Oniriada, czytane w maszynopisie, Twórczość 2/1996

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ONIRIADA
(14.12.1994, 18.12.1994, 22.12.1994, 24.12.1994, 26.12.1994)

Środa, 14 grudnia 1994
– widzę na zdjęciu pięciu młodych poetów – przypominają mi oni Stanisława Piętaka – każdy po swojemu, każdy inaczej – odczuwam wzruszenie – wieś bogatych chłopów, południe Polski – wieś chłopskich tradycji – nie znam tego – myśl, za późno, żebym poznał – odbywa się chłopski rytuał publiczny – zgromadzenie chłopskie – chłop z autorytetem chodzi na szczudłach – na koturnach – uroczyście, ceremonialnie przemawia – chłopska mitologia społeczna – czuję się obserwatorem – nocne dziwności, biesiadowanie – kołowrót zdarzeń – przyjechałem do Skierniewic – śniło mi się podwórko – po przeciwnej stronie domu, gdzie mieszkali Reszkowie – patrzę na okna mieszkania Reszków – zerkam na podwórko ze snu – podwórko identyczne jak w śnie – mieszkanie Reszków opuszczone – brzydkie brązowe kolory ram okiennych, drzwi – w środku tylko fragmenty podłogi jak daw­niej – reszta jak magazyn – rupiecie, dykta, bałagan –

Niedziela, 18 grudnia 1994
– myślę we właściwy sobie sposób o litera­turze – o losie pojedynczego człowieka – mam zasługi – ktoś protekcyjnie daje mi pokój w hotelu – o nazwie „Zasłużyli” (sic) – hotel przy ulicy Sobieskiego w Skierniewicach – jakby to hotel dla oficerów – nie widzę budynku – widzę plan budynku na ziemi – na trawie – siedzi u mnie Lech Wałęsa z twarzą Władys­ława Gomułki – siedzi jak kobieta przy obieraniu kartofli lub warzyw – wchodzą Urszula Kozioł i Feliks Przybylak – Feliks ma w pobliżu imprezę literacką – o godzinie ósmej – chce u mnie przeczytać mój przekład – spodziewam się niezadowolenia Urszuli – z powodu mojego gościa – powitanie normalne – przekład czytają na przemian Feliks i drugi mężczyzna – myślę, co też Wałęsa-Gomułka zrozumie – z tego wiersza – wygląda na to, że coś rozumie – rozmowa o literaturze wielu osób – mówi Julia Hartwig – tak dużo mówi się teraz o Andrzeju Sosnowskim – ktoś wypowiada się o mnie – o szczególności mojego stosunku do kobiet – mówię, mój stosunek jest zwyczajny – szczególne jest jedno – nie chciałem być mężem i ojcem – jakby w kawiarni literatów – jakby Stasia Sznaper-Zakrzewska – polemizuje ze mną – nie daje mi dojść do słowa – chcę powiedzieć coś ważnego – o tym pisarzu, o którym się mówi –

Czwartek, 22 grudnia 1994
– idę przez podwórko w Skierniewicach – pojawia się koło mnie chłopiec – dziesięć, dwanaście lat – jego słowa do mnie – pytanie, czy go kocham – żądanie, żebym go kochał – zdumienie – jakie on może mieć prawo do mojej miłości – nie wiem, kim on jest – moje mieszkanie jako wolna przestrzeń – na ziemi, połać poręby leśnej – na podłodze, na ziemi rozmawiam z sąsiadką – ona spowoduje zmianę dozorcy, personelu administracji – przychodzą do mnie Myśliwscy, oboje – Wiesiek mi w czymś pomaga – przesuwam przedmioty z żelaza – u Wieśka potrzeba czegoś – potrzeba widoczna w twarzy – w ruchu ramion – jakby to potrzeba prawdy – potrzeba szczerości – leżymy na ziemi, na podłodze, na tapczanie – między mną i Wieśkiem dzieje się mowa – patrzy na nas, słucha nas, Mała – Mała nie jest świadkiem naszej rozmowy – w niej jest przyczyna – w niej jest osąd – rozmawiamy we troje – Wiesiek daje mi symboliczne banknoty – może trzy jednodolarówki – trzeba na nich coś napisać – Mała pisze za mnie słowa, cyfry – jesteśmy w lesie – rośnie las w warszawskim mieszkaniu –

Środa, 24 grudnia 1994
– świat bez konturów, płynność, mglistość – płynność we mnie duchowa – myślę o sobie – o moim świecie – przez Zwierzyniec przechodzi Kropka z Brandysami – z Marysią, z Kaziem – patrzę na nich z oddali – nie wiem, czy spotkam się z Kropką – plac miejski, z kimś idę – z zaułka wyskakują do nas młodzi chłopcy – mówią, krzyczą – oni wszystko pierdolą – widać bar studencki w baraku – napastnicy są studentami – proponują robienie miłości – ktoś z mojego towarzystwa idzie do baraku – ktoś podaje swój adres – patrzę na plac w ciemnościach – na światło w baraku – myślę o egzotycznym wyglądzie chłopców, studentów – siedzę przy stole z Myśliwskim – Mała żartuje – że za dużo cukru wsypałem do kawy – łyżeczką pokazuje ilość cukru w filiżance – śmiejemy się – patrzę w przestrzeń nocy – w ciemnościach plamy światła – nie czuję się sam –

Poniedziałek, 26 grudnia 1994
– koledzy, studenci – możemy pisać pracę magisterską – o naszym koledze – materiałów mało, ale są – układam trzy części pracy – zagląda Henryk Gaworski – chce wiedzieć, co się robi – są szansę na uznanie pracy – to może być praca magisterska dwóch osób – pracuję za dwóch – idę do teatru – przy Lesie Miejskim w Skierniewicach – przy szosie Mszczonowskiej – mam bilety, nie mam biletów – znam aktorów, nie znam aktorów – wchodzenie do teatru, wychodzenie – odbywa się przedstawienie – ma się mnie gdzieś wieźć po przedstawieniu – Adam Krzemiński chce, żebym zabrał jego aparaty – chce się trzymać Janusza Głowackiego – ludzie, rozmowy, jak w tańcu – mężczyzna, który ma się żenić – twarz u niego – raz zmysłowa i ładna – raz zniekształcona i niesamowita – mówi, że jak zechce, poleci zaraz do Sarajewa – ma znajomych – poleci na południe – tam gdzie ciepło – coś go ciągnie do mnie – mówi, że siebie nie rozumie – odgrywa przede mną rolę – opętanego namiętnością – twarz mu znika – on jest żywą masą ciała – ludzie słuchają tego, co on mówi – patrzą na to, co robi – zmienność ludzi – ludzie jak w tańcu – jak na karuzeli – mężczyzna mnie całuje – jego usta płoną, są z ognia – jego twarz jest kompozycją plam, linii – słucham go z ciekawością – patrzę na niego w osłupieniu –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content