Oniriada, czytane w maszynopisie, Twórczość 6/1994

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ONIRIADA
(11.11.1993, 12.11.1993, 15.11.1993, 20.11.1993, 21.11.1993)

Sobota, 11 września 1993
– u Myśliwskich czytam wielki maszynopis nowego utworu Myśliwskiego – czytam przez wiele godzin – zasnąłem ze zmęczenia – budzę się – trzeba ustalić, gdzie będę mógł kontynuować lekturę – czytam – mamy gdzieś jechać – jesteśmy, Myśliwscy i ja, jakby w szkole – siedzimy lub leżymy w ławkach – uczestniczymy w zbiorowym przypominaniu sobie rzeczy chłopskich, zdarzeń – może uczestniczymy w powstawaniu narracji Myśliwskiego – narracja naśladuje tok skojarzeń, tok przypo­mnień – przygotowania do wyjazdu, czytanie tekstu – z radia, na żywo słuchamy lamentu kobiet wiejskich – biskupi w liście zarzucili Andrzejowi Łuczeńczykowi nieprawdę w narracji – kobiety lamentują nad niewiedzą biskupów – toczą się spory o nurt chłopski – Mała (Myśliwska) niesie torbę na wóz, do samochodu – rozmawiamy o modzie na przedmioty z mosiądzu, z żelaza – Mała mówi, że można by na widoku postawić ich starą wagę –

Niedziela, 12 września 1993
– dyskusja o Ulissesie Jamesa Joyce’a – dyskutujemy jakby na peryferiach Skierniewic – chodzimy, gdzieś idziemy – jest wśród nas George Bidwell – przypominam ogłoszenie na drzwiach Zakładu Filologii Angielskiej – w ogłoszeniu była nieprzyzwoita aluzja do Ulissesa – tego ogłoszenia nie zdjęto do dziś – nawiązujemy do wątków Ulissesa, do po­staci – Mam iść z Krzysztofem Mętrakiem do łaźni – mówimy o Annie Bukowskiej – opowiadam, że znam ją od czasów stu­denckich – różne osoby przypominają jej przeszłość – mamy gdzieś odejść – trzeba skończyć z nawiązaniami do Ulissesa – czeka się na kogoś, czeka się na coś – jestem pracownikiem przedsiębiorstwa Ambroziaka spod Skierniewic – w przerwie obiadowej chcę iść do restau­racji – w lokalu nie ma nic do jedzenia – ktoś coś tłumaczy – nie ma możliwości zrobienia potraw – dostaję proszki – brał je jakby Ambroziak, jakby Jerzy Putrament – odczytuję napis, jest to proszek na potencję – chcę proszek dać komuś dla żartu – chcę go sam wypróbować z ciekawości – biorę proszek lub go nie biorę –

Środa, 15 września 1993
– czytam po raz drugi powieść, czasem doświadczam powieściowych zdarzeń – pies hitlerowski, jego napaści o świcie – młody mężczyzna, jego czatowania na mnie – kobieta, ona chce załatwić sprzedaż śledzi – urzędnik niemiecki mówi o pieniądzach – współmieszkaniec, mój lub bohatera powie­ści – mówi, że jego żydowscy kuzyni mieszkają w Częstochowie – nie rozumiem zdarzeń – ciągi lęków, ciągi ekscesów seksualnych – wysiłki, żeby cokolwiek zrozumieć – mam mieć spotkanie literackie – schodzi się bardzo dużo ludzi – mam mówić o powieści o Janie Kochanow­skim – mówię, że narracja dotyczy okresu po powro­cie Kochanowskiego do Czarnolasu – można by wyobrazić sobie narrację o okresie krakowskim lub padewskim – ludzie podchodzą do mnie z kartkami, z pyta­niami – w twarzach widać szaleństwo – szaleństwa można się domyślać –

Poniedziałek, 20 września 1993
– zdarzenia bez porządku czasowego, równoczesność zdarzeń – Tadeusz Nowak utrzymuje siebie i żonę z pogadanek o literaturze – Tadeusz Nowak nie żyje – oskarża się go o współpracę z władzą komuni­styczną – jestem jakby w sytuacji Tadeusza Nowaka – słyszę polityczne uzasadnienia dezaprobaty dla mnie – i dla Związków naturalnych – bronię opisu nurtu chłopskiego w mojej książce – chcę wykazać, że w Związkach naturalnych nie fałszuje się wartości – pomijam w książce politycznych funkcjonariu­szy literatury – wydobywam na wierzch twórczość prawdzi­wych pisarzy – Stanisława Piętaka, Tadeusza Nowaka – mam wykładać swoje racje w czasie jazdy autobusem lub tramwajem – przejeżdżam z kimś koło Lasu Miejskiego w Skierniewicach – koło Przepaści – jest tu jak dawniej i jak dziś – nie wiem, jak jest dziś – nie wiem, czy gospodarstwo po wariatce Strzelczykowej należy do jednego z synów Bronka Wenusa – nie potrafię opowiedzieć, co się tu działo – co się dzieje – milczę, coś ukrywam – coś chcę ukryć w opowieści –

Wtorek, 21 września 1993
– przed zabudowaniami Grzegdalów przy szosie Mszczonowskiej słucham opowieści lub sam opowiadam – opowieść o tragicznej konieczności – trzeba zabić psa – psa się widzi wśród drzew – skurczona do kilkudziesięciu metrów cała oko­lica dzieciństwa – pies został zabity – zabita została niezwykła gęś – gęś kochała narratora – kochała do obłędu – narrator nie mógł się nigdzie ruszyć – ona mu wszędzie towarzyszyła – nie mógł chodzić do kościoła w Skierniewicach – nie bywał na zabawach – gęś została zabita przez swoją miłość – nie można czuć się winnym jej śmierci – w domu Reszków, w jakimś domu ściskam Adama Reszkę – zaraz będzie obiad – czytam utwór literacki, rozglądam się po oko­licy skierniewickiej – patrzę na ulicę i szosę Mszczonowską – tam jest willa z czasów okupacji, miejsce akcji – patrzę na wóz jakby konny – na wozie odwozi się Marysię Brandysową – przed położeniem się na wozie założyła dziwny strój – nocuję w hotelu – mam pokój dalszy, w bliższym nocuje Adam Reszka – w pokoju podstarzały milicjant lub policjant całuje kobietę w średnim wieku – kobieta nie chce pocałunków – patrzę na to całowanie ja, patrzy jeszcze ktoś – witałem się lub żegnałem z Adamem – Może to nie Adam Reszka, może inny Adam –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content