Oniriada, czytane w maszynopisie, Twórczość 5/1998

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ONIRIADA
(12.6.1996, , 17.6.1996, , 18.6.1996, 24.6.1996, 27.6.1996, 4.7.1996)

Środa, 12 czerwca 1996 (w szpitalu)
– mam zdawać egzamin maturalny – egzamin z korespondencji handlowej – szkołę prowadzi ktoś znajomy – będzie zdawał jego syn – trzeba napisać listy z firmy do firmy, z odpowiedziami – chodzę po Marszałkowskiej – myślę o formie listów – nie wiem, czy należy dbać o ich urodę lite­racką – mam w myślach zdania listów – wchodzi się na egzamin – boję się, czy zdążę listy napisać – stoję przed oknami mieszkania siostry w Skier­niewicach – ktoś opowiada, co się w nocy w mieszkaniu wyrabia – napisałem listy, nie napisałem – na Marszałkowskiej przy ulicy Widok – pani z wystrojonym zwierzątkiem w luksuso­wym pojeździe – pani spogląda na mnie – chce wiedzieć, czy wiem o jej elegancji – patrzę na otoczenie ulicy Widok – jestem z Jerzym Andrzejewskim – pijemy, będziemy pić wino – Jerzy zamawia nadzwyczajnie drogie wino fran­cuskie – chce uczcić spotkanie ze mną – naszą dawną komitywę –

Poniedziałek, 17 czerwca 1996 (w szpitalu)
– oczyszczono Przepaść – można się w Przapaści kąpać – woda czysta – rosną po bokach tataraki – cieszę się z odnowionego kąpieliska – chcę tu na kąpiele przychodzić – spotykam Felę Lichodziejewską – na coś się umawiamy – Kazio Długosz, ludzie z jego kręgu – organizuje się zebranie – zostałem zaproszony – ważna na zebraniu jest starsza kobieta – powinienem z nią porozmawiać – unikam spotkania z nią – witam ją, nie mówię swojego nazwiska – stoję w towarzystwie Justyny Guzówny – ktoś ją atakuje – bronię jej przed atakiem – chodzę od grupki do grupki – patrzę z boku na rozbudowę kościoła – to kościół na placu Trzech Krzyży – budowla się przechyla jak krzywa wieża – wali się kościół – myślę o zawalonym kościele – na wolnym placu po wschodniej stronie pobu­dowano pomnik – patrzę na głowy robotników – wśród nich jest może Tadeusz Sikorski – poznałbym go po jasnych włosach – po jasnej głowie –

Wtorek, 18 czerwca 1996 (w szpitalu)
– szare wnętrze szkoły – szkoła jakby w Pałacu Staszica – nocleg w szkole – szare zabudowania, baraki – może teren kolejowy – teren sportowy, pole, łąka – gry sportowe, festyn, gromadki ludzi – nie rozumiem gier, zachowań – spotykam Tomasza Burka – wypada się zatrzymać – przystajemy, coś mówimy – nic mi nie wyjdzie z tej rozmowy – on mnie pyta, jakby o oczy – ja jakby o oczach mówię – szare postacie ludzkie – szare przestrzenie –

Poniedziałek, 24 czerwca 1996
– walki Bohdana Zadury z wielkim psem – nie mogę pojąć, jak do tego doszło – przyplątał się drugi wielki pies – walka dwóch psów – obydwa psy rzucają się na trzeciego – historia psów – historia zarażenia wścieklizną – wścieklizna psów, ludzi – zebrania literackie, zebrania SPP – Artur Międzyrzecki pyta, kiedy wstąpię do organizacji – mówię, może wstąpię – kościół skierniewicki, warszawski – dużo literatów w białych strojach – klęczą w dwóch kołach – przyjmują komunię – śmieję się, mówię do młodego chłopca – ilu tu Żydów, ilu członków partii – chłopiec jest moim uczniem – daję mu korepetycje z matematyki – on prowadzi rower – ze względu na imprezę nie odbędziemy lek­cji – patrzę na twarz chłopaka – on ma siedemnaście lat – samodzielnie myśli – za rok nie będę mógł go uczyć – moja znajomość matematyki nie wystarczy – słucham przemówień, na zebraniu literackim – wśród krzeseł biega jamnik – przemawia student – chce, żeby w organizacji literackiej był jego profesor – znam przeszłość członków organizacji – myślę, trzeba będzie znów być z nimi –

Czwartek, 27 czerwca 1996
– idę, płynę szosą Mszczonowską do Skier­niewic – idzie, płynie ze mną uczony – przeszkody, przy wejściu na ulicę Mszczonowską – idziemy, płyniemy w drugą stronę, na wschód – przez Pamiętną – natrafiamy na świniobicie – chcę, żeby uczony to zobaczył – żeby popróbował mięsa, wędlin – szosa jak niebieska wstęga – jak rzeka na mapie – zebranie u podstarzałej kobiety – oceniamy dla niej maszynopisy, Bohdan Zadura i ja – oddaję jej maszynopis – dawno go czytałem – kobieta kokietuje Bohdana – obok nas świętuje inne towarzystwo – nalewa się wódkę dla nas – dla Zadury, dla mnie – myślę o Bohdanie – o nadmiarze jego obowiązków – o coś się niepokoję –

Czwartek, 4 lipca 1996
– zgubiłem jeden but, spadł mi z nogi – na drodze festyn, zabawa – szedłem z domu lub do domu urodzenia – but mi zginął koło domu Szyprowskich, koło ogrodu – z kimś się zagadałem – chodzę raz w jedną, raz w drugą stronę – pytam o but – cudzoziemcy się dziwią – cudzoziemców dużo – stoliki dla nich stoją wzdłuż drogi – od domu Gutkowskich do Starych Miedniewic – słyszę rozmowę Władysława Terleckiego z Włodzimierzem Odojewskim – Terlecki jest przeciw „mowie rozwałki” – Odojewski namawia Terleckiego do lektury – niech przeczyta Dwa zielone listki Alicji Dryszkiewicz – mówię do Terleckiego, że nie ma racji – ludzie pytają mnie, czego szukam – Francuzi dziwią się, że nie korzystam z urzą­dzeń – do dyktowania, może do mówienia przez mega­fon – oglądam buty, porzucone, pogubione – przechodzę koło Heleny Zaworskiej – mówię głośno o butach – ona na mnie nie spogląda – dochodzę do bufetu na środku ulicy – widzę kelnerki z literackiej kawiarni – Stasia wykrzykuje, że ma mój but – wyciąga torbę z butami – podaje but – za mały dla mnie, w innym kolorze – biorę but do ręki, oglądam – mówię do Stasi, że nie mój – nie wiem, czy buta szukać, czy zrezygnować – może but da się znaleźć rano – jednego buta nikt nie zabierze – położy go na widocznym miejscu – jeśli go nie znajdę, trzeba myśleć o kupnie nowych butów – nie wiem, czy mam pieniądze – czy mi pieniędzy starczy –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content