copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
ONIRIADA
(21.7.1997, 22.7.1997, 24.7.1997, 2.8.1997, 4.8.1997, 5.8.1997)
Poniedziałek, 21 lipca 1997
– przynosi mi się dwie książki, prawie gotowe – jedna to jakby książka Adama Ubertowskiego – druga też młodego autora – cieszę się z tych książek – one są innych autorów, są jednocześnie moje – oglądam je, rozmawiam o nich – o jednej wypowiedział się Ryszard Zaguła – mój kolega szkolny – jedziemy gdzieś, jestem w teatrze – odbywa się próba generalna – przedstawienie Fredry – jestem zaproszony na przedstawienie – sztuka podoba mi się, jednocześnie jest do niczego – to mnie martwi – wychodzimy, zagaduje mnie Monika Muskała – mówi, że była u mnie – widocznie spałem, nie słyszałem dzwonka domofonu – rozmawiam w ogrodzie z Felą Lichodziejewską – ona odchodzi na bok, wraca – żegnamy się, odjeżdżają faceci ze Śląska – awanturują się – zginął mi w teatrze płócienny pantofel – wracam, rozmawiam z kobietami z teatru – nie ma pantofla, chcę wyjść – but się znalazł – jadę z teatru do Skierniewic, przez Pamiętną – mówię, że zawiodłem się na Fredrze – on nie jest tak dobry, jak chciałem wierzyć – jestem z kelnerką Joasią, proponuję jej wódkę – mam butelkę z sobą – wypijemy po dwa kieliszki – ona mówi o szkodliwości wódki z miodem –
Wtorek, 22 lipca 1997
– słucham z radia relacji o egzaminach – zdają egzaminy doktorskie asystentki z polonistyki – na polonistyce pracuje Marian Pilot – dowiaduję się różności o kadrze – kierowniczką placówki poza Warszawą jest znajoma – mieszka w pałacu z dzieckiem – jedziemy do niej – miasteczko jak Bolimów – dwa budynki są siedzibą placówki – zjechało się wiele osób – króluje Czesław Miłosz – w gadaniu robi aluzje do mnie – jakby chciał ze mną komitywy – rozmowy przed obiadem – siedzimy obok siebie na kanapie – Miłosz mówi do mnie – rozmawiał o mnie z tłumaczem ze Skierniewic – tłumacz nazywa się Kłopotowski – drwił z literatów pochodzących ze Skierniewic – rozumie się, że myślał o mnie – nic nie wiem o Kłopotowskim – przechodzę przez rynek – widzę pracowniczki polonistyki warszawskiej – są pijane – coś wykrzykują z daleka – rozmawiam z kierowniczką placówki – opowiada o damach z okolicy, pokazuje je – mają nazwiska jak z powieści Zofii Nałkowskiej – rozmówczyni mówi, hrabina ta, hrabina tamta– chcę sobie wyobrazić całe to towarzystwo –
Czwartek, 24 lipca 1997
– okolica nad Rawką, nad wodą – kilka osób, między nami Jerzy Łukosz – Jerzy Łukosz coś demonstruje – on gra ważną rolę – chce być główną postacią – krążymy po okolicy – zbliżamy się przez las do wody – jesteśmy nad wodą – raz w jednym miejscu, raz w drugim – dzieci buntują się przeciwko Łukoszowi – przeciwko mojej roli – rozumiem sprzeciw, nie wiem, co robić – medytuję nad rolą Łukosza – nad nami wszystkimi – opuszczamy laski, wzgórza, wodę – jedziemy, idziemy –
Sobota, 2 sierpnia 1997
– trzeba rozstrzygnąć, kto jest ojcem dziecka – patrzę na ślicznego chłopca – jest nagi – trudno mu ustać na nogach – to się dzieje na drodze – z kościoła lub do kościoła w Skierniewicach – po jednej lub drugiej stronie ogrodu Szyprowskich – chłopiec jest dzieckiem Marka Hłaski lub moim – boję się, że może być dzieckiem obcym – podnoszę go w rękach – poznaję prawdę – on jest synem Marka lub moim – odczuwam poruszenie – cieszę się, że to nie obce dziecko – coś ważnego z tego wynika – patrzę na przesyłki z wydawnictwa – leżą na skraju Ogrodu Saskiego – przyniósł je goniec – spodziewam się przesyłki dla mnie – nie widzę mojego nazwiska – Renata uważa, że trzeba przesyłki otworzyć – otwieramy – w jednej maszynopis i umowa dla mnie – myślę o pomyłce gońca – goniec nazywa się Morton – nie wiem, czy to może być syn Mortona – jesteśmy na Nowym Świecie – wchodzimy do sklepu z meblami – rozmawiamy z ekspedientką – mówimy, chcemy tu wrócić po imprezie – idziemy przez Nowy Świat – rozmawiamy o Hance Szymkowskiej – ona przeprowadziła się, tu gdzieś mieszka –
Poniedziałek, 4 sierpnia 1997
– jazda pociągiem, stacja – stoję na peronie – może to przystanek autobusowy – wsiada znajoma – zostawia mi w rękach przedmiot – nieznajoma chce wziąć przedmiot ode mnie – dziwię się, nie daję sobie przedmiotu zabrać – widzę w tłumie Michała Bristigera z kobietą – kobieta w naszym wieku – wiem, że Michał z nią romansuje – chodzę po Skierniewicach jak po obcym mieście – rozmawiam z Felą Lichodziejewską na ulicy – opowiada o stowarzyszeniu ludzi próbujących pisać – patrzę na ich zebranie – kilkadziesiąt osób, siedzą na ławkach na placu – mam dobrą wolę, żeby dla nich coś zrobić – nie wiem, jak można by im pomóc – musieliby wierzyć moim ocenom – większość z nich nie dojdzie do niczego – musiałbym mieć prawo mówić im prawdę – komuś o tym mówię, dokądś idę –
Wtorek, 5 sierpnia 1997
– Marian Pilot działa, coś organizuje – działania towarzyskie, wycieczkowe, przyjęciowe – jestem wplątany w działania Pilota – jedziemy na Stawisko – Stawisko w okolicy skierniewickiej – o naszych planach mówi Paweł Hertz – mówi sceptycznie, oględnie – czymś kieruje sam Jarosław Iwaszkiewicz – tłum ludzi na Stawisku, klan Iwaszkiewiczowski – do tego kręgu należy Jurek Reszka – Jurek jest jak ktoś z rodziny Jarosława – Jurek mi sprzyja – Jarosław łypie na mnie okiem – jest stary, jest władczy – widać u niego zniecierpliwienie – nie wiem, dlaczego jest zły na mnie – przyczyny złości mogą być różne – że coś robię, że czegoś nie robię – robi się zdjęcia dokumentalne – planuje się imprezę przedwyborczą na osiedlu Rawka – w gazetach źle o tym piszą – wyprawa ze Stawiska na osiedle Rawka – wyprawa jak piesza pielgrzymka – ucztowanie po drodze – Jarosław niechętnie spogląda na mnie – doszliśmy do Samic – ni to od Pamiętnej, ni to od Ramiona – początek Samic, zabytkowe budowle – ktoś mnie pyta o kościół, o szkołę – ja, prawdę mówiąc, nie byłem w tej części Samic – znam trochę drugi koniec wsi – kilkaset metrów od linii kolejowej Skierniewice-Łuków – od strony przystanku Skierniewice-Rawka –
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy