Oniriada, czytane w maszynopisie, Twórczość 8/2001

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ONIRIADA
(27.7.1998, 29.7.1998, 30.7.1998, 15.8.1998, 27.8.1998)

Poniedziałek, 27 lipca 1998
– podróżowanie, nieznana forma podróżowania – jakby pociąg – każda z trzech osób może jechać w przeciwnym kierunku – niezwykłość przy kupnie biletów – bilet dla trzech osób jest jeden – brat Tadek ma jechać do Paryża – ja jadę do Skierniewic albo do Warszawy – zamiatam podwórko – część podwórka zamiata facet o twarzy arystokraty – wiem, jak się nazywa – Tarnowski lub Zamoyski – on mówi do mnie, jakbym miał obowiązek zamiatania – zamiatanie od ulicy Widok do kapliczki Gutkowskich – kapliczka pod Skierniewicami – przechodzą obok moje szefowe – panie dyrektor, panie magister – szefowa podaje mi rękę – znam ją od dawna – otrzymaliśmy kartkę z Ameryki – kartka od Kropki – trudno ją odczytać – coś dziwnego w tej karcie – podaję kartę Kropce – czuję jej zniecierpliwienie – ona nie rozumie kartki tak samo jak my – czytamy kartkę wszyscy razem –

Środa, 29 lipca 1998
– przenieśliśmy się w obcość, w nowość – obcość i nowość są w starym miejscu – w miejscu największej dawności – egzystujemy w odmienności – chcę sobie załatwić formalności zwolnienia – zwolnienia, urlopu – urlopu od szkoły, od pracy – od pracy częściowej – oddaliłem się od odmienności, wracam – dzieje się coś niezwykłego – niepojęcie zachowuje się matka – niepojętość zwierząt – koń napada na indyka – indyk to dla niego smakołyk – chłopi czatują na konia – mówi chłop – trzeba przekonać konia do indyczych jaj – chłop ma poczucie humoru – wszystko rozumie – jestem między dwoma światami – chcę coś zrobić, dokądś wrócić –

Czwartek, 30 lipca 1998
– wchodzimy do lokalu, na Nowym Świecie – alkohol otrzymuje się przy wejściu – znajomy prosi o wódkę jak zwykle – dostaje wódkę, jakiej chciał – ja dostaję wódkę kolorową – znajomy zauważa pomyłkę – nie wiem, co zrobić – znajomy wyjaśnia – mam dostać taki sam alkohol – uśmiecha się do mnie szef – wygląda jak Kazio Jaroszyński – mamy iść do innego lokalu – na cześć pani Olesi – będą jej urodziny – idziemy, ona w środku – w stronę Nowogrodzkiej – niepokoję się, nie mam dla niej prezentu – ktoś ma coś, co się świeci – wchodzimy do lokalu, do mieszkania – pani Olesia promienieje – myślę, ona pamięta carskie czasy – trzeba powiedzieć, prezent ode mnie będzie później – w sali rosyjska kolorowość – cerkiewna, odpustowa, baśniowa –

Sobota, 15 sierpnia 1998
– droga, peryferyjne ulice – wdaję się w rozmowę ze starą kobietą – twarz kobiety brzydka, brudna – o czymś jej opowiadam – coś ją we mnie interesuje – można powiedzieć, że jesteśmy w komitywie rozmawiam z pielęgniarkami – podają mi wyniki badań – patrzę na skomplikowane druki – dowiaduję się niezwykłości – profesor uznał, że cofnął mi się rak płuc – nie mówiono mi o tym, o raku – profesor sam się dziwi, że nastąpiło wyzdrowienie –  myślę, co też mnie spotyka – idę ulicą na wschód – z domu wychodzi młoda dziewczyna – jest podobna do Feli Lichodziejewskiej – wiem, że Fela nie żyje – nie wiem, czy dziewczyna może być jej córką – dziewczyna mówi do mnie – mówi tak, jak byśmy się znali od dawna – w radiu moja audycja – wchodzę z dziewczyną do domu – chcę wiedzieć, co to za program – słyszę moje wypowiedzi i polemiki ze mną dwutorowość toku audycji – siada przy mnie młody mężczyzna – wypowiada trzy słowa – w środku słowo kurwa – podoba mi się zestawienie słów – w tych trzech słowach uroda –

Czwartek, 27 sierpnia 1998
– Krakowskie Przedmieście – zaczepiaj ą mnie dwaj faceci – wyglądają na zbuntowanych intelektualistów – mogą mnie pobić, obrabować – chcę się uwolnić, uciec od nich – wbiegam do Domu Literatury – pracują w kuchni kobiety – obiera kartofle Stasia Jakubowska – odmłodniała, cieszy się na mój widok – na policzku wyskakuje jej brązowa kula – powiększa się, otwiera jak kwiat – patrzę na Stasię zatrwożony – cieszymy się, nie całujemy się na powitanie – patrzę na Joasię – na twarzy utyła – wchodzę do domu Reszków – dom jakby na północy Warszawy – idę do nich po zwiedzaniu kapliczek – kapliczki jak puste groby – u Reszków wszyscy w domu – Zofia Reszkowa rozdaje talerze – na talerzach domowe jedzenie – przychodzą napastnicy z Krakowskiego Przedmieścia – do stają talerze – mówią spokojnie – Adam i Jurek rozmawiają z nimi – czuję lęk, lęk trwa we mnie – boję się, że stanie się coś złego –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content