copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
ONIRIADA
(26.9.1997, 28.9.1997, 29.9.1997, 2.10.1997, 5.10.1997)
Piątek, 26 września 1997
– zdarzenia, jak fale, jak ławice – woda, nad wodą – nad rzeką, nad morzem – chcę się kąpać – można włożyć dokumenty, pieniądze w plastikowe opakowanie – z tym opakowaniem można pływać – bez strachu, że to ktoś ukradnie – przyglądam się manipulacjom z dokumentami – nie dowierzam, że się ich nie przemoczy – chcę wejść do wody – rozmawiam z Markiem Stykiem – Marek mówi o możliwości płacenia mniejszego podatku – pod jakimś warunkiem płaci się pięć razy mniej – tego słucha urzędnik skarbowy – ktoś od podatków – komuś podatek zostaje zmniejszony – opowiadam o tym jako o odkryciu – jest to sposób uniknięcia nadmiernych podatków – ekscytuję się swoją opowieścią – odwiedzam kogoś w szpitalu – w szpitalu, który znam – sale szpitalne, rozmowy – chcę się pożegnać z profesorem – otwieram drzwi jego gabinetu – profesor modli się, trzyma coś w ręku – skłaniam głowę, zamykam drzwi – rozmawiam z wieloma osobami, opowiadam –
Niedziela, 28 września 1997
– nieprzystosowalność w przestrzeni – dziwność stosunków między ludźmi – odległość między ludźmi – między lokalami w Warszawie – instytucja francuska na Starym Mieście – instytucja czeska w cudzym lokalu – do czasu otrzymania lokalu własnego – poczęstunek w instytucji czeskiej – mam przenieść talerz z ciastkami – do instytucji francuskiej – mówi się o Czechach, o języku czeskim – podchodzi do mnie Wacław Sadkowski – bierze ciastko ze stołu – o czymś decyduje Jerzy Lisowski – mamy mieć związki z instytucją czeską – patrzę na czeskie dzieci – przechodzę z sali do sali – muszę dzwonić do Wiesława Myśliwskiego – doszło do zażyłości między nim i Adolfem Rudnickim – muszę coś z Myśliwskim uzgodnić – ludzie czekają na moją rozmowę – myślę o nieprzystosowalności ludzi do siebie – takich jak Rudnicki, jak Myśliwski –
Poniedziałek, 29 września 1997
– nowe porządki – przy otrzymywaniu książek i czasopism – znajoma kobieta pyta mnie o czasopisma – jeszcze ich nie ma, nie otrzymałem – patrzę na walizkę z książkami – książki są cudze – Dom Literatury, przygotowania do pogrzebu – jakby do pogrzebu Jarosława Iwaszkiewicza – narady, układa się porządek konduktu – drobne poczęstunki – patrzę na Julka Stryjkowskiego – jesteśmy jednakowo ubrani na pogrzeb – zagaduje mnie Georges Sidre – nie widzieliśmy się tyle lat – mam być w pierwszej grupie konduktu – są listy pierwszej i drugiej grupy – przyjechałem do Skierniewic na naradę przed pogrzebem – idę do kamienicy Rynek 32 – główną osobą jest Jarosław Iwaszkiewicz – trzeba powiadomić mieszkańców domu o gościach – idę z Jarosławem przez rynek – wchodzimy zamiast do mieszkania do restauracji – restauracja na parterze i w części piętra – szefową jest Danka Rudzińska-Bindrowa – wchodzę z Jarosławem – na piętrze jest wielki stół – chcemy coś zjeść przed naradą – mówię o kimś do Jarosława – o Stasiu Dąbrowskim lub Rysiu Przybylskim – jeden lub drugi ma być na zebraniu – z Danką rozmowa o charakterze lokalu, o menu – zjedliśmy befsztyk po tatarsku – Jarosław chwali – na zupę może być krupnik – z drugim daniem krucho – jest kotlet schabowy – Danka mówi, ale własnego pomysłu – Jarosław na to, to niedobrze –
Czwartek, 2 października 1997
– żywioły świata, wody, powietrza – powietrze w ruchu – ogromne wiry, tchnienie – trzeba dostać się nad Wisłę – po północno-wschodniej stronie miasta – miejsce jest na lewym brzegu rzeki – tam wieją potężne monsuny – piaskowe wiatry – przez minutę schnie skóra, wyjęte z wody tkaniny – czuję wiatr – mówię, czego się doświadcza – zachęcam do wyprawy w to miejsce – jadę, idę, ulicami centrum na południe – przede mną tłum dzieci na ulicy – główka przy główce, na całym chodniku – główka przy główce w otwartych sklepach – dzieci się tłoczą po coś – autobusy w połowie uniesione w powietrzu – całą swoją prawą stroną – jakby nad lewą stroną tłumu dzieci – mój lęk o dzieci – nic złego się nie dzieje –
Niedziela, 5 października 1997
– wir zdarzeń, działań – załatwiam formalności w Instytucie Badań Literackich – rozmowy z profesorem Stupkiewiczem – od czegoś zależy mój wyjazd do Włoch – dostanę premię – Instytut Badań Literackich jakby w lesie – w Lesie Pamięckim – rozmawiam z Markiem Hłaską – wrócił z Ameryki – wygląda młodo, wypytuje mnie – mówię, co mam do załatwienia – Marek chce się dowiedzieć wszystkiego – mamy się nie zgubić – nie wiem, jak długo potrwa załatwianie – Stupkiewicz chce mnie podwieźć samochodem – po odbiór premii – ktoś mu towarzyszy – jedziemy, idziemy – przy parowie z lasu do szosy Mszczonowskiej – parów jak kwietnik – obok są groby – stoimy przy jednym grobie – pomnik na grobie w kształcie konstrukcji z drutów – dyskutujemy o prozie Zyty Rudzkiej – coś komentuję w jej karierze – niepokoję się – czy się nie pogubimy, Marek i ja – siedzę przy Zofii Reszkowej, w Skierniewicach – mam u Reszków zostać na niedzielę – chcę zapytać o Grabskie Budy – co się stało z ziemią po Trzecieckich – do kogo należą domy i ziemia –
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy