copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
ONIRIADA
(1.8.1993, 5.8.1993, 11.8.1993, 15.8.1993, 2.9.1993)
Niedziela, 1 sierpnia 1993
– niepojętość, niewyrażalność zdarzeń – patrzę przez ulicę, przez plac na samochód prezydenta USA – prezydent sam prowadzi, sam wysiada – zostawia samochód w ruchu – na przystanku przy placu Trzech Krzyży – ktoś musi samochód zatrzymać – jestem w pomieszczeniu, gdzie są lub będą dzieci prezydenta – przyprowadza się psa nad psami – pies, płaski pysk – jest w stanie zerwać każdy łańcuch, zwalić każdy mur – psa przyprowadzono, sprowadzono dla ochrony prezydenta – wszyscy jesteśmy bezsilni wobec siły psa – pies może zagryźć prezydenta, nas wszystkich – myślę, jak by można psa unieszkodliwić – nie ma sposobu – majaczy mi myśl, że może dałoby się go uśpić – mówią o tym w powietrze, w przestrzeń – psa, płaski pysk, płaską twarz mam przy sobie – poruszam się z psem, z człowiekiem – człowiek z płaską twarzą jest jakby wnukiem pani Olesi – słyszę nad Rawką, w dolinie Rawki rozmowę polonistek o mnie – oskarżają mnie o stalinowskie teksty – mówię, że moje teksty nie były stalinowskie – byłem u wnuków pani Olesi – płaska twarz jednego z nich w moich oczach – wyszedłem z ich domu, z mieszkań – stoję z tekstami na ulicy Mszczonowskiej – patrzę na kulturalne panie – robią bukiety z roślin i kwiatów – mam pisać książkę o Stanisławie Ignacym Witkiewiczu – o wnukach pani Olesi – nie wiem, jak to zrobić – niewykonalność – niepojętość związków między ludźmi, między działaniami –
Czwartek, 5 sierpnia 1993
– wysoki dom, jakby ze szkła i żelaza – dom jest bombardowany – walą się części domu – bieganina – dom jest biblioteką, wydawnictwem – Jerzy Ficowski daje mi swoje wiersze – maszyna może wyprodukować gotową książkę wierszy – pytam ludzi, może Mariana Pilota, o koszt – koszt mały – tak mały, że nie warto brać pieniędzy – kierownictwo instytucji podejmuje decyzję – zrobi mi się książkę wierszy Ficowskiego za darmo – chodzi się po piętrach domu, po schodach, po kondygnacjach – siadam obok Juliana Stryjkowskiego – on jest członkiem religijnej lub państwowej władzy Żydów – jestem wewnątrz domu i na plaży, nad wodą – leżę z kimś w spleceniu seksualnym – stan bezruchu, nic z myśli, chwilo trwaj – jakby brak decyzji, robić swoje czy nie robić – rozgardiasz wśród ludzi – opowiadam o czymś, słucham opowieści – wszystko dzieje się w wielkim domu – w domu jest okolica, miasto, świat – jest się w domu i wprost pod niebem – jasna zieleń, jasna niebieskość wszystkiego –
Środa, 11 sierpnia 1993
– otrzymałem świadectwo maturalne, idę drogą w wolnej przestrzeni – niby znajoma, niby nieznajoma osoba zdała egzamin jako ekstern – pyta mnie o egzaminy wstępne – chce zdawać na politechnikę – mówię, co wiem – angażuję się w sprawy tej osoby – święto moich prozaików – balowanie, ucztowanie – przerwa w święcie, noc – stoję jak przed szopą, przed klatką – łomocą w drzwi głodne zwierzęta – wystawia głowę koń – koń wypowiada słowa o głodzie – koń się awanturuje – nie wiem, co mógłbym zrobić – nie wiem, dlaczego jestem sam – stoję wśród prozaików, ich żon, ich rodzin – zbierają się na zabawę – omijam gówno – ostrzegam Krzysztofa Bieleckiego, żeby w gówno nie wdepnął – on wchodzi w gówno – mówi z pretensją – nie będę na gówno uważał – jak musiałbym na wszystko uważać, wolałbym się nie bawić – mieszkanie w kamienicy Rynek 32 w Skierniewicach – słyszę zza ściany głos Halszki (Wilczkowa) – dziwię się, co ona robi u nieznanych ludzi – nie dziwię się, że jestem w swoim dawnym pokoju – coś się zamoczyło w rozlanej na podłodze wodzie – przechodzę do pokoju Rudzińskich – Maria Mirecka pracuje nad maszynopisem – chcę zrozumieć, co się dzieje w tym domu – co tu robią Halszka i Maria Mirecka –
Niedziela, 15 sierpnia 1993
– przepisuję tekst mój lub tekst Jerzego Łukosza – raz Łukoszowie są ze mną, raz ich nie ma – zdumiewają mnie osobliwości tekstu – jestem pewien, że tekst powinien być inny – podejrzenie, że to, co robię, jest niepotrzebne – z boku patrzę na budowę – buduje się, zbudowało się, drogę, tunel, rzekę – może drugą Wisłę, Wisłę w odwrotnym kierunku – pracuje przy budowie brat Józiek – sprząta po budowie – przeczuwam, że budowa jest bezsensowna – sala teatralna, widownia – siedzę na przodzie sali, przechodzę do tyłu – było pełno ludzi, jest prawie pusto – rozmawiam ze Stasiem Cichowiczem lub słucham opowieści o nim – w teatrze premiera sztuki polskiego autora – na premierę przyszły rodziny pracowników teatru – dużo dzieci – widzę, że dzieci tłoczą się do wyjścia – puste rzędy krzeseł – nie wiem, dlaczego jestem w teatrze – nie wychodzę – przyglądam się sali – dzieciom pod ścianą, przy drzwiach –
Czwartek, 2 września 1993
– jestem nocą przy szosie z Warszawy, szosa w kierunku północnym – środkiem szosy idą zwolennicy Jerzego Urbana – są wśród nich wojskowi – manifestanci śpiewają – przechodzę między domami – wśród osób widzę Krzysztofa Mętraka – ściskamy się – uświadamiam sobie, że Krzysztof nie żyje – decyduję się na zapytanie wprost, jak mu tam jest – on smutnieje – mówi, że brak mu najbardziej córki – na jesieni będzie mógł spotkać się z nią i z nami mam świadomość, że zdarza się coś niezwykłego – rozmawiam z duchem – całujemy się pożegnalnie – jestem przejęty, nie mogę o niczym innym myśleć – zdumiewam się, że inni słuchali niezwykłości zwyczajnie – oni się nie przejmują tak, jak ja się przejmuję – moja opowieść nikogo nie porusza – widok szosy Mszczonowskiej od strony Skierniewic – miano budować fabrykę przed Lasem Miejskim – ludność nie zgodziła się na budowę – pomyłka w terminie imprezy literackiej – pomyłka dotyczy Janusza Drzewuckiego, może także mnie – nad stawem, w polu zbierają się ludzie na imprezę – widzę Joannę Woźniczko – coś wyjaśniam, coś trzeba wyjaśnić –
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy