Oniriada, czytane w maszynopisie, Twórczość 9/1998

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ONIRIADA
(23.8.1996, 25.8.1996, 26.8.1996, 31.8.1996, 24.8.1996)

Piątek, 23 sierpnia 1996
– widok osiedla jak z samolotu – buduje się je według idei miasteczka w mieś­cie – osiedle w kierunku północno-wschodnim od Warszawy – ktoś z moich przyjaciół ma tam dom – mówi się o mieszkaniu dla jednej osoby – mnie dziwi nazwa osiedla, Sęktas – w moim mieszkaniu same dziwności – na klatce schodowej sąsiadka – widzę wybitą dziurę w ścianie – brudzę sobie marynarkę czarną mazią – chyba to smoła – nie wiadomo, skąd się to wzięło – mówi sąsiadka – w mieszkaniu 180 montuje się piec – widzę piec jak wielkie piece koksowe – wchodzę do domu – chcę wytrzeć marynarkę i palto – zamknąłem drzwi – przez dziurę w murze wsadza głowę sąsiadka – widzi mnie – nie zawstydziła się, zaczyna rozmowę – koło mnie zjawia się Ewa Krasińska – mówi, że weszła z dołu – myślę, może przez balkon – patrzę na okno balkonowe – otwarte dziwne lufciki – nie rozumiem tych wszystkich wydarzeń –

Sobota, 24 sierpnia 1996
– pomieszczenie na lotnisku, w Ameryce – dwa pokoje – należy to może do PEN Clubu – na stołach opakowania, z czymś do jedzenia – na ścianach futra, dziwaczność – kręci się wśród tego wszystkiego mężczyzna – to polski pisarz – on tu przebywa od dawna – ze względu na kobietę – może ze względu na Ewę Krasińska – Ewa Krasińska lub Julia Hartwig tu była – mężczyzna opowiada niestworzone rzeczy – chwali się, popisuje – on wie, jak się tu należy zachowywać – ja się w niczym nie orientuję – myślę o futrach, które tu zostawiono – na pewno stosuje się tu środek przeciwko molom – ma przyjechać po mnie Janusz Głowacki – on już jest – nie widzę go, nie rozmawiam z nim – on by powinien mi wyjaśnić, na co czekamy – powinien mnie zabrać do miasta – do Nowego Jorku – chcę zrozumieć swoją sytuację – ludzi, którzy tu bywają, są –

Niedziela, 25 sierpnia 1996
– noc w domu urodzenia, pusto – jesteśmy w domu tylko my dwaj – brat Józiek i ja – on śpi w jednym pokoju, ja w drugim – coś się zdarzyło – słyszę, że Józiek wychodzi – idę w nocy – podchodzą do mnie dwaj Niemcy, z bronią – pytają o Wolsztyn – nie wiem, co to ma być – chyba to nazwa skupiska nowych domów – nowe domy pobudowano w pobliżu – wchodzę do nieznanego domu – dziecko siedzi na nocniku – nad dzieckiem stoi kobieta – mówię, że Niemcy pytali o Wolsztyn – kobieta chyba wie, że Niemcy przyjdą do niej – domyślam się czegoś, może już wszystko wiem – rozmawiam z Niemcem, trzymam w ręku portmonetkę – Niemiec kładzie mi łagodnie rękę na ramie­niu – gest delikatny – wiem, po co tu Niemcy przychodzą – siedzę na podwórku z rosyjskim małżeń­stwem – są z dyplomacji – dopytują mnie o Obory – Obory chce kupić rząd rosyjski – o kupno Obór rywalizują Rosjanie i Ameryka­nie – chciałbym, żeby Obory zostały dla literatów – ktoś klaruje, co jest atrakcją Obór – komary są źródłem jodu w okolicy – patrzę na mapę wielkiego jeziora – w okolicach Słupska, Koszalina – część jeziora nazywa się Zajazdy – snuję domysły, co tam się odbywa – co tam się organizuje –

Poniedziałek, 26 sierpnia 1996
– Bohdan Zadura chce, żebym z nim jechał do Łodzi – nie wiem, jak mamy jechać – na rowerach, nie na rowerach – obaj pracujemy dla Fundacji – zastanawiam się, czy iść z Bohdanem do kuzy­nek – Bohdan mówi o wpłatach na Fundację – ma dobre pomysły – jak można zakupić dla Fundacji więcej ksią­żek – za te same pieniądze – widzę książki, wielkie księgi – sponsorzy mogą kupować książki od Funda­cji – dla nich to także interes – zebrania literackie, święta – przyjęcia przed świętami – przyjęcia po świętach – rozmowy w sprawie przyjęć – na zebraniach pisarze emigracyjni, pisarze tutejsi – patrzę na pisarzy z arystokratycznymi nazwiskami – dużo dziejby, dużo zdarzeń – przechodzimy przez pałacowe sale – rozglądam się wśród ludzi – nie widzę Artura Międzyrzeckiego – dziwię się, że go nie ma – czeka się na coś – rozmawiam z pisarzem emigracyjnym – poszukuję kogoś –

Sobota, 31 sierpnia 1996
– nieznane miasto, miasteczko – nie wiadomo, jak trzeba iść do dworca – za drzewami widać wieżę kościoła – wielkie miasto, ulice, mieszkania – w wielkich mieszkaniach wielkie towarzystwa – główną osobą jest Kropka – ona przyjmuje gości – ona wszystkich prowadzi na inne przyjęcia – ma odjechać – towarzystwo aktorów, malarzy – wśród nich są moi koledzy – jest młody, jest stary – opuszczamy wspaniałe mieszkanie – ulice, tłumy na ulicach – rozproszyliśmy się – ktoś mówi o pamiętnikach kogoś o nazwisku Dąbrowski – mówię, że to nazwisko pospolite – mam wielu znajomych o tym nazwisku – z różnych kręgów społecznych – zmierzamy na lotnisko – trzymam się znajomej kobiety – Kropka opowiada o Józku Krupie – wie, że on nie ma nogi (sic) – myślę o mieszkaniach Kropki – o jej towarzystwach – o moich kolegach wśród tego wszystkiego –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content