copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
ONIRIADA
(17.11.1998, 18.11.1998, 19.11.1998, 20.11.1998, 21.11.1998)
Wtorek, 17 listopada 1998
– myślę o kompozycji wypisków dla Adama Borowskiego, dla „Dykcji” – rośnie we mnie zrozumienie literatury – rozumiem znaczenie Goethego dla Niemców – Goethe jest dla nich sumą – całej wcześniejszej literatury – fundamentem całej literatury późniejszej – notuję swoje uwagi – wchodzę na drzewo – łamie się jedna gałąź – boję się, że zostanę posądzony – jest ktoś drugi na drzewie – może to mój brat – jadę przez okolicę skierniewicką – przez wschodnią część Warszawy – wszędzie coraz mniej ludzi – rozglądam się dookoła – po wielkiej przestrzeni – naliczyłem na wielu przedmieściach pięć świateł – zabudowania wiejskie bez ludzi – budynki jak ze skansenu – odnowione, błyszczące – muzealność wszystkiego dookoła – muzealność świata – otacza mnie grupa młodzieży – wiem – chcą mówić o swoich próbach literackich – mówię, „Twórczość” jest pismem elitarnym – w „Twórczości” niełatwo drukować –
Środa, 18 listopada 1998
– dwie postawy wobec kultury francuskiej – dwie frakcje – jedna z tradycji Boya-Żeleńskiego – druga jest klerykalna, religiancka – rozmawiam z Joanną Guze – spotykam się z Antonim Słonimskim – tradycja Boya-Żeleńskiego zbliżyła nas do siebie – Joanna Guze opowiada – o swojej córce i Ewie Fiszer – zaułki wielkomiejskie – spotykam swoich dawnych uczniów, studentów – opowiadają mi o sobie – przez otwarte okna – chodzę po rynku w Skierniewicach – minęło piętnaście lat – ludzie w ubiorach ze specjalnych materiałów – ubiory i materiały kupuje się od Rosjan – z ulicy Gałeckiego wychodzi Piotr Czerniawski – pytam, jak mu minął weekend – pochylił głowę – widać, że włosy ma od połowy głowy – myślę, chyba będzie łysy –
Czwartek, 19 listopada 1998
– filozofuję, o uprawie ziemi, przed zimą – po zbiorach trzeba ziemię zaorać – żeby na wiosnę nie leżała ugorem – dziwi mnie to moje filozofowanie – przy szosie rozmawiam z chłopcami, o szkole – szkoła w mieście – jeden z chłopców ma zadanie opieki nad krową – nie da się tego zrozumieć – takiego szkolnego obowiązku – opowiadam o wielkim sklepie konfekcyjnym – opowiadam o księgarni – w niej ma się prawo szperać w książkach – jadę z ojcem na pogrzeb – jedziemy na wschód, w stronę Kamiona – pod Kamionem widzę kolorową drogę – pasmo drogi w stronę Samic – pytam ojca, czy jechał tą drogą – w czasie mojego dzieciństwa – ojciec nie odpowiada – pogrzeb Jerzego Andrzejewskiego – idziemy obok cmentarza – grób Andrzejewskiego na końcu lub na początku – widzę datę 1984 (sic) – do grobu przepycha się tłum – ja obszedłem grób od tyłu – widzę Krzysztofa Mętraka – przyszła Marysia Iwaszkiewicz – czekam na ludzi obok cmentarza –
Piątek, 20 listopada 1998
– poeci z daleka, jakby z Orientu – dowiaduję się czegoś, czegoś domyślam – idę drogą, ulicą, na wschód – spotykam Jarosława Iwaszkiewicza – mam w ręku mały tomik poetycki – luksusowe wydanie – Jarosław ogląda, nie ogląda – mówię mu, czego się domyślam – zastanawiają mnie słowa Jarosława – będą o tobie pisać – myślę o Jarosławie, o jego słowach – idę na wschód – ulica jak wielka arteria – siadam w alejce – w kierunku zachodnim idą znajomi literaci – robią gesty z daleka – obok mnie siadają inni znajomi – mówią o wódce – coś robi Wiktor Osiatyński – odchodzę, staję przy woźnej Firlejci – słyszę jej słowa – pracowałam pięćdziesiąt siedem lat – pan jest najdelikatniejszym człowiekiem – jakiego w życiu spotkałam – mówię jej prawie to samo – słyszę szloch Firlejci, sam szlocham – rozchodzimy się – kogoś spotykam, kumpla, znajomego – cieszymy się, entuzjazmujemy się sobą –
Sobota, 21 listopada 1998
– coś się zdarza Ireneuszowi Szmigielskiemu – demonstruje, co potrafi – moc, wielki dar – pokaz na łące przed domem – patrzę na to z niedowierzaniem – słyszę słowa Brigidy Helbig-Mischewski – recytuje zrytmizowany tekst – o Marii Janion – Maria Janion jest bożym człowiekiem – może emanacją Boga –narratorka nie może u niej zamieszkać – mieszkanie Marii Janion nie jest mieszkaniem – tak bardzo u niej czarno – mieszka u niej Alina Witkowska – razem z ich ludźmi są to cztery osoby – ktoś chce zamieszkać ze mną – mężczyzna, który się przeniósł do Warszawy – mamy cztery pokoje – przez wymiany mieszkań – każdy ma pokój dla siebie – są dwa pokoje dla gości – żyje nam się w najlepszej zgodzie – prosi nas małżeństwo – do siebie, na wakacje – wyjeżdżamy razem – gościmy małżeństwo u siebie –
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy