Oniriada, czytane w maszynopisie, Twórczość 6/1993

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ONIRIADA
(24.12.1992, 23.1.1993, 26.1.1993, 28.1.1993, 2.2.1993)

Czwartek, 24 grudnia 1992
– woda, rzeka lub jezioro, woda stanowi granicę – ktoś jedzie przez wodę do Bułgarii – na oczach ludzi brat Józiek atakuje wojsko­wych lub strażników – może udaje świra, żeby go nie wzięto do woj­ska – może niespodziewanie dostał świra – jak na obrazie widać walkę – oprawców Józka atakuje moja matka – i chyba brat Stasiek – oprawcy rzucają toporem – wychodzę w niedzielę z zebrania literackiego – szalona autorka daje mi swój utwór do oceny – wyjmuje utwór z torby – składa się on z kawałków materiałów, z róż­nych przedmiotów – mówię, że ja czegoś takiego nie oceniam – autorka wkłada na siebie swój utwór – jest to wspaniała suknia w poprzeczne pasy – od dołu pasy są w różne odcienie bieli – suknia jest piękna – mówię o urodzie sukni – opowiadam o wszystkim Zofii Reszkowej – przebywam gdzieś z Jerzym Lisowskim – wiele osób ma się kąpać w wannach na dworze – dzieją się różności z przynoszeniem wody – kąpię się z kobietami, z mężczyznami – wśród kąpiących się jest Leszek Bugajski – nie mogę sobie przypomnieć, kiedy w dzieciń­stwie znałem nie zrealizowanego malarza spoś­ród obecnych – przyglądam się jego twarzy – on mnie pamięta – patrzę na strych w budynku szkolnym – na strychu stoją wielkie chleby – zadziwienie wannami na dworze, kąpielą, stry­chem i ludźmi –

Sobota, 23 stycznia 1993
– wschodnie peryferie Skierniewic, pobliże Maisons-Lafitte – raz idziemy na zachód, w kierunku Maisons-Lafitte, raz w kierunku odwrotnym – idzie ze mną Henryk Krzeczkowski – spotykamy Jerzego Giedroycia – przypominam Giedroyciowi moje listy do niego w sprawie Marka Hłaski – Giedroyć wszystko pamięta – wypytuje o przeszłość – wypowiada się frywolnie – frywolnie mówi Henryk Krzeczkowski – starsi mieszkańcy Maisons-Lafitte mają trud­ności z chodzeniem – Giedroyciowi należałoby pomóc wejść na pię­tro – Henryk sugeruje, żebym poszedł z Giedroyciem – Maisons-Lafitte stanie się kiedyś muzeum – w okresie przejściowym będzie instytutem kierował Paweł Hertz – bierze się pod uwagę inne kandydatury – w stronę Maisons-Lafitte idą dwie damy – Giedroyć mówi coś pochlebnego o mnie – mówi, widać, że wszystko u pana jak trzeba – Renata (Zdanowska) wręcza mi od Marysi Iwaszkiewicz tom dzieł Bolesława Prusa – są w tomie teksty estetyczne, tom wydany przed stu laty – przyglądam się ręcznym notatkom z roku 1893 – przeglądam rodzaj rozprawy estetyczno-drukarskiej – nie wiem, dlaczego tę książkę otrzymuję –

Wtorek, 26 stycznia 1993
– słyszę śpiew bólu kobiety – ona krąży wśród drzew Zwierzyńca – czuję, że we mnie wybuchnie taki sam śpiew – opowiadam o śpiewie bólu – wypada mi ząb – z domu urodzenia idę na podwórko Chełpińskich – przechodzę przez podwórko na południe, w stronę szosy – jestem na wschodzie pod Kamionem – mam świadomość, że kilka kilometrów zamie­niło się w kilkadziesiąt metrów – chcę rozpoznać widok Kamiona z czasu uciecz­ki we wrześniu 1939 – rozpoznaję wysoki młyn – dziwi mnie zabudowa po prawej stronie Rawki – jakby w mojej Dolinie Rawki przebywam z braćmi – prowizoryczny dom lub barak wśród łąk – odczuwam rodzinność i obcość – coś się dzieje, coś mi grozi – moje zachowania są obserwowane przez matkę i braci – matka i bracia mają wpływ na moje decyzje –

Czwartek, 28 stycznia 1993
– bracia, może koledzy, przeszli za ogrodze­nie – stoję, nie wiem, czy iść za nimi – przechodzę do nich – czeka mnie ich los, może ucieczka, może wię­zienie – wśród drzew szukam czegoś – ktoś na mnie patrzy – stoję pod ścianą lasu, pod murem – trzymam w ręku paczkę papierosów – wiem, że nie palę, że nie wolno mi palić – zapalam jednocześnie kilka papierosów – chcę jednego odrzucić do wody w rowie – chodzę, wyjeżdżam z dwoma mężczyznami za miasto, do parku – może to Skierniewice, może Warszawa – jeden z mężczyzn nie chce poprzestać na zaba­wach ze mną, na rozrywkach – prosi mnie, żebym zamiast niego poszedł na rozmowę do Kazimierza Wyki w sprawie magisterium – godzę się iść – idziemy do Wyki razem – pomagam mężczyźnie pisać pracę – z aprobatą Wyki decyduję się przenieść na stu­dia polonistyczne – nie wiem, dlaczego tak postępuję – patrzę na Thomasa Bernharda, leży na podło­dze – nagrywa się moją wypowiedź o nim – wypowiedź po niemiecku – mówię, mój przyjaciel Thomas Bernhard, sławny na świecie pisarz, postanawia zrobić magisterium – jego krewni wstydzą się, że on jeden z nich nie chciał zostać i nie został człowiekiem uczonym – brakuje mi słowa krewni po niemiecku – chcę, żeby mi je przypomniał Henryk Zdanowski – sam wybieram słowo Verwandten – przy Mszczonowskiej w Skierniewicach uczest­niczę w obradach literackich, w nabożeń­stwach – odchodzę w kierunku wschodnim, chcę zrobić pipi – domy, domki, zarośla – wszędzie ktoś jest – wracam – dwie grupy w dwóch salach obradują – uczą się czegoś, do czegoś przygotowują – jedną grupą kieruje Janka Dróżdż – ja także mam się do czegoś przygotować –

Wtorek, 2 lutego 1993
– rozmowy z młodzieżą literacką, spotkania z młodymi – dyskusje z literatkami – przyjazne złośliwości Alicji Sternowej wobec mnie, moje wobec niej – pojawia się wśród nas Witold Gombrowicz – trzyma się z dystansem, ale nawiązuje komi­tywy – jestem z Gombrowiczem ni to w Pałacu Sta­szica, ni to w domu Chełpińskich pod Skierniewicami – wróciła z sanatorium chora na gruźlice Matyskowa, córka Chełpińskich – Gombrowicz ją zna – rozmawiają o znanych sobie sprawach – czuję, że powinienem wyjść – wychodzę – idę Krakowskim Przedmieściem wśród tłumu – wszyscy spieszą się na nabożeństwa do kościołów – pod kościołem stoją samochody wiernych – chcę się wydostać z tłumu, skręcam w ulicę Traugutta – myślę o Witoldzie Gombrowiczu – chciałbym go spotkać, chciałbym, żeby doszło między nami do rozmowy – liczę na to, że Gombrowicz wypuści się na miasto – że będzie chciał z nami się spotkać – idę ulicą Czackiego, myślę, że tu mieszkał Henryk Krzeczkowski – mieszkańcy pobliskich domów leżą na trawie, zażywają chłodu w niedzielne południe – skądś ma się wiadomość, że umarł Stanisław Jerzy Lec – zastanawiam się, czy Gombrowicz ceni Lecą – chcę okrężnie dojść do Nowego Światu – może spotkam Witolda Gombrowicza na spa­cerze, w kawiarni –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content