Oniriada, czytane w maszynopisie, Twórczość 3/1997

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ONIRIADA
(15.9.1995, 17.9.1995, 22.9.1995, 24.9.1995, 28.9.1995)

Piątek, 15 września 1995
– odczuwam kontradykcyjność – kontradykcyjność świata wobec mnie – lub moją wobec świata – świadomość kontradykcyjności wprawia mnie w uniesienie – unoszę się w jasnej przestrzeni – wiezie mnie ktoś samochodem – to wiezienie jest hojne – wiezie się mnie, nas, hojniej niż potrzeba – jedziemy ulicą Traugutta, w stronę Krakow­skiego Przedmieścia – przed Krakowskim Przedmieściem jest dobre miejsce, do zaparkowania – dobrze się wjeżdża na szeroki chodnik – po prawej stronie, przy murze kościelnym – stamtąd jest bardzo blisko do uniwersytetu – do Akademii Sztuk Pięknych – wstępuję do toalety w kawiarni Czytelnika – szukam dwudziestu groszy dla szatniarza – rozmawiam z kimś – chcę wracać przez Mazowiecką na Widok – na trotuarze leży starzec – rozmawia przez okno z robotnikami w sklepie – żeby go ominąć, wchodzę na parapet – idę po parapecie – zaglądam do biura z dwoma urzędniczkami – zaczyna się pogawędka – nachodzi mnie myśl – chcę im powiedzieć, jak można pięknie mówić – mówię o mówieniu słów koniecznych – o nieużywaniu przymiotników – trzeba mówić najzwięźlej jak można – mówię o urodzie niektórych słów wulgar­nych – słowo pierdolić jest ładniejsze niż słowo spółkować – obydwie urzędniczki trochę się buntują – ale słuchają uważnie –

Niedziela, 17 września 1995
– zakresy znaczeniowe słów – kreacja światów przez słowa – niemieckie nazwiska szlacheckie – von der Murnau, von dem Bach Zaleski – wiele takich nazwisk – trzeba ludziom o takich nazwiskach przywra­cać majątki w Polsce – ma to związek ze Stanisławem Zielińskim – dyskusje ze mną o słowach – mówię szyderczo o zmianach – słucha mnie Leszek Budrecki – może Jerzy Adamski – znaleźliśmy się w południowej dzielnicy mia­sta – nie wiemy, jak się da wrócić – wsiadamy do złego autobusu – rozmowa z kierowcą przemienia się w kłót­nię – on wygłasza filozoficzny monolog – o swojej władzy nad nami – kilkadziesiąt osób chce jechać w jednym kie­runku – on może narzucić swój kierunek – teraz nas wiezie według własnej woli – w przeciwnym kierunku, niż chcemy – może nas wyrzucić – każe nam wysiąść – podróżowanie po podróżowaniu – do samochodu wchodzi się systemem kodo­wym – weszła Julia Hartwig – ma zakrytą twarz – wejdzie Artur Międzyrzecki – pokazuję Arturowi dwa splecione frędzle – splatam Artura z Jarosławem Iwaszkiewiczem – mówię Arturowi, co frędzle znaczą – rozmawiam w sklepie – kobieta o twarzy rządowego dygnitarza – pyta o płócienne pantofle – komuś zależy na pantoflach z ukwiałem (sic) – mówię, gdzie to mogłoby być – na Hożej są pantofle bez ukwiału – wychodzę ze sklepu – rozmowy w redakcji – znam decyzje Jerzego Lisowskiego – on zgodził się na artykuły na całą stronę – mogą je pisać dwie osoby – jeden autor nazywa się Strojnowski – powtarzam zdanie Lisowskiego – słucha tego Helena Zaworska – wiem, zażąda tego przywileju dla siebie – rozmawiam z przyjezdnym autorem – on się dziwi ustawieniu książek w biblio­tece – mówię, książki często się przestawia –

Piątek, 22 września 1995
– bywam na ulicy Mickiewicza w Skiernie­wicach – przyjeżdżam z Warszawy – istnieje jakby tylko ta strona miasta – ulica Mickiewicza, ulica Lelewela, ulica Sien­kiewicza – jestem tu jak na wyspie – jasno, złote kolory – na Lelewela stoją domy, jakich kiedyś nie było – wysokie dachy, olbrzymie strychy mieszkalne – jestem tu ze względów literackich – domyślam się, że wie się tu głównie o istnieniu Czesława Miłosza – myśli się może, że ja się z nim stykam – ludzi interesuje zwykle anegdota literacka – anegdotą można się popisywać – tak się interesował literaturą Tadek Rycer­ski – to jego strona miasta – widzę go – jest jasny, złocisty (sic) – razem patrzymy na boisko Liceum Prusa – widać na boisku ludzi – może szkoła odnajmuje budynki na niedzie­le – na imprezy sportowe, polityczne – myślę, co się ostatnio zdarzyło Miłoszowi – miałbym anegdotę do opowiedzenia – trzeba by to opowiadać zgodnie z faktami – żeby nic nie brzmiało fałszywie – żeby nie zginął mój dystans do niego – Tadek Rycerski domyśla się prawdy – wie, że nie jestem w kręgu Miłosza – może wiedzieć, jaki jest stosunek Miłosza do mnie – myślę, jak się mam zachowywać – patrzę, co widać dookoła –

Niedziela, 24 września 1995
– raz po raz idę z kim innym – z kim innym siedzę – jakiś sens w tych zmianach – Alicja Sternowa przewraca się w Zwie­rzyńcu – podnoszę ją – mówię o Alicji Pawłowi Hertzowi – Alicja zmyśla o mnie zabawne historie – że byłem bohaterski jako niemowlę – jako dziecko bohatersko umarłem – teraz żyję jako ktoś inny – śmieję się z opowieści – idę z kimś, kto ma na imię Janusz – jest z redakcji „Tygodnika Powszechnego” – Artur Międzyrzecki jest z nim na ty – z rozmów dowiaduję się, że nazywa się Galie – siedzimy przy stole – przysiada się do mnie Jerzy Turowicz – mówimy o Zygmuncie Kubiaku, w jego obec­ności – sala, publiczna dyskusja o przekładach Kubiaka – o jego oryginalnej poezji – wypowiada się uczona – porusza kwestię nazw własnych w przekładach z łaciny – mówi się o jego wierszach oryginalnych – rozmowy z Januszem Galie słucha Zygmunt Wojak – podchodzi Wojciech Natanson – fertyczna kobieta wita się z nami, żegna – żegna się Natanson – mówię, do zobaczenia – jestem sam – myślę o śmierci – o innej postaci bytu – o istnieniu w owadach, w roślinach –

Wtorek, 28 września 1995
– wielka budowa – w miejscu kamienicy Olczakowskich – dziesięć lub więcej pięter – budowla jak wysokościowiec – jak stary zamek – zajmuje całą stronę skierniewickiego rynku – rynek jest niekiedy podwórcem zamkowym – budowla odżywa – podlega restauracji – odzyskali ją starzy Olczakowscy – oboje są wielcy, są hieratyczni – reprezentują ród – nie poznałbym ich, gdybym nie wiedział – powinien być ich wnuk, Andrzej Majewski – w szkole nazywaliśmy go Byko – nie ma go – mówi się, że będzie – gdyby był, wszystko byłoby jasne – dlaczego tu jestem – dlaczego nie jestem obcy – jestem pytany o zdanie – robię plany – mówi się do mnie o planach – przed uroczystością dowiaduję się o renesansowych pantoflach – renesansowe pantofle były nie według mo­wy – były indywidualne, indywidualistyczne – mówi się o renesansowych meblach – od czasu do czasu otwieram okno – na rynek, na podwórzec – robię to z własnej inicjatywy – porządkuję w myślach wyglądy rzeczy – biegi zdarzeń – robię zapis oniryczny – szkic zapisu – może piszę kronikę – kronikę oniryczną –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content