Oniriada, czytane w maszynopisie, Twórczość 12/1997

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ONIRIADA
(1.3.1996, 2.3.1996, 4.3.1996, 5.3.1996, 7.3.1996)

Piątek, 1 marca 1996
– myślę lub mówią o terenie uniwersyteckim – o zakładach filologii w budynku porektorskim – pracownicy zakładów otrzymywali przydziały mięsa – można od nich mięso kupić – opowiadam Olimpii o komitywach – z profesorami historii – o spotkaniach z nimi – w uliczkach uniwersyteckich – jadę taksówką – obok Pałacu Kazimierzowskiego, w dół – za pałacem odsłonięte osobliwy budynek – słyszę od taksówkarza – przyjeżdżała pod ten budynek Nika Strzemińska – mówi się, że jest to zabytek – architektoniczna awangarda – płacę taksówkarzowi dużą monetą – on mi wydaje resztę – nie wiem, czy dałem mu napiwek – czy on mi nie wydał reszty za dużo – przyglądam się pracownikom uniwersytetu – idę kawałek drogi za Sławkiem Krzemieniem – na ulicy atmosfera jak przed demonstracją – lub po demonstracji – patrzę na postać ludzką – z perspektywy antropologicznej – taki człowiek nie mógł wykorzystać swoich możliwości – Zofia Reszkowa mówi o absurdzie moich przyjazdów – do dawnego mieszkania w Skierniewicach – fronton budynku publicznego lub prywatnego – to dom Reszków-Myśliwskich – widzę braci Reszków – im odebrano tradycje społeczne – i możliwości działania – wchodzę do swego mieszkania – ktoś rozpoczął malowanie – drugi (sic) pokój jest w połowie gotowy – nie wiem, kto malarza sprowadził – wchodzę z kimś do Józefa Ozgi Michalskiego – trzeba wychodzić – żegnam się z rodziną Ozgi – z żoną, z synami, ze starym ojcem – rozmawiam z kimś – Ozga załatwi mu zakup drewna, na opał –

Sobota, 2 marca 1996
– rozmawiam z Pawłem Hertzem – ważne wiadomości – od niego dla mnie lub ode mnie dla niego – o losie Polaków i Żydów – wiadomość z radia – o przechowywaniu wina, w podziemiach pod Skierniewicami – wino sprowadza się chyba rurociągiem – widok rurociągów, urządzeń – coś złego stało się w rurociągu – coś się robi, żeby rurociąg oczyścić – dworzec, perony – gazety na peronie – jedną biorę – zauważam na ulicy Alicję Lisiecką – robi gest powitania – wchodzi i wychodzi, do budynku, z budynku – mówi o funkcjach rządowych – jakie otrzymuje – rozmyślam o tym, co się z nią dzieje –

Poniedziałek, 4 marca 1996
– duży pokój z dużym stołem, Dom Literatury – troje ludzi z dawnego personelu – wyciągają broń – czuję metal rewolweru przy skroni – komuś zabiera się pieniądze – twarze napastników pamiętam – jestem na placu Zamkowym, strzelanina – kilkanaście osób w tyralierze, strzelają – wśród strzelających jest Henryk Krzeczkowski – w czasie strzelaniny nadjeżdża wóz transportowy – z dobytkiem Myśliwskich – Mała chce zjeść ze mną obiad w stołówce – siadamy do stołu – przyjechaliśmy pod dom Myśliwskich – dom z lat trzydziestych, małe podwórko – drzewa na podwórku – Myśliwscy pokazują mi wejście do domu – ja będę wiedział, jak się do nich wchodzi – niepokoję się – nie zadzwoniłem do Henryka Krzeczkowskiego – on nie wie, czy mi się coś nie stało – w trakcie strzelaniny – rozgardiasz na placu Zamkowym – mężczyzna z rodziną przy straganie – stragan z warzywami – mam być w Liceum Prusa – tkwię w rozgardiaszu – ociągam się z jazdą do Skierniewic – pojawia się przy mnie towarzystwo Tadeusza Konwickiego – leżymy na placu Zamkowym – biwakowanie na trawie – obok trawnika jest bar – barmanka dała mi naczynie – obok mnie leży kobieta – dotykamy się ciałami – ktoś z towarzystwa Konwickiego żartuje ze mnie – Konwicki ma zmitrężoną twarz – kobieta przy mnie nie ma piersi – taką klatkę piersiową jak ona mają mężczyźni – pojawia się barmanka – przymawia się o nagrodę – kobieta przy mnie daje jej wielką salaterkę – z fasolą, z grochem –

Wtorek, 5 marca 1996
– jazda samochodem – podróżowanie po Polsce – podróżuję z Amerykaninem, z Januszem Minkiewiczem, z młodym pisarzem – Amerykanin, szef firmy – wypytuje o młodego pisarza – chwalę jego pracę – powtarzam, co pisarz sam deklaruje – w oczach Amerykanina złe błyski – młodego pisarza chce wyrzucić z pracy – zależy mu na pognębieniu Janusza Minkiewicza – Janusz straci zarobki – będzie musiał żyć z samej emerytury – żal mi go – myślę o jego sytuacji – nie pojmuję, na czym ona polega – ma on przecież bardzo bogatego zięcia – nasze podróżowanie – przez morze, nad morzem – patrzę na lądy i morza jak z samolotu – nie rozumiem swoich powiązań z Amerykani­nem – z jego firmą, z urzędem –

Czwartek, 7 marca 1996
– w wielkim lesie, z Tadeuszem Sikorskim – las w środku Warszawy – od Marszałkowskiej do Woli i dalej – w lesie dom, gdzie Tadeusz mieszka – przeszliśmy przez las – siedzimy pod domem, choć domu nie ma – pod kilkoma drzewami – Tadeusz wstępuje do domu – ma się przed kimś z czegoś wytłumaczyć – czekam na Tadeusza – Tadeusz wraca, nie wraca – kręcą się koło mnie pijacy, starcy – uciekam przed nimi – z jednej połaci lasu biegnę do drugiej – jedne partie lasu położone niżej, drugie wyżej – z wyższej kondygnacji pluję na plugawych starców – uciekam przez las, przez bagno – chcę dobiec do Marszałkowskiej, na Widok – jestem w budynku, na tyłach ministerstwa kultury – sale wykładowe, sale restauracyjne – dużo znajomych – znajomi jakby jeszcze z czasów uniwersyteckich – trzeba z szatni odbierać marynarki – zagadałem się z kimś – mojej marynarki nie widzę – szukam jej wzrokiem – mówię, że zginęła – trzeba czekać, aż wszyscy odbiorą swoje – martwię się, że marynarka się nie znajdzie – nie wiem, co robić – z kim rozmawiać – stoję jakby na wiadukcie, na przystanku – chcę z tego miejsca odjechać – do centrum Warszawy –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content