Oniriada, czytane w maszynopisie, Twórczość 8/1994

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ONIRIADA
(5.11.1993, 10.11.1993, 11.11.1993, 12.11.1993, 17.11.1993)

Piątek, 5 listopada 1993
– dom, jakby dwór – zaprosili mnie do tego domu ludzie ledwo poznani – oni sami są gośćmi – przyjechali z zagranicy – może to ich dawny dom – wśród tych ludzi interesuje mnie młody czło­wiek – młody człowiek z jasną głową – to on mnie zaprosił – dla niego w tym domu jestem – zobaczyłem dom, powinienem wyjechać – przedłużam pobyt – chyba robię sobą kłopot – rozmawiam z mężczyzną z jasną głową – dużo mamy sobie do opowiedzenia – w domu kręcą się staruszki, dzieci – wychodzą z łazienki, z pokoików – nadchodzi czas obiadu – wewnętrznie podejmuję decyzję odjazdu – odjeżdżam przed obiadem lub po obiedzie – odjeżdżam jakby z kimś – w drodze dostaję przesyłkę od człowieka z jasną głową – od jego dziewczyny lub żony – piszą, że się nie rozstajemy – potrzebna jest nam wszystkim więź – potrzebujemy poezji –

Środa, 10 listopada 1993
– medytacje, rozmyślam o „Pięknych dwu­dziestoletnich” – o prawdzie w pisaniu Marka Hłaski – Marek pisze, że donosił, choć nie donosił – donosicielem nie był faktycznie – czuł się donosicielem moralnie – żył w świecie donosicielstwa i donosicieli – patrzę na mapę Europy i świata – Marek mógłby pisać o podróżach, choć ich nie odbył – mógł wszędzie podróżować, gdy był poza Pol­ską – leżymy, ja i Marek, w jednym łóżku – patrzę na kwiaty doniczkowe ze skierniewic­kiego mieszkania – opowiadam Markowi o Skierniewicach – Marek wtula głowę pod moje ramię – chciałbym dotknąć ręką jego głowy – ale nie dotykam – mogłoby go to drażnić – Marek ma swoją prozę w konkursie – myślę o różnicy między pisaniem Marka i obecnych uczestników konkursu – przyszedłem do Alicji Grajewskiej – nie byłem, kiedy powinienem być – tłumaczę się, że spotkałem Alicję Lisiecką – schodzą się goście – siedzę po prawej stronie Marka – po jego lewej stronie siedzi inny mężczyzna – kobiety nie rozdzielają nas – ktoś z potomstwa Andrzeja Łapickiego o coś mnie pyta – przez Dolinę Rawki, znad Wisły idzie do mnie Janusz Głowacki – dziwię się, że nie przyszedł do mnie w pierwszy dzień świąt – witamy się – siedzę wśród wielu ludzi przy stole – wstaję od stołu, idę – zatrzymuje mnie w wąskim przejściu Jan Kalisiak – zjawia się Janusz Głowacki – brutalnie odpycha Jasia – mówi, że nie daje mi przejść na górę – żal mi Jasia, nic nie mogę zrobić – widzę, że przyjęcie jak na weselu – olbrzymia sala pełna stołów i gości – rozglądam się wokół domu – pracuje przy pieczeniu mięs i drobiu wielu kucharzy – dziwię się – co to się dzieje, co to za święto –

Czwartek, 11 listopada 1993
– wymierność w niewymierności – przestrzenie jak na obrazie, jak na mapie – widok prawego brzegu rzeki aż do morza – przestrzeń w słońcu, bez drzew – ma się płynąć do morza, nie popłynie się – przeszkody, niemożność, niemożliwość – pamiętam, że w młodości płynąłem łodzią do Gdańska – z kolegami – kajakiem płynąłem z Adamem Reszką – przyglądam się mieszkaniu Rynek 32 w Skierniewicach – opowiadam o tym mieszkaniu – mieszkanie przebudowane, powiększone – dom ma kanalizację – ściany brązowo-złote – myślę, jak się Bożałkom to wszystko udało – mają dom nad Rawką, mają mieszkanie w rynku – siedzę w tłumie na dworcu w Skierniewicach – rozmawiam z kobietą – przechodzi polonistka Hanna Drozdowa – patrzę na jej twarz – twarz podobna do twarzy Feli Łukasikówny, twarz ładna – słyszę opowieść jak przez ścianę – mężczyzna opowiada cudzoziemcowi o tropsie drugiego mężczyzny – trops jak cielę, duży i ładny – przyjemnie się nim bawić – cudzoziemiec mówi, to zboczenie – opowiadacz zaprzecza – ten z tropsem biegnie po zabawie do znajomej – żeby się zaspokoić – myślę o tym, co słyszę –

Piątek, 12 listopada 1993
– jakby w gmachu telewizji przyjmujemy ludzi z Krakowa – robię uprzejmości wobec Włodzimierza Maciąga – na parapecie okna w budynku telewizji znaj­duję coś niezwykłego – ni to preparat węża, ni to preparat ludzkiego kręgosłupa – jestem przejęty, zaniepokojony – czuję w tym zagadkę – zagadkę o wielkim znaczeniu – wir wydarzeń z preparatem, wir wiadomości o papieżu – preparat węża i kręgosłupa ma związek z losem papieża – papież żyje i nie żyje – jest nadal papieżem, jest człowiekiem świeckim – poprzez zdarzenia z preparatem docierają sprzeczne wiadomości o papieżu – preparat jest badany przez uczonych – krążę z wiadomościami między Lasem Pamięckim, między Pamiętną – jest ze mną Fela Lichodziejewska – mamy kartki o cudownej mocy – odbywamy błyskawiczne podróże – jesteśmy w jednym miejscu i zaraz w drugim – mamy jedną kartkę, musimy działać wspólnie – razem być – rozmyślam o tym wszystkim – nie potrafię rozwikłać związku zdarzeń – ich kolejności – preparat węża i kręgosłupa, kartki, podróżo­wanie, papież – wiadomości o papieżu – kłębowisko wszystkiego, zbita masa –

Środa, 17 listopada 1993
– podróż do Florencji lub z Florencji – podróżowanie ma związek z listem Germana Ritza – jego list czytam lub do niego piszę – czytam narrację powieściową Tadeusza Konwickiego – może oglądam film według jego powieści – polskie krajobrazy – filozofia krajobrazu, filozofia postaw – stoję przed domem Dąbrowskich w Samicach – dzwonię przez domofon – nie wiem, jak może się odbyć spotkanie ze Stasiem Dąbrowskim – spotkanie po tylu latach – w towarzystwie rozmawiam z Barbarą Hoff – może ona jest wśród tych, z którymi wracam z Florencji – z okna pociągu patrzę na morze – w zatoce widać konie morskie – mają postać przysadzistych koni lądowych – zielonkawy kolor ryb – odbywa się walka koni – może jazda na morskich koniach – rozmowy o ludziach z Florencji – o dziewczynie z królewskim nazwiskiem – we Florencji kupuję owoce – przyszedłem po owoce do włoskiego domu – moje przyjście o niewłaściwej porze – wszedłem bez pukania – znajomy chłopiec je obiad – mówi, byłoby najlepiej, gdybym przyszedł po szóstej –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content