Oniriada, czytane w maszynopisie, Twórczość 5/1995

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ONIRIADA
(1.5.1994, 4.5.1994, 15.5.1994, 17.5.1994, 7.6.1994)

Niedziela, 1 maja 1994
– ciemna materia świata, świat jak galareta – w niej jak punkty na mapie ogniska istnie­nia – na ulicy słucham opowieści młodego mężczyz­ny – był świadkiem napadu rabunkowego przy ambasadzie – około dziesięciu ludzi zrabowało dziesięć milionów lub miliardów – opowieści słucha wiele osób – młodzi literaci zachwycają się tekstem maszynopisowym – tekst Rocha Sulimy – mówię o skomplikowanej relacji między moim i jego tekstem – u Sulimy są słowa, które ja usunąłem – Sulima zaglądał do mojego tekstu – patrzę na twarz Marysi Iwaszkiewicz – ona mówi dramatycznie – nie może płacić za taksówkę „do Kuśniewiczów” – miała w dzień wielkanocny jechać do Kuśniewiczowej z Olimpią – na Olimpie i Marysię przypadałoby po sie­demdziesiąt lub po siedemdziesiąt tysięcy zło­tych – Kuśniewiczowa mieszka w domu po swoich rodzicach – po śmierci Kuśniewicza wynajmuje część do­mu dwóm rodzinom – dom jest drewniany – są w nim stoły na dziesięć osób i stoliki na pięć – myślę o tym domu – o sytuacji Kuśniewiczowej –

Środa, 4 maja 1994
– ludzkie kłębowisko, wielka impreza – jak we wnętrzu obracającej się kuli, jak na jej powierzchni – wnętrze jak okrągły kościół – jak sala teatralna z lożami, z balkonami – pusta sala pałacowa na bal, do tańca – ludzie wstają, siadają – słucha się referatów, kazań, oracji – wszystkim kierują ludzie Zygmunta Trziszki, Lecha Wałęsy – ludzie z partii i rządu – wygłaszam brulionowy tekst o Brunonie Schulzu – kartki tekstu zwinęły się w ruloniki – trzeba to zebrać do torby, trzeba zabrać z sobą – organizatorzy snują plany – kaptują ludzi – pertraktują z oficerami lotnictwa – mam w ręku torbę z rulonikami tekstu – idę w tłumie w stronę domu urodzenia – tłum gęsty, stłoczony – nie można się poruszać – ruch prawie w miejscu, bezruch –

Niedziela, 15 maja 1994
– ni to dom siostry, ni to redakcja „Twór­czości” – przed domem dziwne pojazdy – dzwonią do domu z Lublina – chce się mnie zaprosić na imprezę o Marii Kuncewiczowej – pertraktacje – nie daję odpowiedzi – prosi się mnie do telefonu na nowo – zaskoczenie – mówi sekretarz innej fundacji – głos eunuchowaty – prosi się mnie na imprezę o Zbigniewie Bieńkowskim – w kunsztowny sposób mówię o konflikcie między mną i nim – kunsztowność mojej mowy rozśmiesza roz­mówcę – przyglądam się Wojciechowi Natansonowi – przyszedł złożyć życzenia Jerzemu Lisowskiemu – wychodzę z obiadu – podchodzi do mnie Mieczysław Jahoda – pyta, czy to prawda, że u Marka Hłaski robiono rewizje – mówię, co o tym wiem – powołuję się na wypowiedź matki Marka – w trakcie rozmowy podchodzi Janusz Gło­wacki – przyjechał – opowiadam o telefonach z Lublina – o polskich śmiesznościach –

Wtorek, 17 maja 1994
– lokal lub ulica, dużo osób – przyjaciółki Agnieszki Osieckiej stawiają mi pytania – pytają o coś, czego słowa nie mogą wyrazić – odpowiadam, jakby mogły – czuję, jak w lewym oku kręci mi się łza – łza jak kropla deszczu – Agnieszka Osiecka chwali to, co mówię – mówi do przyjaciółek – musi mówić prawdę, skoro mówi – Staszek Dziewulski przykłada czoło do mojego policzka – nic nie mówi – wiem, co mówi – mówi tylko dlatego, że milczy – kobieta w pokoju prasuje, coś opowiada – idę do łazienki – zakręcam kran –  z głośnika słyszę przemówienie Edwarda Gier­ka – kran należało zakręcić – woda by się przelała –

Wtorek, 7 czerwca 1994
– pole po północnej stronie Zwierzyńca – idę przez pole do granicznej drogi – drogą idą lub jadą ludzie – moje wejście na drogę stworzy związek z ludźmi – będzie to miało literackie znaczenie – stoję na Przyrynku w Skierniewicach – patrzę na budowlę koło kamienicy Rolińskich – budowla jest zabytkiem – w niej przebywał przez dziesięć minut Adam Mickiewicz – niedaleko jest dom, przez który Mickiewicz przechodził – budowlą i innymi czternastoma miejscami zajmują się poloniści – delegacja polonistów wchodzi na dziedzi­niec – chcę obejrzeć budowlę z polonistami – wejść z nimi – mieszkałem w kamienicy Rolińskich, u sios­try – o budowli nic nie wiedziałem – patrzę w okna kupca Janowskiego – uczyłem jego córkę złośnicę – dawałem jej korepetycje – była jak diabeł – może to ją widzę przez okno – myślę o powstaniu skierniewickich zabyt­ków – o skierniewickich miejscach, gdzie był Mickie­wicz – jadę pociągiem – siedzi naprzeciw mnie satrapa – wygląd chłopa lub rzeźnika – jemu się wydaje, że jest władcą – trzeba mu wytłumaczyć, że rządzi dwoma uliczkami – jego władza jest nad cząstką – patrzę na jego prostacką twarz – na jego gołe kolana – on nie jest w stanie zrozumieć, kim i czym jest –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content