Opowiadania Urzidila, na widnokręgu, Twórczość 5/1977

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

OPOWIADANIA URZIDILA

Proza Johannesa Urzidila (1896-1970) jest reprezentowana w Polsce powieś­cią Wielkie Alleluja (1959, polski prze­kład 1968) i wyborem opowiadań pod mylącym (w oryginale jeden ze zbio­rów) tytułem Miedzioryt ze słoniem (1972). Opowiadania stanowią najważniejszą część pisarstwa Urzidila, im zawdzięcza autor swoją pisarską sła­wę, sławie tej można wróżyć dużą trwałość, jedyny polski wybór opowia­dań Urzidila prezentuje nader skrom nie d niewystarczająco jego dorobek w tym zakresie. Do jakiego stopnia skromnie i niewystarczająco, świadczy wybór Die Rippe der Grossmutter (1976), jakiego Dietrich Simon dokonał dla wydawnictwa „Volk und Welt” w Niemieckiej Republice Demokratycz­nej.

W polskim wyborze uwzględniono pięć zbiorów oryginalnych: Die verlorene Geliebte (1956), Prager Triptychon (1960), Das Elefantenblatt (1962), Entführung und sieben andere Ereignisse (1964), Bist du es, Ronald? (1968), w o połowę obszerniejszym wyborze Dietricha Simona znalazły się także utwo­ry z dwóch pozostałych zbiorów: Die erbeuteten Frauen (1968) i Die letzte Tombola (1971, zbiór pośmiertny). Wśród piętnastu opowiadań Miedziorytu ze słoniem i dziewiętnastu, jakie zawiera Die Rippe der Grossmutter, powtarzają się tylko cztery: Osobli­wości wsi Dajpozór (okropny przekład Denkwürdigkeiten von Gibacht, slang w przekładzie tytułu ma zastąpić nie­możność oddania gwarowych odmian niemczyzny w samym utworze), Zaba­wy i łzy (Spiele und Tränen), Niesa­mowita noc (Eine Schreckennacht) i Miedzioryt ze słoniem (Das Elefantenblatt).

Są to więc – można powiedzieć – wybory całkowicie różne, chociaż nie wpływa to ani na zmianę oceny literackiego poziomu opowiadań Urzidila, ani na zmianę rozumienia jego pisarskiej filozofii życia i sztuki. W opowiadaniach wypowiada się Urzidil ja­ko pisarz w pełni dojrzały, wie on dobrze, co i jak chce powiedzieć, zna swoje pisarskie możliwości, drobne różnice literackiego poziomu poszcze­gólnych utworów (słabsze z zasady są opowiadania amerykańskie, i one jed­nak są interesujące) nie mają istot­niejszego znaczenia. Liczba utworów w różny sposób znakomitych jest chy­ba w obydwu wyborach podobna. W Die Rippe der Grossmutter najznakomitsze są: opowiadanie tytułowe, Von Odkolek zu Odradek, Die letzte Tom­bola, Repetent Bäumel, Letztes Läuten, Die Reisen Siegelmanns.

Dla sprawiedliwości trzeba powie­dzieć, że wybór niemiecki – w prze­ciwieństwie do polskiego – odznacza się wszelkiego typu solidnością filologiczno-edytorską (źródła bibliograficz­ne tekstów, posłowie z informacją biograficzną i z komentarzami Interpretacyjnymi, układ całości). W układzie obydwu wyborów nie przestrzega się zasady chronologii twórczej lub wy­dawniczej utworów, w polskim wybo­rze trudno zresztą dopatrzyć się jakiejkolwiek innej zasady, Dietrich Simon natomiast spreparował z opowiadań coś w rodzaju faktograficznej i duchowej powieści autobiograficznej Urzi­dila. Od opowiadań historycznych o sztuce (Das Elefantenblatt i Die Herzogin von Albamera), które otwierają Die Rippe der Grossmutter, przechodzi się do chronologicznie uporządkowanych opowiadań, w których jawny narrator Urzidil opowiada o sobie lub oddaje głos ludziom, którzy w jego życiu odegrali ważną rolę faktyczną lub duchową. Nad taką koncepcją układu można dyskutować, nie można zaprzeczyć, że jest to koncepcja logicz­na i w dużej mierze usprawiedliwiona jawnymi lub ukrytymi treściami autobiograficznymi opowiadań Urzidila.

Bardziej dyskusyjna niż to jest sfor­mułowana w posłowiu główna teza in­terpretacyjna Simona, że mianowicie pisarstwo Urzidila zrodziły jego doś­wiadczenia amerykańskie, nie zaś czeskie i praskie. Na szczęście, tezie tej w jednakowym stopniu zaprzeczają zarówno polski Miedzioryt ze słoniem, jak i Die Rippe der Grossmutter w ca­łości. Od czesko-austriackich powiązań naturalnych tego pisarstwa w żaden sposób nie da się oderwać, czeska i austriacka genealogia pisarska Urzi­dila jest w niczym nie do zakwestio­nowania, doświadczenie amerykańskie jest dla Urzidila doświadczeniem czysto zewnętrznym, które rozumie się i objaśnia w kategoriach własnej, ukształtowanej wcześniej i gdzie in­dziej, kultury duchowej. W doświad­czeniu amerykańskim znajduje Urzidil jedynie potwierdzenie tego, o czym wiedział w Pradze. Przewrotne opowiada­nie o funkcjonariuszu biura podróży (Die Reisen Siegelmanns), który znał cały świat, nie odbywając żadnych podróży po świecie, zawiera przecież intelektualny autokomentarz do włas­nych perypetii życiowych Urzidila. Je­dyną prawdziwą podróż odbywa się w rodzinne strony, jeśli się od nich odesz­ło. Najlepsza twórczość Urzidila jest wielkim powrotem w rodzinne strony.

We współczesnej literaturze austria­ckiej (do niej ta twórczość przynależy) zajmuje Urzidil miejsce bardzo waż­kie, chociaż w relacji do takich wiel­kości tej literatury, jak Kafka, Broch, Musil, Gütersloh, Doderer, musi to być miejsce stosunkowo skromne. Z jed­nym z tych wielkich – z Kafką – łączą Urzidila powiązania szczególnie istotne i nad charakterem tych powią­zań warto się zastanowić.

W relacji do pisarstwa Kafki można dziś widzieć jakiekolwiek pisarstwo współczesne. Jeśli nie wielkość, to skrajność tego pisarstwa wystarczyłaby, żeby dostrzec w nim ważny punkt orientacyjny na mapie współczesnej literatury. Od wszystkich możliwych relacji umownych ważniejsze jednak są rzeczywiste powiązania bezpośrednie z jego pisarstwem. Występują one w twórczości setek pisarzy na świecie. Wpływ Kafki na współczesną literatu­rę jest może nawet większy niż wpływ Prousta i Joyce’a. Proustyzm staje się coraz wyraźniej zjawiskiem historycznym, formalny głównie wpływ Joyce’a roztapia się w anonimowości dzisiejszych technik narracyjnych, pi­sarstwa Kafki nie pomniejszają ani czas, ani nieoddzielna od wpływu banalizacja.

Wśród pisarzy, którzy w różny spo­sób odwołują się do pisarstwa Kafki, dałoby się wyodrębnić trzy zasadnicze typy: 1) naśladowców, 2) beletrystycz­nych popularyzatorów, 3) duchowych krewniaków, pobratymców, kontynua­torów. Jakiekolwiek naśladownictwo Kafki nie prowadzi zwykle do liczą­cych się rezultatów literackich i jest głównie domeną pierwszych prób po­czątkujących pisarzy, którzy dają wy­raz temu, że pisarstwo Kafki pobudziło ich wyobraźnię. W przeciwieństwie do naśladowców beletrystyczni popularyzatorzy Kafki osiągają największe – chociaż odrobinę fałszywe i mylące – pisarskie sukcesy i głównym reprezen­tantem tego typu kafkistów mógłby być na przykład Friedrich Dürrenmatt, który wyspecjalizował się w prozatorskim i dramaturgicznym ilustrowaniu diagnoz, jakie człowiekowi i światu postawił Kafka. Trzecia grupa repre­zentuje różnorodne (od afirmatywnych do polemicznych i opozycyjnych) po­wiązania z twórczością pisarza, który nie pozwala rozminąć się z sobą niko­mu, kto go poznał i zrozumiał.

Kafkizm tego trzeciego typu nie przekreśla szansy rzeczywistej autonomii twórczej i nie wyklucza pisarskie­go istnienia tak samodzielnego, jak w wypadku Brunona Schulza czy Samue­la Becketta, bo przecież nie da się zaprzeczyć, że ci dwaj wielcy są nie do pomyślenia bez Kafki. Schulz jest jego pisarskim krewniakiem, Beckett głównym kontynuatorem, obydwaj zro­bili wszystko, żeby istnieć pisarsko nie w charakterze literackich cieni autora Procesu, który przed nimi wyraził to, czego zwykłe powtórzenie nie mogłoby już mieć istotniejszego znaczenia. W tych obydwu wypadkach powiązania z Kafką są rezultatem naturalnego lub wybranego pokrewieństwa pisarskiego.

Johannes Urzidil jest pisarzem skromniejszej rangi i nade wszystko całkiem innego typu. Urzidilowi byłby Kafka z gruntu i całkowicie obcy, gdy­by przez niego nie został – żeby tak powiedzieć – intelektualnie zgwałco­ny. Prozę zaczął Urzidil uprawiać na serio dosyć późno, dopiero w latach pięćdziesiątych, a więc akurat wtedy, gdy sława Kafki osiągnęła jeden ze swoich szczytów. Nawet w wybranych opowiadaniach Miedziorytu ze słoniem dość jest dowodów na to, jak sława rodaka z Pragi, którego znał osobiście, fascynuje Urzidila. Całe opowiadanie Ucieczka Kafki jest głównie wyrazem tej fascynacji. Wystarczy zacytować, co fikcyjna postać tego opowiadania wy­powiada do również fikcyjnego (bo żyjącego w ukryciu, jeszcze w wieku lat osiemdziesięciu kilku w Nowym Jorku) Kafki:

„– Widzi pan? Tylko pan może coś takiego powiedzieć. Pan, który jest na ustach całego świata. To przecież pan antycypował wszystkie cierpienia, rozpacz i strach, bo pan przepowiedział wszelkie męki i tortury. To pan wyjaś­nił wszystkie niejasności, wniósł oskarżenie i do głębi wstrząsnął sumie­niem nawet tych najmłodszych, którzy dopiero co się zbudzili…” (Miedzioryt ze sloniem, 1972, s. 319).

Nie wiadomo, czy z wielkości Kafki zdawał sobie Urzidil sprawę w czasach swojej praskiej młodości, pewne jest natomiast, że jego wielkość miał usta­wicznie na oku, gdy sam zaczął upra­wiać prozę. Nie wyniknęły z tego pró­by naśladownictwa tylko dlatego, że w wieku dojrzałym jedynie głupcy na­śladują kogokolwiek. Urzidil zajął się prozą w takim okresie życia, gdy nie wolno nie wiedzieć, że udawanie kogokolwiek innego, niż się jest, nie może do niczego prowadzić.

W jego prozie widoczna jest we wszystkim świadomość własnej genea­logii kulturalnej i własnej odrębności, W przeciwieństwie do Kafki Urzidil jest pisarzem bardziej czeskim niż austriackim, jeśli przez czeskość rozu­mieć przede wszystkim plebejskość (lub ludowość), której swój pisarski triumf zawdzięcza Jarosław Hašek. Urzidil mógłby być naturalnym krewniakiem pisarskim tego ostatniego, gdyby do prozy zabrał się nie po drugiej, lecz po pierwszej wojnie światowej.

Haškowskie koligacje ujawniają się w wielu utworach, w których narrator Urzidil przytacza anegdoty i opowieści reprezentantów plebejskiego doświad­czenia życiowego, w opowiadaniu tytułowym wyboru Simona postacią w ty­pie Szwejka staje się sam narrator, gdy w czasie pierwszej wojny odbywa służbę wojskową i z powodu zawieszo­nego na szyi pod mundurem „żebra babki” doświadcza iście Szwejkowskich przygód w różnych instancjach austria­ckiej machiny organizacyjnej armii. Te przygody w dużej części nie mogą być autentyczne, kształtuje je literacko duch szwejkizmu, Urzidil potrafi zresz­tą po szwejkowsku rozstrzygać najbardziej skomplikowane – Kafkowskie – kwestie intelektualne, szwejkizm bo­wiem jest przyrodzonym składnikiem jego pisarskiej osobowości.

W każdym razie kafkizm Urzidila jest z pewnością czymś nabytym, co nie oznacza jednak, że jest czymś sztucznym. Atrakcyjność artystyczna prozy Urzidila polega właśnie na tym, że czeska plebejskość współżyje w niej tak zgodnie z intelektualnym kafkizmem. Kafkowskie diagnozy i konklu­zje, jeśli się do nich doprowadza, nie wyskakują w tej prozie jak Filip z konopi nawet wtedy, gdy przymierza się je do na wskroś ludowego i powszechnego doświadczenia. Urzidil odbiera im jedynie walor prawdy jedynej i na co dzień obowiązującej, nie degradując jej jednak, lecz przeciwnie, uświęca­jąc.

Prawda egzystencjalna o winie, o lęku, o tajemnicy, o grozie, o cudow­ności ma u niego walor prawdy świę­tej, która się objawia na jedną chwilę, po której trzeba – przynajmniej du­chowo – umrzeć, żeby móc zmartwychwstać do życia zwykłego, gdy prawdę o nim można zaledwie prze­czuwać, jeśli nie straciło się daru przeczuwania. Ten dar mają u Urzidila najczęściej dzieci, często szaleńcy (mor­derca z Niesamowitej nocy), nie są go jednak pozbawieni ludzie najzwyklejsi, którzy o życiu mysią cynicznie (Repetent Bäumel, Janda z opowiadania Ein letzter Dienst), którzy są prymitywni jak służąca z opowiadania Letztes Läuten, prostoduszni jak karuzelarz z Morgenroths Erbe.

Kafkowska konsekwentność prawdy egzystencjalnej jest u Urzidila osta­teczną nadbudową tysiącznych niekonsekwencji realnego życia, pośród któ­rych człowiek lawiruje mniej więcej tak samo, jak lawirował wojak Szwejk. Postacią niczym w zasadzie nie róż­niącą się od wojaka Szwejka jest także bohater znakomitego opowiadania Weissenstein Kart. Dopóki żył, żył on iden­tycznie jak Szwejk. Kafkowska świa­domość zdobył chyba dopiero w chwili śmierci i dlatego w opowiadaniu wy­stępuje jako duch, który narratorowi opowiada historię swojego życia.

To znakomite, prawie genialne, opo­wiadanie świetnie nadaje się do tego, żeby je rozumieć opozycyjnie na przykład w stosunku do Upadku Camusa. Byłaby to opozycyjność prawdy życia i prawdy intelektu. Po trosze to samo, o co chodziło Iwaszkiewiczowi we Wlocie, poświęconym literackiej pole­mice z Camusem. To jedno opowiada­nie Urzidila wystarczyłoby, żeby uznać w nim pisarza, który powinien się liczyć. Miedzioryt ze słoniem i Die Rippe der Grossmutter zawierają jesz­cze kilka opowiadań o nie mniejszym znaczeniu.

W opowiadaniach Pogranicze, Posła­niec Kubat, Niesamowita noc, To ty, Ronaldzie?, Kule, Droga okrężna przez Bingham Street i w znacznej części utworów, do których sięgnął Dietrich Simon, Kafkowska wiedzę o istnieniu wymusza na ludziach samo istnienie, odsłaniając przed nimi wbrew ich woli tajemnicę swojej logiki, niedostrzegal­nej zwykle pośród nielogiczności. W demonstracji ukrytej {lub wręcz me­tafizycznej) logiki istnienia osiąga Urzi­dil najefektowniejsze rezultaty pisar­skie i one sprawiają, że jego autonomiczności pisarskiej nie potrzeba kwe­stionować. Wiedza o sztuce, którą Urzi­dil odstępuje Weissensteinowi, nie jest gołosłowna: „Tworzyć, to znaczy prze cięż samemu rozpalić płomień, nie za­pożyczyć go od innego ogniska, lecz wykrzesać go z kamienia, rozniecić z drewna, wydobyć ze szczęścia lub nieszczęścia i podsycać żar albo – co udaje się tylko ludziom wielkim – skraść go z nieba. Ale większość piszą­cych nic nie wie o kamieniu czy drewnie, o szczęściu czy nieszczęściu, a cóż dopiero o niebie!” (tamże, s. 195).

Niebu płomienia Urzidil nie wykrada, ale z kamienia i drewna potrafi go sam wykrzesać. Zasługuje on na utrwalenie i rozszerzenie zawartej z nim znajomości.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content