Oniriada, czytane w maszynopisie, Twórczość 6/1999

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ONIRIADA
(21.3.1997, 22.3.1997, 25.3.1997, 27.3.1997, 11.4.1997)

Piątek, 21 marca 1997
– wykład o sztuce przekładu – może jestem w szkole przekładu, na semina­rium – mam przełożyć początek powieści austriac­kiej – pisarz wielki – jak Hermann Broch, jak Robert Musil – tekst powieści wyrafinowany artystycznie – słowa wieloznaczne, o skomplikowanej struktu­rze – nad tekstem zapis czyjegoś przekładu, ołówkiem – może to przekład Jerzego Łukosza – nie chcę czytać cudzego tekstu – obmyślam swój tekst, moje słowa – mam świadomość trudności – wiem, jak słowa, zdania budują całość świata – jego własną wersję – zapadam się w myślach, czuję przestrzenie ist­nienia – czuję przestrzeń Skierniewic – siedzimy przy wielkim stole – coś się rozdziela między nami – według listy, według obyczaju – dostajemy coś do jedzenia, do picia – coś mówię, o czymś się wypowiadam –

Sobota, 22 marca 1997
– dużo się dzieje, dziejba – działania kobiet – jasna przestrzeń tych działań – działania w materii jak mgła – odkopano groby z początku siedemnastego wieku – na granicznej dróżce – między terenem Pamiętnej i Samic – antropologiczne badania – zidentyfikowano szczątki Jana Potockiego – umarł lub zginął w wieku trzydziestu lat – myślę o tym Janie Potockim – coś się o nim wie lub wiedzieć może – myślę o granicznej dróżce – kobiety na salach – przejmuję się wynikami działań kobiet – słucham tego, co mówią – ulotność słów, słowa przepływają –

Wtorek, 25 marca 1997
– Skierniewice, plany rozbudowy miasta – widzę jak na mapie trasy przelotowe – rozpoznaję tereny między Mszczonowską, Miedniewicką i Mazowiecką – widzę pobliże nieczynnej cegielni Olczakowskich – tu ma powstać osiedle, bez mętów społecznych – wytycza się ulice, buduje pierwsze domy – policjant będzie sprzedawał wódkę i wody mineralne – we własnym domu – zlikwiduje się w ten sposób nielegalny han­del – meliny, bimbrownictwo – słucham opowieści o nowym osiedlu – czytam sprawozdania finansowe, wyliczenia zarobków policjanta – on ma zarabiać bardzo mało – handel będzie prowadził dla idei, nie dla zarobku – myślę o tym wszystkim – o takich ideologicznych kombinacjach – narasta we mnie chichot –

Czwartek, 27 marca 1997
– opowiadam o wczorajszym pogrzebie Marka Hłaski – Marek zginął w wypadku samochodowym – ja podjąłem decyzję – Marek został pochowany tam, gdzie zginął – zginął jakoby w Ogrodzie Saskim – jakby na terenie obozu PW, nad Rawką – teren należy do wojska – przekonałem pułkownika, zgodził się na po­chówek – nie wiedział, kim jest Marek Hłasko – opowiedziałem mu o Marku – o jego roli literackiej, politycznej – byłem na pogrzebie z kimś drugim – przytrafił się nam ksiądz – ksiądz wiedział wszystko o Marku – poszarpane ciało Marka włożyliśmy do gro­bu – w kilku plastykowych torbach – do ziemi włożyliśmy butelkę wódki i kiełbasę – to miał Marek z sobą – komuś mam pokazać grób Marka – komuś przegrywam fragmenty wspomnień Wi­tolda Gombrowicza – jedziemy na teren obozu nad Rawką – tekstu Gombrowicza słuchają Jerzy Andrzejewski i Irena Szymańska – jesteśmy nad grobem – trzeba by coś przy grobie zrobić – są wiadomości od pułkownika – był wczoraj przy grobie ktoś przygodny – powiedziano, kto chciał pochówku Marka w tym miejscu – usłyszał moje nazwisko – przyszła na grób kobieta – ona mnie zna – wie, kim byłem dla Marka – patrzę na grób – na wzgórek piaszczystej ziemi – nie wiem, co tu można zrobić –

Piątek, 11 kwietnia 1997
– jakby podwórko Dąbrowskich – jakby na południe od Skierniewic – w pobliżu sala, sale – pracują kobiety, wiele kobiet – podnoszę maszynkę do golenia z ziemi – żyletki zardzewiałe – pokazuję maszynkę kobietom – wracam do Mariana Dąbrowskiego – patrzę na jego dwóch (sic) braci – na ich zęby – Dąbrowscy są bogaci – mogą i powinni posyłać dzieci do dentysty – Marian coś robi, jest pochylony – dotykam ręką jego karku – przenoszę rękę pod brodę – Marian ma młodzieńczy zarost – chcę z nim iść – myślę o obozie PW, nad Rawką – biega koło nas rodzeństwo Mariana – chcę coś powiedzieć do Mariana, nic nie mówię – trzymam rękę na jego barku – rozmawiam z Wiesławem Myśliwskim – bezpośrednio lub przez telefon – Wiesiek myśli, że coś od niego chcę – że pytam o jakąś rzecz, może o Oniriadę – nic się teraz nie zrobi – ze względu na Małą nic nie można zrobić – myślę, co Myśliwski powiedział – chcę, żebyśmy szli, ja i Marian – patrzę na niego z lękiem – z lękiem o jego ciało – trzymam w ręku listę autorów – dziesięć lub dwanaście nazwisk – jest na niej Marian Dąbrowski – widzę nazwisko Jasia Bernata – są trzy nazwiska, które znam tylko ja – myślę, czy mogę kogoś z tych trzech skreślić – chyba te trzy nazwiska zostawię –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content