Oniriada, czytane w maszynopisie, Twórczość 4/1997

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ONIRIADA
(30.9.1995, 2.10.1995, 3.10.1995, 4.10.1995, 6.10.1995, 7.10.1995)

Sobota, 30 września 1995
– domy, wnętrza domów, drogi, ulice – ludzi raz dużo, raz mało – zebrania, rozmowy, opowieści – opowiadam jakby wczorajszy dzień – opowieść o spotkaniach z ludźmi – o trwaniu dnia – Zofia Kucówna, przychodzi, odchodzi – przyjeżdża, odjeżdża – myślimy, że towarzyszy jej Marek Nowakowski – przyjeżdżają pojazdem z przyczepą – przywożą w przyczepie dziecko – Ada Bugajska wychodzi do sklepów – kupuje stroje – mamy wyjeżdżać, wracać – do swoich miejscowości – do siebie – jeszcze odbywa się impreza – zebranie, uroczystość – woźny lub szatniarz ma dzbany z żywymi kwiatami – daje mi kwiaty – stawiam kwiaty na stole – chcę dostać nowe – on pokazuje, że ma już resztkę – kwiaty więdnące, byle jakie – on pójdzie po kwiaty – dostanę od niego świeże kwiaty, później – szukam kogoś, na kogoś czekam – chodzę między domami, wśród drzew – rozglądam się – nie ułożę z tego wszystkiego opowieści – zatarł się czas zdarzeń – chaos, bałagan, sama materia trwania –

Poniedziałek, 2 października 1995
– na Prymasowskiej w Skierniewicach – idzie Michaił Gorbaczow – koło niego grupa osób – rozmawia z Gorbaczowem znajoma kobieta – od niej dowiaduję się, co się dzieje – Gorbaczow jutro przejmuje władzę – będzie jako autokrata budował demokrację – wiadomość niewiarygodna – powtarzam wiadomość w domu towarowym w Warszawie – idę z wiadomością do Reszków w Skierniewi­cach – chcę napisać komunikat, ogłoszenie – tekst przepiszę na maszynie – pomogą mi Reszkowie – rozmawiamy o tym wydarzeniu – oczekuje się wiadomości przez radio – powinienem jechać do Warszawy – przyglądam się nieznajomej kobiecie – mówi, że jest jedną z żon Zygmunta Trziszki – chce czegoś ode mnie – zwierza się, jak doszło do małżeństwa z Trziszką – chciała mu pomóc – poznała go jako mężczyznę z dziećmi – bez kobiety – zaplątała się, popadła w tarapaty – chcę zrozumieć jej sytuację – nie wiem, co mógłbym dla niej zrobić –

Wtorek, 3 października 1995
– rozmowa o tłumaczeniach – patrzę na swoje teksty – o publikacjach w „Literaturze na Świecie” – mówi się o „Twórczości” – siedzimy w lokalu – lokal ma wnętrze jak w piwnicy – jest dość ciemno – blisko mnie odbywa się coś niebywałego – Andrzej Sosnowski i ktoś drugi tłumaczą Flow Chart – w akcji, w działaniu – jakby się bili, jakby się pieścili – wydają z siebie nie artykułowane dźwięki – dźwięki zwierząt, dźwięki ptaków – słucha się tego w zdumieniu, w zachwycie – jesteśmy świadkami narodzin wielkiego dzie­ła – doskonałej translacji – poruszenie wśród obecnych – kładę się na ławie w tyle sali – przy mnie leży znajoma – leżymy w spleceniu – czuję jej wargi – mój trops jest w niej – zerka się na nas – czuję emocje naszych ciał – czuję chłód – kilka osób wychodzi – idzie z nimi znajoma – patrzę na jej zmalałą sylwetkę – na ulicy, na polu ktoś mnie o coś pyta – patrzę na Józefa Hena – ktoś mu coś mówi – zaprzyjaźniona kobieta przymierza część swe­tra – mówi, że trzeba dokupić wełny – zrobi mi dwukolorowy, dwuczęściowy swe­ter –

Środa, 4 października 1995
– perypetie urzędowe, literackie – Kazimierz Dejmek chce, żebym został ju­rorem – przewodniczącym jury – był przewodniczącym jury Marek Nowakowski – rozmawiam z Markiem, wśród drzew, wśród grobów – przy wielkim budynku – jak kościół, jak pałac – coś ustalamy – przyznaje się nagrody, wyróżnienia – cztery nagrody przyznane – będą wyróżnienia w postaci książek – patrzę na książki – stoi przed nami mężczyzna w średnim wie­ku – prosi kilku artystów, literatów – do swoich apartamentów – na kilka dni – do mnie mówi, że już byłem jego gościem – nie pamiętam, nie przeczę – coś mnie kusi w jego propozycji – siedzę naprzeciw urodziwej kobiety – przypomina mi, że z nią podróżowałem – dwa razy na daleką północ i raz na południe – aż pod Afrykę – przypominam sobie, że tak było – ktoś chce pokazywać slajdy z naszych pod­róży – jestem na dole klatki schodowej – widzę swoją dawną wycieraczkę – otwieram drzwi na podwórko – chcę wyjść – widzę, że jestem bez butów i bez skarpetek –

Piątek, 6 października 1995
– medytuję nad trzema opowiadaniami Olgi Tokarczuk – nie rozumiem, dlaczego tak je wydrukowano, w „Ex Librisie” – nie mogę się uwolnić od pytań – myślę o tym – wchodzę na salę restauracyjną – na końcu pustej sali duży stół – przy stole siedzą trzy osoby – Kropka, Jan Świderski i Wiesław Myśliw­ski – podchodzę do stołu, żeby się pokazać – odchodzę, żeby się rozebrać – wracam bez płaszcza – na stole stoi wielki półmisek – witam się z Kropką – Kropka pokazuje rękę w czarnej rękawicz­ce – to ma tłumaczyć, dlaczego nie spotkała się ze mną w lecie – Świderski wita się ze mną uniżenie – śpiewa coś dla mnie – Myśliwski mówi do kelnera – zachowuje się tak, jakby był gospodarzem – jestem w domu, może u Reszków – młody cudzoziemiec wie, jakie są relacje mię­dzy mną i Reszkami – jest zaprzyjaźniony z którymś z Reszków – dom, pensjonat, konfiguracje towarzyskie – przed kimś miałbym zdawać egzamin – zdaję, nie zdaję – odwleka się stawianie pytań – robotnicy na rusztowaniach – mam z nimi dobre stosunki – trzeba coś wyjaśnić, coś ustalić –

Sobota, 7 października 1995
– raz po wschodniej, raz po zachodniej stro­nie Zwierzyńca – idę w stronę Lasu Miejskiego – z książką Jana Parandowskiego dla jego córki – ona jest pisarką – napisała w młodości artykuł z dziedziny matematyki – teraz sieją honoruje – książka jest trochę niestosowna na prezent – chcę spełnić towarzyski obowiązek – idę do Zwierzyńca z Myśliwskimi – jestem sam przy domu siostry – przy szosie koło jej domu wykopy – myślę, że przy istnieniu lodówek duże piwnice już nie są potrzebne – w naczyniu widzę odrobinę mleka – to mleko siostry – siostra karmi dziecko – myślę o mleku kobiety, o mleku matki – odczucie tajemnicy świata, natury – skłębione domysły na temat natury świata historycznego – dostojników, ludzi z Ameryki – opowieści – przebywam z Myśliwskimi – domy, resztki domów, ślady po domach – goście wśród ruin – poczęstunki, alkohol – Myśliwscy odchodzą ze Zwierzyńca – do domu, gdzie mieszkają – czegoś szukam blisko nich – nie chcę, żeby pomyśleli, że chcę z nimi iść – świadomość miejsca – wszystko dzieje się koło Zwierzyńca, w Zwie­rzyńcu –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content