Oniriada, czytane w maszynopisie, Twórczość 5/2000

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ONIRIADA
(28.10.1997, 30.10.1997, 11.11.1997, 13.11.1997, 17.11.1997)

Wtorek, 28 października 1997
– ulice w Skierniewicach – myślę o mieszkaniu siostry – jestem w pobliżu – u siostry, u szwagra nie ma już dzieci – byłoby miejsca dość dla mnie – rozglądam się po mieszkaniu – chodzę po ulicach – zaszedłem do Liceum Prusa – działa przed szkołą policja – przed czymś uciekam – skrywam się w ubikacji – koło ubikacji krążą policjanci, woźni – oni trzymają zmarłych w ubikacjach – po trupy przyjeżdżają ludzie ze wsi – kupują trupy na nawóz – przez drzwi ubikacji słyszę rozmowę – trupy mają cenę – sprzedaje się dogorywających, skazanych na śmierć zabiera się mnie – słyszę słowa – nie śmierdzi, jeszcze żyje – zdarzenia, dziej ba – oprowadza się mnie po szkole jak po muzeum oglądam sale muzealne – w starym budynku gimnazjalnym, z czasów carskich – dowiaduję się, że ktoś mnie uratował – od sprzedaży na gnój, od śmierci – uratował mnie chyba lekarz – chodzę po ulicach Skierniewic – mam iść do muzeum w pałacu – niezręcznie kupuję bilet – mówię, bilet męski – ktoś bierze ode mnie dwadzieścia złotych – nie dostaje się biletów – wchodzę na piętro – patrzę na eksponaty – myślę o muzeach, o muzealności –

Czwartek, 30 października 1997
– rodzina Halszki, dom – brat Halszki, córki, może i synowie – istnieje możliwość odmiany losu – dla Halszki, dla jej rodziny – mam pomysł, co robić, jak działać – ktoś musiałby stanąć na głowie, pod ścianą – może to ja powinienem zrobić – w biegu, w ruchu – byłoby to zwycięstwo nad niemożnością – nad ciałem – byłby to czyn o największym znaczeniu – wszystko stałoby się od tego inne – na rodzinę Halszki spłynęłoby bogactwo – ona, jej krewni, mieliby władzę – myślę o tym, podniecam się – nie wiem, czy udałoby się stanąć na głowie – snuję w słowach opowieść – o tym, co mogłoby się stać – co się stało – układam słowa – król uznaje wyczyn fizyczny za czyn królewski – oddaje temu, kto to zrobił, córkę – oddaje królestwo – znam pierwsze słowa opowieści – ballady, poematu –

Wtorek, 11 listopada 1997
– twarz brata Józka – siedzi jak na platformie – siedzą inni koło niego – Józiek mówi o kłopotach z policją – był przesłuchiwany – pytano go o mnie, o Edwarda Stachurę – o sprawy z czasu wojny – słucham Józka z przerażeniem – słyszę dziwny tekst – recytuje się coś takiego jak mój zapis oniryczny – narracja o mojej rozmowie z Bogiem – mówimy, jak to jest – kto jest przez kogo wymyślony, wyśniony – wypowiadam paradoksy, oksymorony – prześcigamy się w błyskotliwym dialogu – wynika z dialogu, że nie istniejemy – w nieistnieniu wymyślamy nasze istnienie – w słowach tajemnica, niepojętość – myślę, słyszę, że zapis spreparowany z wielu zapisów – w swoich szczegółowych formułach jest kompozycją tekstów – myślę o filozoficznych niewiarygodnościach – w redakcji „Regionów” mówi się o publikacjach – teksty drukowane, teksty planowane – teksty o rodzajach narracji – czuję, że coś w tym mnie dotyczy – ja pisałem o rodzajach narracji – spodziewamy się prowokacji – słyszę wypowiedzi ludzi z policji, z UB – przygotowuje się rozprawę z Henrykiem Krzeczkowskim – chciałbym porozmawiać z Pawłem Hertzem – o Henryku, o zagrożeniu dla nas – rozmawiamy w lesie, las nieznany – może las nad Rawką, może na wschodzie – po wschodniej stronie Warszawy –

Czwartek, 13 listopada 1997
– spotykam się ze Stasiem Dąbrowskim – po wielu dziesięcioleciach – Staś mi demonstruje, jak będzie żył – będzie człowiekiem bez dzieci, będzie samotny – co ma być przyszłością, jest już przeszłością – tego nie można zrozumieć – rozmawiam ze Stasiem nad Rawką, w Samicach – on jest oficerem w wojsku – patrzę na groby żołnierzy – oni zginęli na wojnie, ginęli na rozkaz – o ich śmierci decydowali wysocy oficerowie – ludzie z arystokracji, ze sprzysiężenia – istnieje spisek oficerów – jak w czasie wojny w armii niemieckiej – myślę o tych, którzy giną – słyszę głos Staszka Głowacza, mojego przyjaciela – kończy służbę w wojsku – przyjedzie do niego żona – żona rozmawia z jego dowódcą – kłótnia żony z dowódcą – nie będzie mogła przenocować z mężem – sprawa noclegu, sprawa pieniędzy – rozmowa Staszka ze mną – o moich związkach z nimi – patrzę z daleka na szosę Mszczonowską – na Las Miejski – ciągną w stronę Skierniewic trupy artystów – jak tabory wojskowe – idę szosą, mijam tańczących – rozpoznaję Kropkę – aktorów zwalnia się z pracy – nastąpi wielka reorganizacja – za coś odpowiada Andrzej Łapicki – ludzie z jego rodziny – nie wiadomo, co się stanie z teatrami, z aktorami – boję się, o przyszłość sztuki –

Poniedziałek, 17 listopada 1997
– jadę do Skierniewic, idę przez Skierniewice – widzę zmiany między pocztą i Sejmikiem – w budynkach inne instytucje – nie ma kiosków tam, gdzie były – bar jakby w samym Sejmiku – nie wiem, dokąd mam iść – przechodzę ulicę Gałeckiego – zdumienie, osłupienie, na rynku – stoją straszne domy, wysokie – wypukłe ściany frontowe – trzy takie domy zajmują całą ścianę ratuszową – dużą część ściany wschodniej – ratusza nie ma – rozglądam się dookoła – szukam choćby jednej starej kamienicy – nie ma ani jednej – w miejscu kamienic Olczakowskich nowe budynki – dziwny balkon prawie pod dachem na jednej – ten balkon dla obserwacji uroczystości na rynku – popadam w zniechęcenie, w rezygnację – odchodzę, odjeżdżam – towarzystwa, dyskusje – żąda się ode mnie działań pisarskich – inicjatyw wydawniczych – mówię, to upokorzenie, poniżenie człowieka – mówię do kobiety o twarzy Zenony Macużanki – znam ją dobrze – ona oponuje – mówi, przecież ci wydano wiele książek – należałoby jej przedstawić piekielny krąg upokorzeń – uniknąć tego udaje się tylko nielicznym – tym, o których względy się zabiega – nie chce mi się o tym mówić – patrzę na twarze ludzi – tłum w salach, w kuluarach –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content