Oniriada, czytane w maszynopisie, Twórczość 3/1998

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ONIRIADA
(3.5.1996, 8.5.1996, 18.5.1996, 20.5.1996, 29.5.1996, 30.5.1996)

Piątek, 3 maja 1996
– pisanie, rozmowy – mam w ręku tekst ataku na Włodzimierza Odojewskiego – mówię, że to atak taktyczny – z inspiracji Wolnej Europy – Odojewski nie odniósł w kraju sukcesu – atak na niego może mu pomóc – Paweł Hertz rozważa moje argumenty – patrzę na twarz Jana Nowaka-Jeziorańskiego – słucha mnie uważnie, nie przeczy – jesteśmy w Maison-Laffitte – gości nas Jerzy Giedroyć – tłum koło Giedroycia – udaje mi się zamienić z nim dwa słowa – daje mi plik swoich tekstów – teksty z dawnych publikacji – nie wszystkie ukazały się w książkach – dostałem dedykację od Giedroycia – raz po raz coś do siebie mówimy – pytam Giedroycia, czy by nie napisał czegoś o Marku – mówi, może by napisał – widać, że myśli nie o Marku Hłasce – spacerujemy koło domu – Giedroyć chce zapalić papierosa – zapałki gasi wiatr – podsuwam mu ostatnią zapałkę – zapałka licha – Giedroyć zasłania zapałkę szybą otwartego okna – udało się – rozmawiamy o tekstach, które mi dał – jest w nich tekst o Janie Sztaudyngerze – mówię, znałem go – myślę, co by się dało wydrukować w „Twór­czości” – jestem zadowolony, że Giedroyć okazuje mi życzliwość –

Środa, 8 maja 1996
– patrzę na swoje stare książki – leżą pośród wielu książek – można je kupić – niektóre kupię – historie seksualne, zawikłanie – patrzę na ulubienicę króla Stasia – król chce ją mieć w łożnicy – chce uzyskać zgodę królowej na obecność ulu­bienicy w łożu – słyszę narrację Stanisława Poniatowskiego – o wstrętnych sytuacjach z carową Katarzyną – w narracji są autentyczne sformułowania – z książek o carycy Katarzynie – rozmowa u mnie, krewnych, uczniów – patrzę na opis ataków na mnie – w tekście błędy językowe – jednego z koleg, Henryka Berezę – uśmiecham się, trzeba to poprawić – w moim mieszkaniu goście – Elżbieta i Darek Bitnerowie – usmażyłem mięso dla Darka – rozmawiam z Elżbietą – widzę, że postępuję fatalnie – chcę coś zrobić do jedzenia, dla Elżbiety – w łazience woda, leży dużo szmat – ktoś przeciął obydwie rury przelotowe od centralnego ogrzewania – przerażenie – chcę odgadnąć, jak to się mogło stać –

Sobota, 18 maja 1996 (w szpitalu)
– słowa, czterysta wierszy o sadzeniu fasoli – nie pamiętam wersji kanonicznej – budują się z tego światy literackie – odczucie czasowego uśpienia języka Goethe­go – z tym językiem nie ma kontaktu literatura dzi­siejsza – jej bliższy jest język literatury średniowiecza – mówię o tym do kogoś – do germanistki Alicji ze Skierniewic – do Małgorzaty Łukasiewicz – historie literackie, perypetie – słucham dowcipów Magdaleny Samozwaniec – chce uwieść prostaka – widzę prostaka ze sporej odległości – śmieję się z pomysłów Magdaleny Samozwa­niec – idę ze stryjenką, żoną stryja Józefa – w ogrodzie, w sadzie widzę kuzynkę Adelę – Adela chyba się dziwi – stryjenka jest z nami, nie z nią – chcę przyjrzeć się prostakowi Magdaleny Samozwaniec – patrzę na peryferyjną część Skierniewic – peryferie południowo-zachodnie – tu (sic) doświadczałem wojny, w tym pejzażu – wojna minęła jak sen – czy minie jak sen świat powojenny – myślę o zjawiskowości świata –

Poniedziałek, 20 maja 1996 (w szpitalu)
– przynieśli mi swoje utwory Marek Bukowski i bliska mi autorka – utwór autorki awangardowy – w strukturach zdań prawa istnienia w świe­cie – prawa mojego istnienia – czystej rozpaczy u mnie, we mnie – jedziemy razem do Skierniewic – na ulicy Sienkiewicza policja zabiera autorkę – dezorientacja – nie wiem, co się z nią dzieje, idę na policję – dowiaduję się, że autorka jest przy kamienicy Rynek 32 – pyta przy kamienicy o Henrykę Berezę – policja obserwuje ją ze względu na mnie – policja wszystko o mnie wie – jestem strzeżony, jestem chlubą – myślę o autorce – o jej poznaniu mnie – o zrozumieniu mojej rozpaczy – autorzy, podopieczni, rozmowy – lokal, wejście do lokalu, perypetie – siedzę z Myśliwskimi na tarasie – patrzymy na tłum – orkiestra, występ – Wiesław Myśliwski rzuca pieniądze – czegoś sobie życzy – tłum oburza się na Wieśka – pogardliwe okrzyki – Wiesiek znika we wnętrzu – Mała liczy na to, że tłum się uspokoi – wiry zdarzeń, tempo –

Środa, 29 maja 1996 (w szpitalu)
– świat jak kwiaty mrozu na okiennej szy­bie – widzialność i niewidzialność świata – wnętrze redakcji „Polityki” – wysypał mi się bilon – zbieram bilon z podłogi – ktoś mówi, że tego zbierać nie warto – złotówki w tym bilonie są bez wartości – grosiki są niewymierne w swojej bezwartości – mówię, że zbieram to dla porządku – myślę o tym, dlaczego zbieram –

Czwartek, 30 maja 1996 (w szpitalu)
– ulice, dzielnice – pokłady moich doświadczeń warszawskich – myślę, znam Warszawę i jej nie znam – spotkanie wśród spotkań – kilka osób – patrzę na marynarkę Adolfa Rudnickiego – marynarka piękna – z aluzjami do lat trzydziestych – coś mówię do Adolfa – o nim, o jego marynarce – dwudzielna sala – dużo ludzi siedzi w rzędach – stoją ludzie z boku, pod ścianami – patrzę na ludzi, twarzą w twarze – miga mi twarz Artura Międzyrzeckiego – z boku mówi Antoni Słonimski – pochwala solidarność człowieka z ludźmi – czuję, że powinienem coś powiedzieć – mówię, że człowiek musi nieustannie wybie­rać – ma prawo do nieustannego wyboru – do własnego sądu – szukani wzrokiem Artura Międzyrzeckiego – chcę spojrzeć w jego twarz –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content