Oniriada, czytane w maszynopisie, Twórczość 5/1997

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ONIRIADA
(11.10.1995, 14.10.1995, 19.10.1995, 23.10.1995, 2.11.1995, 3.11.1995)

Środa, 11 października 1995
– rozmyślam o historii Wiesława Myśliw­skiego – on ma dwie siostry przyrodnie – z pierwszego małżeństwa ojca – przyrodnie siostry chciały połączenia obydwu rodzin – było to niemożliwe – Wiesiek lub ktoś z rodziny Myśliwskich – odprowadzam go przez Rawkę w Kamienie – od Kamiona mamy iść na południe – facet z Kamiona ma stos pomarańczy – wszystkie zielone, nie do jedzenia – rezygnujemy z zakupu – przez podwórko handlarza idziemy na połud­nie – coś kojarzy mi się z ucieczką wrześniową – wodzę się po Warszawie z parą niemiecką – byłem na kolacji – żegnam się z nimi przy Kruczej – zakładam przy pożegnaniu kapelusz kobiety – śmiejemy się, umawiamy – stoję na podwórku, podwyższenie jak am­bona – jak niski balkon – mamy próbować scenę, z klasycznego dramatu niemieckiego – próba z tekstami Krzysztofa Mętraka, na dużej sali – rozmowy, dyskusje –

Sobota, 14 października 1995
– pięć lub sześć osób z jednej rodziny – każdą z osób ma chronić lek, nielek – przed A.I.D.S., przed zarazą – wygląda to jak duża strzykawka – odprawia się z tym ceremonie – coś przy tym robię – nie rozumiem czynności, nie wierzę w sku­tek – ma to związek z Domem Literatury – ze Związkiem Literatów – mówi się o Jerzym Putramencie – o jego roli, jego rolach – widzę zawikłanie wszystkiego – słyszę rozmowę – jakby Jerzego Putramenta z Jarosławem Iwaszkiewiczem – Jarosława ktoś zauważył przy Putramencie – Jarosław dwadzieścia lat po śmierci – Putramenta to nie dziwi – rozmawiają jakby z udziałem kogoś trze­ciego – Putrament lub ktoś trzeci mówi, że Jarosław był narzędziem – Jarosław śmieje się, wygłasza mowę – był narzędziem, na ile było mu to potrzebne – robił to, na co dał sobie przyzwolenie – nie on grał rolę dla Putramenta, lecz Putra­ment dla niego – Putrament był narzędziem nie wiadomo czy­im – Jarosław mógł to skończyć, gdyby chciał – mowa Jarosława potwierdza moje myśli o Jarosławie – dziejba w Domu Literatury – fizyczny personel organizacji literackiej – odjazd z Domu Literatury – Jarosław mówi, komu co się zawdzięcza – coś dopowiadam od siebie – patrzę na twarz Kołaczowej – zaczyna sprzątanie – ona patrzy na mnie – bez słów przypominamy sobie dawny czas – gdy mieszkałem w Domu Literatury –

Czwartek, 19 października 1995
– wyobrażam sobie uczestników dzisiejszego spotkania – łódzkie spotkanie prawie jak na łące – wyobrażam sobie, że przyjdzie trzydzieści osiem osób – każda osoba jak kilka osób, jak rodzina – przechodzę wśród uczestników – patrzę na ich stroje – na twarze – nie wiem, czy jest dokładnie tak, jak sobie wyobrażałem – lokal przy Lesie Miejskim w Skierniewi­cach – wchodzi się do lokalu przez znajomość – znajomi literaci – wchodzenie, wychodzenie – dziwni ludzie, nie wiadomo skąd – wracam do domu – nad okolicą latają pojazdy jak świecące choinki – jeden spada miedzy drzewa – chcę o tym opowiedzieć – w domu Chińczycy – gromady dzieci, kobiet, mężczyzn – piorą, gotują – ulicami marsze Chińczyków – są wielkości sześcioletnich dzieci – mają stare twarze – idą jak w wojskowych szeregach – nic z tego nie rozumiem – oni zawładnęli wszystkim, są wszędzie –

Poniedziałek, 23 października 1995
– bronię Jarosława Iwaszkiewicza – rozgrywki przeciw niemu, w środowisku lite­rackim – Jarosław musi przejść sucho przez wodę – myślę, jak mógłby to zrobić – powinien przejechać przez wodę na koniu – tak myślę, przejmuję się tą sprawą – pojawia się przede mną Marek Hłasko – jest brudny, jest nagi – chce, żebym go mył – mam go myć na oczach ludzi – jawność tego aktu jest ważna dla Marka – mnie brak odwagi – patrzę na namydlony brzuch Marka – patrzę na jego genitalia w mydlinach – odczuwam skrępowanie – w oczach Marka uśmiechy – patrzy na mnie, śmieje się do mnie – wchodzę do Spatifu – słyszę głos Janusza Głowackiego – widzę go w dużym towarzystwie – mówi się o naszym powitaniu – ludzie rozstępują się – Janusz wstaje – wysuwa się z tłumu jak aktor na scenie – mam poczucie teatralności tego powitania – wchodzę do lokalu na piętrze – widzę dwóch znajomych z widzenia – coś robię na ich oczach – dzieje się coś między nami trzema – młoda dziewczyna, rozmawiam z nią – ona wynajmuje pokój na mieście – płaci za pokój dwa miliony – wszedłem do mieszkania Zygmunta Wójcika – słyszę, co mówi do kogoś – użył słowa, brzmi – zastanawiam się, czy dałoby się to słowo omi­nąć – na placu widzę Renatę – ktoś ją pyta o lokal z francuską wódką – Renata tłumaczy – lokal jest na Starym Mieście – rozglądam się po placu – zastanawiam się nad moim zawikłaniem, w zdarzeniach –

Czwartek, 2 listopada 1995
– zarysy, kontury, miejsc, zdarzeń, postaci – blada twarz Artura Międzyrzeckiego – był na badaniach w Aninie – pytam go o wyniki – podaje mi liczby – myślę, co one znaczą – w Aninie już prawie zima – niepokoi mnie wygląd Artura – duży budynek, urząd lub hotel – piętra, klatki schodowe, windy – Jerzy Lisowski kogoś do siebie zaprosił – wychodzą od niego kobiety – rozmowy z kobietami – interesuje mnie funkcjonowanie windy – winda raz jeździ, raz staje – Zosia Gołebiowska twierdzi, że zna się na ob­słudze windy – była na kursie – drwią z niej robotnicy – oni wiedzą, jak windę uruchomić i unieru­chomić – nakazują postępować według instrukcji – rozmawia ze mną Marek Hłasko – mówi, że odejdzie na chwilę – mam na niego poczekać – zostawia mi dużo winogron – siedzę na korytarzu – kobiety odrywają grona, jedzą – na podłodze pojawia się robak – kobieta chce zabić robaka obcasem – wraca Marek Hłasko – czekam na decyzję Marka – Marek zadecyduje, co będziemy robić – gdzieś mamy iść, może jechać –

Piątek, 3 listopada 1995
– dziejby, jedna po drugiej – pośród ludzi jak pośród drzew – chodzę po lesie – na wschód od Lasu Miejskiego w Skierniewi­cach – chodzę sam lub z kimś – błądzę, błądzimy – chcę się z lasu wydostać – wychodzę na nieznane drogi, polany – powinienem wyjść z lasów w znane miejsce – nie wiem, gdzie wyszedłem – kogoś poznaję – z kimś idę do jego domu – do domu jego rodziców – dom jak leśna polana – jak podwórko – rozmowy z mieszkańcami – ma się jeść – je się ciasto, masy ciasta – domownicy, sąsiedzi – nie mogę się dowiedzieć, jaka to miejscowość – domyślam się, że musi być na zachód lub południe, od Skierniewic – mówi się o noclegu – chciałbym wrócić do kogoś w Skierniewicach – do Skierniewic odjeżdżają pociągi – odprowadza się mnie na stację – rozmowa o skierniewickich szkołach – uczę się w szkole handlowej wyższego stopnia – mieszkam ze względu na szkołę w Skierniewi­cach – pochodzę z Radomia (sic) – jestem w domu, gdzie mieszkam – mówię o ludziach, których przywiozłem – trzeba zorganizować nocleg –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content