Oniriada, czytane w maszynopisie, Twórczość 6/1996

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ONIRIADA
(5.3.1995, 9.3.1995, 10.3.1995, 12.3.1995, 21.3.1995)

Niedziela, 5 marca 1995
– nie wie się, gdzie nad Rawką był Michał Zoszczenko – w czasie walk w roku 1915 – w zapiskach Zoszczenki jest wzmianka – ze wzgórza nad Rawką widać było dwie wieże – rozmyślam – gdzie to mogło być – uznaję, że on był w lesie – na prawym brzegu rzeki – tam po wojnie był obóz PW – stamtąd można było widzieć wieże wodocią­gowe – na stacji w Skierniewicach – to jedyna możliwość – czuję się jak Zoszczenko – doświadczam ataków gazowych – Niemcy puszczają gazy – w jesienne, zimowe dni – gazy trują okoliczną ludność – spotkania z ludnością – patrzę na chore twarze – na wyniszczone postacie – twarze i postacie jak z Teatru Kantora – szarość, bladość, kalectwo – współczucie, odraza – z ludźmi z „Twórczości” – przemieszczam się po drogach nad Rawką – pomagają nam ludzie ze straży ogniowej – mówi o naszym redakcyjnym bytowaniu And­rzej Kijowski – on jest redaktorem – nic nie robi w redakcji – nic nie robi w życiu – myślę o nim – słucham kobiety – słucham ojca kogoś z zespołu – kobieta powtarza jakby to samo – co mówił Andrzej Kijowski – mówię o tym – jestem przejęty – że coś się tak dokładnie powtarza – rozmowa o numerze jubileuszowym – ktoś się martwi – że numer będzie za drogi –

Czwartek, 9 marca 1995
– obrzeża Lasu Pamięckiego – obrzeża lasu w mieście – poznaję bruliony dwóch dramatów – dramaty nie ukończone – domyślam się, wiem – to dramaty Marka Słyka – mam pomysł, jak je połączyć – co dopisać, żeby powstała całość – trzeba dopisać dialogi o wymierności człowieka – musiałbym wystąpić jako współautor – rozmowy o utworze z Jerzym Lisowskim – Bohdan Drozdowski – on twierdzi, że to teksty jego syna – ucznia szkoły średniej – czytam teksty córki Stanisława Piętaka (sic) – ona pisze wiersze – próbuję sobie wyjaśnić, skąd się wzięły córki Piętaka – za córką Piętaka idę z kimś przez Stare Miasto – idę za dwoma małymi dziewczynkami – one śmieją się ze swoich wierszy – śmieją się z kogoś, kto je czyta – i doszukuje się w wierszach wartości – obrzeże lasu – konstrukcje architektoniczne na obrzeżu – patrzę na rozbiórkę konstrukcji – jak na rozbiórkę rusztowań –

Piątek, 10 marca 1995
– słyszę rozmowę z Wielkopolski – mówi ktoś, kto wiezie przygodnego pasażera – nie wymawia się od przyjęcia zapłaty – filozofuje o zdenominowanych pieniądzach – wylicza zapłatę w pieniądzach starych i no­wych – w rozmowie zdania jak z porzekadła – zawieźć dogi do Ładogi – nie wiem, co to znaczy – odczuwam przestrzeń od Wielkopolski do Syberii – w pustej przestrzeni tu i ówdzie miejsca zdarzeń – koło Bristolu patrzę na wysokiego mężczyznę – jakby to dyplomata – jakby ktoś znajomy – mówi coś do mnie – zebranie literackie, kilkanaście osób – mieszkanie, nie sala publiczna – mówi Wiktor Woroszylski – pyta, co sądzimy o pisarzu politycznym – o nazwisku nie do opowiedzenia – on go tłumaczył – ja czytałem tego pisarza – szukam go w Zapiskach – notatki po lekturze – notatka w formie algebraicznych zadań – wiem, sensu tego zapisu nie odczytam w jednej chwili – Woroszylski przez ramię zagląda do zapis­ków – mówię, że tego pisarza przeczytałem z zainte­resowaniem –

Niedziela, 12 marca 1995
– mieszkanie, dom Pilotów – coś u nich mówię, robię – dyskusja literacka kilkunastu osób – odmienność postaw u Leny Zaworskiej i u mnie – sprawa z krewnymi lub znajomymi z dzieciństwa – we wszystkich zdarzeniach widać wyższość prawdy empirycznej nad dedukcyjną – otrzymuję rachunek telefoniczny – z wysoką sumą – na rachunku wyjaśnienie – wysoka suma wynika z porównania – wyliczeń komputerowych z licznikiem – wiem, że to musi być oszustwo – licznik musiałby wykazać brak rozmów – mieszkanie, dom, miejsce dostępu do urzą­dzeń – bałagan domu i świata – bałagan jak na bazarze – z rana nie mogę siebie uruchomić – do istnienia – nie działają urządzenia – nie mogę zebrać leków na cały dzień – nie mogę dopełnić obowiązków wobec gości – należałoby porozmawiać z Edkiem Redlińskim – patrzę na płaszcz rosyjskiego literata – trzeba się pożegnać – z literacką damą z Krakowa – Marian Pilot zachowuje się nieprzytomnie – podaje damie nogę na pożegnanie – chcę doprowadzić Pilota do oprzytomnie­nia – tłumaczę go przed damą – usprawiedliwiam siebie – bezradnością wobec bałaganu – wobec ludzi i rzeczy –

Wtorek, 21 marca 1995
– gruzy, wertepy z gruzów – jak w Warszawie po wojnie – przez wertepy z gruzów dostęp do wody – po wschodniej stronie – woda rzeki, Rawki, Wisły – woda morza – do morza dostęp przez wydmy – przez wertepy naturalne – kąpał się w rzece, w morzu Janusz Głowacki – mam w ręku jakąś część jego bielizny – chcę wejść do wody przed jego powrotem – patrzę na wielką ścianę – za ścianą szyb windy – oznakowanie pięter, numery mieszkań – dwie kobiety przeszły z mieszkania 95 do mieszkania 96 – mieszkanie z wyższym numerem jest niżej – patrzę na manipulacje przy szybie – kredensu, szafy bibliotecznej – szyba pęka – będzie założona nowa – chcę kupić razowy chleb – był stos chlebów – sprzedawczyni wychodzi po chleb dla mnie – siada przy mnie, przy stole, dawna znajoma – widzę zdrowie w jej twarzy – trochę utyła – wiem, że nie mogę zapytać, kto ją wyleczył – siedzę w klasie szkolnej – twarzą do uczniów – siedzę z boku – mam swoje szpargały – chyba się zdrzemnąłem – przychodzę do klasy po nic – chyba przeszkadzam swoją obecnością – powinienem przestać przychodzić – patrzę na betonową podłogę – podłoga jak w piwnicy –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content