zakłopotaniem –

Piątek, 27 marca 1998
– świat jak chmury na niebie – coś się kształtuje, coś pojawia – Dom Literatury – raz na górze, raz na dole – zdarzenia stołówkowe – klatki schodowe, pokoje biurowe – rozmowy o tekstach Jana Kotta – czytałem maszynopis tekstu – ma to drukować „Twórczość” – w pokojach gościnnych mieszka brat Józiek – odnowiono pokoje, położono dywany – zaglądam do pokojów jak za kurtynę – słucham rozmowy o tekstach Kotta – on je pisał w swoim okresie wrocławskim – pozornie opisywał miejscowości Dolnego Śląska – to są teksty o kształtach świata – o pokładach egzystencji – drukowano je jako teksty gazetowe – trzeba je drukować inaczej, pod innymi tytułami – tekst dla „Twórczości” miał tytuł Końcowa – myślę o Kotcie i o Dolnym Śląsku –

Sobota, 28 marca 1998
– stoję w drzwiach księgarni – drzwi ze szkła, zasłonięte – przez kawałek szyby widzę kawałek twarzy – jakby odsłonięcie drzwi – widzę całą postać faceta – widywałem go – patrzymy na siebie – nic nie mówimy – myślę, jak długo mogłoby to trwać – idę korytarzami, klatkami schodowymi – budynek jakby pusty – wiem, że jest w nim kobieta – ona musi wiedzieć, że jestem w budynku – w drzwiach napotykam kobiety, które sprzątają – dochodzę do Domu Literatury – przed drzwiami pudła na dary Czerwonego Krzyża wchodzę do kawiarni, nieporządek – patrzę na zegarek – przyszedłem za wcześnie – u mnie w mieszkaniu, stoi przy mnie kobieta – podnosi słuchawkę, dzwoni – po pierwszym dzwonku odkłada słuchawkę – mówi, dałam znak mężowi – mówi, jestem z policji – spogląda w stronę posterunku na Widok – kawiarnia, siedzi przy moim stoliku Agnieszka Osiecka – odchodzi do innego stolika – blisko kiosku z książkami – słyszę jej szloch – położyła głowę na stoliku – mówię, trzeba się nią zaopiekować – podchodzę do niej – kładę rękę na jej ramieniu – mówię, Agnieszka, chodź – siedzi koło niej facet – mówi, ona jest ze mną – pyta, jak się nazywam – mówię swoje nazwisko – on robi gest zrozumienia –

Poniedziałek, 30 marca 1998
– myśli o pisarzu niemieckim – dwa plany w twórczości tego pisarza – jakaś nieprzystosowalność u niego – coś mi się. kojarzy z dwoma półkulami – nieprzystosowalność półkul – myślę o Hance Binder, o Hance i Jurku Kulczyckich – coś im się zdarza – jesteśmy w przestrzeni skierniewickiej – przebywam w nieznanym miejscu – spotykam Włodka Tabjana i jego kolegę – Włodek Tabjan czymś nas zadziwia – mówię komuś, że znam go ze szkoły – sam nie rozumiem, co on wyprawia – bieg zdarzeń, ich ulotność – zdaję egzaminy – na egzaminie dyktando – tłum na korytarzu – w tłumie egzaminator – wiem, że on ma żal do mnie – nie będę studiował specjalności przyrodniczej, medycznej – idziemy w dużej grupie – w stronę Domu Literatury – kogoś się odprowadza – zgubiła się nam Małgorzata Łukasiewicz – czekamy na nią – w Domu Literatury przebudowa – ciekaw jestem, co będzie w pokojach gościnnych – wchodzimy do sieni, do szatni – urzędniczki z biur sprzątają, w szatni, w kawiarni – na ścianach kunsztowne dekoracje – dekoracje z żywej zieleni – czuję stan uniesienia, podniecenia –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content